Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2017

A imię jej czterdzieści i trzy...

Prawie Mickiewiczem zaleciało, za rok będzie już całkiem. Odchorowałam czterdziestkę, po roku przestało boleć :), więc jest ok W związku z powyższym, a także faktem, ze jutro na 8 rano idę do roboty i to do tego na długą szychtę - oficjalnie 24 h, ale już był telefon z prośbą o 34, stanęło na tym, że zostanę ile dam radę, ale jednak nie tak długo - idziemy zaraz szaleć. Konkretnie na trampoliny do Hangaru :). Bawcie się dobrze bez nas :)

Spotkanie rodzinne

Wczoraj udało mi się wreszcie pójść na świąteczne spotkanie u Dziadków - ze względu na choroby Grześka przez ostatnie parę lat nie byłam w stanie, więc tym bardziej mi zależało.  Fajnie było jak zwykle, pcheł pod nogami całe stado plus dwjka najmłodszych - miesięczne i dwumiesięczne, kuzyni - w sumie 39 osób. Niewiele ponad połowę pełnego składu. Wkurzył mnie tylko niemiłosiernie jeden z kuzynów. Drań pochwalił się, że prosto od Dziadków jedzie na lotnisko, skąd leci do Chorwacji na rejs sylwestrowy.11 dni na morzu, do tego za zupełnie nieduże pieniądze.   Muszę pokombinować i następnym razem zabrać się z nim.

Z serii świątecznych atrakcji

Skoro dzieci zdrowe, to COŚ musiało się wydarzyć, bo u nas normalnie to nie bywa. W drugi dzień świąt, cudownie leniwy. zaczęłam szykować śniadanie gdzieś koło 20 rano, gdy nagle usłyszałam wrzask Skorupiaka. Wrzask dobiegał z łazienki, więc rączo pognałam w tamtą stronę, by ujrzeć powiększającą się kałużę  u jego stóp.  Na wypadek, jakby komuś złośliwemu przyszło do głowy, nie były to problemy z nietrzymaniem moczu, zresztą Skorupiak musiałby mieć chyba pęcherz słonia, żeby taką ilość cieczy z siebie wylać. Ciekło z łazienki. Wlewało się do pokoju Grześka, do salonu, pod szafkę z butami... Szybka reakcja  była jak najbardziej wskazana. Małżonek ruszył zbadać przyczyny owego potopu, a ja wywaliłam z szafy stertę ręczników i zaczęłam budować wały przeciwpowodziowe, żęby nie zalało nam całego mieszkania, po czym zabrałam się za zbieranie wody.  Przyczyną okazała się niesprawna spłuczka klozetowa, która nie zawsze odbija, w połączeniu z Potomkiem Młodszym, który wrzucił nieco za dużo

Konkurs

Drodzy Czytacze 😁,  pytanie mam do Was.  Idą święta, nieprawdaż. Co to oznacza a Herpetarium? Uważni Czytelnicy z pewnością wychwycą prawidłowość pojawiającą się z wdziękiem i regularnością jakiegoś cholernego bumerangu. Zwycięzcę konkursu zapraszam na kawę albo inne ciastko - jeśli uda się zgrać terminy, rzecz jasna, bo to trudne bardzo. W Warszawie oczywiście, ale nie zwracam kosztów przejazdu😉.

Zaczynam żyć

Jak w tytule.  Po latach siedzenia w domu nagle zaczęłam wychodzić. Dla samej siebie, dla przyjemności. Coś niewidzianego od niepamiętnych czasów.   Od początku grudnia byłam na śpiewankach, koncercie, filmie, warsztatach. A dziś jest dopiero 18, co oznacza jedno wyjście co 4-5 dni. Co więcej, udało nam się wyjść we dwójkę, BEZ DZIECI!!!!! Podoba mi się to.

co można znaleźć w sklepie przed świętami....

Obraz
Zakupy w Lidlu. Jak zwykle w czwartek wybrałyśmy się z mamą - raz w tygodniu całkowicie wystarczy, jeśli chodzi o bieganie po sklepach, żadna z nas nie jest fanką tej rozrywki, no ale jeść czasem trzeba. Tym razem było inaczej.  W pewnym momencie mamie przeleciało przed nosem COŚ. Duże COŚ. Mama - rasowy biolog, obejrzała dokładnie i wezwała wsparcie - słuchaj, trzeba go stąd zabrać, bo tu nie ma szans. Zostawiłam ją na posterunku, żeby pilnowała zbiega, bo jak się przeniesie gdzie indziej, to szukaj wiatru w polu, i pognałam wykombinować opakowanie transportowe. Udało się.  Równocześnie pojawił się jeden z pracowników ze słoikiem w garści - okazało się, że on również zauważył COSIA i chciał go złapać. Chwilę porozmawialiśmy, pan z zaniepokojeniem zapytał, czy nie planujemy znaleziska przeznaczyć na karmę dla węży (moje Węże takich rzeczy nie jedzą) i w ogóle co zamierzamy z nim zrobić. Odetchnął, jak usłyszał, że zadbamy, żeby nikt mu kapciem nie przyłożył. Następnym punktem pro

film

The Work. Film w ramach festiwalu filmów dokumentalnych Watch Docs.  Film niezwykły, poruszający. Surowy, bez ozdóbek w rodzaju podkładu muzycznego czy ładnych widoczków.  Nakręcony w więzieniu czterodniowy program terapeutyczny. Oczywiście za zgodą osób biorących udział, to był dokument a nie aktorskie odtworzenie prawdziwych wydarzeń. Porażające dla mnie było zaufanie tych facetów - siedzących w pudle o zaostrzonym rygorze, czyli nie za wyrwanie nastolatkowi telefonu. Każdy z wieloletnim wyrokiem, niektórzy z   dożywociem.  Emocje, schodzenie w głąb siebie, szukanie tego, co ukryte głęboko we wnętrzu i jeszcze przywalone kupą kamieni, żeby nie wylazło. Ból, krzyk, ciężka praca. Faceci, którzy normalnie nie pozwalają sobie na okazanie żadnych emocji - jeden z nich mówił, że nauczył się płakać "po męsku" - nie opuszczając głowy, bezdźwięcznie - tylko łzy płyną po twarzy.  Gdy mówili o najdelikatniejszych uczuciach, najstraszniejszych swoich lękach, byciu zdradzonym - t

dzień

Dzień naładowany emocjami. Ileś godzin w Centrum Onkologii - nie, nie ja i nikt z moich bliskich. Zawodowo tam byłam, ale i tak było niełatwo. Patrzenie na twarze ludzi przestraszonych, pozbawionych nadziei, albo przeciwnie - wierzących, że się uda. Fragmenty różnych rozmów zasłyszanych na korytarzu, o chemii, o naświetlaniach, o perspektywach, o konieczności pożegnania.... Potem film.  Sam film to temat na osobną notkę, powiem tylko, że to było PRZEŻYCIE. Płakałam przez większość czasu. 

klauzula sumienia w wersji max

W swoim pędzie do przerabiania świata (a przynajmniej Polski) na Jedyną Słuszną Modłę różni tacy usiłują rozszerzyć maksymalnie klauzulę sumienia. Bo kto myśli inaczej niż JA ten na pewno nie ma racji i po prostu świat musi funkcjonować po mojemu.  Celem jest definitywne i całkowite zablokowanie wszelkich działań związanych z płodnością, planowaniem rodziny itp. Samą możliwość odmowy w wykonaniu aborcji rozumiem i szanuję. Ja też bym nie chciała tego robić - mam prawo. Nie mam jednak prawa ustawiać życia komuś innemu, podejmować w imieniu jego sumienia istotnych życiowych decyzji. Oprócz praw lekarza/pielęgniarki do postępowania zgodnie z sumieniem, w całej tej sprawie istnieje i druga strona. Osoba, która się na taki krok zdecydowała. Nie czuję się powołana do oceny jej postępowania, nie ja ją będę z tego rozliczać. Czasem jest to jedyne, co rodzice są w stanie dać swojemu dziecku - skrócenie cierpienia do minimum. Wymagający ogromnej odwagi wyraz miłości. Oczywiście nie zawsze, a

scenka poranna

Świt. Piąta z minutami, pierwsze poranne metro. W wagonie nietypowo dużo ludzi, prawie wszystkie miejsca siedzące zajęte. Metro Służew - większość wysiadła. Wysiadła, popatrzyła po sobie na peronie i wybuchnęła śmiechem. Całe towarzystwo równym krokiem ruszyło na przystanek, ale jak okazało się, że najbliższy autobus za dziesięć minut - poszli pieszo. Nadal w tym samym kierunku, podśpiewując cichutko Rorate celi (szybko przekształcone na Roraty w celi - wiadomo, poranna głupawka). Po chwili pojawił się radiowóz i marszowym tempem jechał wzdłuż Wałbrzyskiej razem z wesołą gromadą. Skręcili w Dominikańską. Nawet na parking klasztoru wjechali, żeby sprawdzić, co to zwariowane towarzystwo robi o tak dziwnej porze. Zwariowane towarzystwo weszło po schodach do kościoła, przed drzwiami się odwrócili   i razem pomachali policjantom.  Roraty czas zacząć :).

katolicka schizofrenia

Jestem przerażona. Wczoraj trafiłam na informację o kobiecie, którą sponiewierali kontrolerzy biletów w autobusie. Bykowaty facet usiadł na niej i wykręcił rękę, wyzywając od czarnuchów. Dzisiaj - kolejny, pani w restauracji do czarnoskórego anglojęzycznego klienta wyjechała z tekstem, że tu jest Polska i ma mówić po polsku, po czym wykonała gest sugerujący wymioty. Parę dni temu starsze panie (!) pobiły w autobusie pana tylko za to, ze czytał niewłaściwą prasę. Liczne przypadki napaści w komunikacji miejskiej na osoby  o innym kolorze skóry bądź rozmawiające w innym języku. Rasistowskie hasła podczas marszu ironicznie chyba zwanego Marszem Niepodległości.  Napady na kebabownie i inne  punkty gastronomiczne, gdzie serwowana jest kuchnia z rejonów zamieszkanych głównie przez muzułmanów. i tak dalej, i tak dalej....   Ale w Polsce nie ma rasizmu, za to jest wszechobecny katolicyzm, którego głównym przesłaniem jest przykazanie miłości. I dlatego tylu Polaków nie chce pomóc ludziom

złośliwość bloxa

Blox ostatnio robił mi złośliwe numery i kilkukrotnie zjadł notkę zamiast ją opublikować. Klikałam Publikuj wpis   a ten drań przerzucał mi na widok mojego bloga, ale bez notki.  dziś napisałam tę samą po raz trzeci i wzięłam się  na sposób, skopiowałam ją do worda zanim wysłałam w blogosferę.  I co?  I grzecznie opublikował bez żadnych kawałów. Złośliwiec.

barszcz ukraiński

Po raz trzeci ta sama notka, bo coś blox szwankuje i mi wyrzuca. Może uznał za niecenzuralną, ale jak pragnę zakwitnąć, nie mam pojęcia, co może być niewłaściwego w notce o zupie. Barszcz ukraiński uwielbiam. Kocham miłością wielką, zawsze, jak tylko miałam możliwość we wszelkich barach, knajpach i innych stołówkach, to brałam właśnie to.  Równocześnie nigdy go nie robiłam - miałam jakieś poczucie, ze to potworna ilość roboty, trudne i w ogóle na pewno się nie uda. W końcu się zebrałam i zrobiłam. Znalazłam przepis, sprawdziłam składniki, żeby nie było w połowie, że czegoś brakuje,  i ugotowałam. Powiem Wam - niebo w gębie. Wyszło dużo, bo buraki kupiłam gotowane - pół kilo, fasolka w puszce - też poszła cała. Kapustę znalazłam małą, wrzuciłam pół, a reszta składników proporcjonalnie  i nagle okazało się, że jest na pułk wojska. Albo na dwa dni dla czteroosobowej rodziny. Wczoraj na obiad poszedł jeden garnek - normalnie jak robię w nim zupę, to wystarcza na dwa dni, a czasem nawet