Corgi psiak królowej

W czwartek Skorupiakowi udało się znienacka załatwić wejściówki na "Corgi psiak królowej". Grzesiek od jakiegoś czasu marudził o to, kolizji terminowej nie było, wyglądało, ze już jest zdrowy - poszliśmy.

I to był BŁĄD. 

Nie wiem, czy to ja jestem przeintelektualizowanym wykształciuchem i się czepiam, czy jednak ten film jest tak durny, ale z trudem wysiedziałam do końca, zgrzytając zębami przy co piątym zdaniu i przytulając wystraszonego Grzechotka przy co bardziej drastycznych scenach.

Warstwa tekstowa - zdecydowanie niedostosowana do maluchów, aluzje okołoseksualne, polityczne, slang niewiadomojaki, bo młodzieżowy to raczej nie. Może Coś CO TŁUMACZOWI WYDAWAŁO SIE SLANGIEM MŁODZIEŻOWYM. Porażka.

Wątek Trumpa - nie wiem po co, przaśno-buraczany z seksualnymi aluzjami - cały Trump, ale czy trzeba go ładować w kreskówkę dla maluchów?

Sceny topienia kolegi, walk psów - no dobra, rozumiem, zę świat jest coraz bardziej okrutny, ale może właśnie dlatego, zę dzieci są przyzwyczajane do okrucieństwa od pieluchy? Zaprawiane w mordowaniu różnych istot w grach, znieczulane na czyjeś cierpienie?

Oczywiście na końcu dobro zwycięża, zło zostaje ukarane i tak dalej, ale i tak - poziom metr poniżej dna.

 

Uprzedzając pytanie, dlaczego nie wyszliśmy. Powody były dwa, po pierwsze, miejscówki takie, że trzeba by przepychać się masie ludzi przed nosem, a po drugie - stary odruch czytania/oglądania do końca, z nadzieją, że może nie będzie jednak aż tak źle. 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanon muzyczny

Z serii świątecznych atrakcji

ludzie są różne...