Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2018

matka ma wakacje

W piątek porzuciłam wszystkich moich facetów i godnym krokiem oddaliłam się w  stronę dworca PKP.   Oczywiście wszystko przez Skorupiaka - wysłał mailem bilety na pociąg i zapowiedział, ze mam spadać i nie wracać przed końcem weekendu.  Brzmi paskudnie, prawda? Cieszyłam  się jak prosię w deszcz i do tej pory jestem mu bardzo wdzięczna. Dogadał z przyjaciółmi, ze mnie przygarną i od paru miesięcy usiłowali skleić dogodny termin. Wreszcie się udało. Udało się tym bardziej, ze pogoda była piękna, a M wreszcie skończył pisać  książkę, o którą go długo piłowałam i mogłam  wreszcie przeczytać. Co prawda drukarnia nie zdążyła, ale od czego Kindle? Przeczytałam dwa razy ciurkiem, powzruszałam się, pochichotałam. Przegadaliśmy cały weekend, włócząc się po Krakowie i okolicach i było cudownie.   Muszę częściej powtarzać takie wyskoki, są znacznie lepsze niż wyjazd do SPA (co byłoby straszne).

za Tęczowym Mostem....

Obraz
Garda odeszła dziś za Tęczowy Most. Dziś pojechałam z nią na usg - i nie było już żadnych wątpliwości. Przerzuty do wątroby, śledziona też cała ze zmianami, powiększona, płyn w jamie brzusznej, temperatura, która nie dawała się zbić po kroplówce.... Do zobaczenia, Czarna Kuro. Biegaj tam razem z Czortem i Agrą....    

moherowy...

...nie beret co prawda ale szal. Piękny, w intensywnych kolorach, czerwono-pomarańczowy. Dostałam w prezencie :) A wszystko dlatego, że Starszyzna Plemienna wypuściła się na wycieczkę do Wilna.  W związku z powyższym oczywiście Garda - ich pies - miał trafic do nas. Nie trafił, bo Gardzielec - starsza pani, schorowana i po operacjach, znowu zaczęła wywijać numery zdrowotne i to takie, ze  w piątek wszyscy byli przekonani, że trzeba będzie ją uśpić.  Udało się babę wyciągnąć, ale musiałam siedzieć przy niej, niańczyć i robić kroplówki. Mam od tego całkiem  płaski tyłek, nie lubię siedzieć na podłodze, a musiałam jednak ją trochę pilnować, żeby nie wylizywała wenflonu. oprócz tego kontrola weterynaryjna naszych kotletów, odstawienie rodziców na lotnisko w sobotę o świcie, pozbieranie ich stamtąd chwilę później, bo im odwołano lot i przesunięto na parę godzin później, zakupy, odstawienie ich na lotnisko ponownie, pozbieranie po powrocie.....  W sumie w domu byłam krótko, większość cza

kocham was, ale...

- Kocham was, ale musze zjeść kolację!- wygłosił Grzesiek, po czym zniknął w kuchni. Widać, co jest ważne.