Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

Więksy

Grzechot ma marzenie. Chce pójść do szkoły, tak jak bratek. Odpowiadam cierpliwie, że pójdzie, jak będzie większy. Co chwila słyszę: - Więksy, skoły, jak bratek. I po co takie akcje jak "ratuj maluchy"?  One tego wcale nie potrzebują, same ciągną do przodu. To tylko rodzice nie nadążają.

porządki przedświąteczne

Sprzątam różne kawałki w mieszkaniu.  I nie mogę zabrać się za mycie szafek kuchennych. Tam zostały ślady łapek Czorta.... już ostatnie, wszystkie inne zniknęły, jego rzeczy wyniosłam do piwnicy. Smutno....

Przysmak odc.2

Robię zalewę musztardową do czegoś tam. Pod łokciem pojawia mi się otwarta sugestywnie paszcza. - A daj mu łyżkę musztardy, to się odczepi - proponuje Skorupiak. Dałam. - Mama, mustarda dobra, posę jesce! Zjadł  w ten sposób sześć łyżek musztardy. Tylko tyle dlatego, że wredna matka pożałowała i nie dała więcej. A miał się odczepić...   Skąd te opowieści, że dzieci tylko słodycze lubią?  

przysmaki

Zabrałam Piotrka na bazarek w charakterze nosilszczika. Widząc błagalny wzrok przy naszym ulubionym stoisku poprosiłam o ćwierćkilo ogóreczków kiszonych. Pyszczek sie rozjaśnił. W domu wypakowuje zakupy i patrzy krytycznie na siatkę z ogórkami: - Mama, został jeden ogórek... Może go zostawię Grzesiowi? - A zostaw, ładnie, że o nim pomyślałeś. - Wiesz co, lepiej nie, bo jest tylko jeden, a on bedzie się domagał dokładki. To sam zjem.   Nie ma jak dobre uzasadnienie

zawody

kolejne zawody judo. III miejsce. ZMęczona jestem jak pies, więc krótko - gratulacje, synku! miałeś trudnych przeciwników :)

zagroda dla bydła

Przyjechałam dziś do rodziców i jakoś tak ... niewyraźnie mi się zrobiło. Trawnik przed  domem został opalikowany "eleganckimi" biało-czerwonymi słupkami. Smutne to. Wygląda jak pastwisko dla krów, ale prawdę mówiąc, na niektórych kierowców nie ma siły, parkują faktycznie jak krowy, trawnik czy nie trawnik.  I teraz do wyboru zostaje: opalikowane pastwisko (z trawą) nieopalikowane klepisko rozjeżdżone przez buraki za kierownicą. Dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią pomyśleć o czymś więcej, niż tylko własnej wygodzie?

Tytuł 32

Chryste, ZNACZY cierpliwości!!!!!!

ciężki okres przejściowy...

Grzechot powoli wyrasta z drzemek. Problem w tym, że jeszcze nie wytrzymuje do wieczora bez spania - i pada mi koło 16-17. Po czym tańcuje do północy. Muszę z nim wychodzić najpóźniej o 10 na  plac zabaw i co najmniej dwie godziny ganiać - wtedy jest szansa, że zaśnie po powrocie. Tak  jak dziś. A kiedy mam zrobić cokolwiek w domu?

śliwa

Grzechot wygląda jak ofiara przemocy. Zboczył z trasy na plac zabaw, by zbiec do drzwi jakiegoś garażu po drodze - kocha garaże. Tylko podjazd bybł tam złośliwy, z kostki i co któraś wystaje - celowo, żeby się samochody na lodzie nie ślizgały. I młody potknął się o jedną wystającą i przywalił czółkiem w drugą. Śliwa jak się patrzy. Po chwili wycia zażądał kontynuowania wycieczki na plac zabaw. Twardy zawodnik.

polowanie na obiad

Przysżła do nas ciotka zwana Królikiem. Wąż Młodszy postanowił zapolować na obiad, jak przystało na węża - i cisnął w nią siekierą.  Nie zginie z głodu. Ciotka na szczęście wyposażona obficie w poczucie humoru i zmysł absurdu...

a może menedżer?

Grzesiek jest czymś zajęty. - Grzesiu, chcesz jechać do Mi i Dużego? - Tak! - To trzeba włożyć buty. Mija chwila, Grzechot bawi się dalej. - Wężu, jeśli chcesz pojechać to przynieś buty! - Bratek, buty!!!! - rozlega się wrzask z podłogi.   Ten to wie, jak soobie ustawić pracę palcem wskazującym, ma to w genach po licznych przodkach.

Pasja

Piotrek szykuje się poważnie do ministrantury. Uczy się różnych rzeczy, pyta o znaczenie słów, źródłosłowy łacińskie i różne takie. Dzisiaj doszedł do Pasji. Między innymi zapytał tatę o znaczenie tego słowa. - Męka - odparł Skorupiak. - Ach, czyli pasjonat to będzie mękoła? - ucieszył się Piotrek.   No   tak może nie do końca, synu pierworodny.... Ale coś w tym jest.

przyszły inżynier

Grzesiek będzie inżynierem. Po próbie z wtykaniem śruby do kontaktu wyciągnął skądś lampkę do klawiatury, taką na usb, i prawidłowo podłączył. Następniewykorzystał funkcję przywoływania słuchawki i szybko ją znalazł, podłączył pojemnik na leki do nebulizatora... Wcześniej, u mojej mamy kombinował  włączając i wyłączając lampkę nocną. Póki pstrykał wyłącznikiem, to pół biedy, jak zaczął wyciągać wtyczkę - zabrałam. Umysł ścisły, kariera pewna. O ile dożyje.

spuścić z oka nie można...

Dziecko kochane.  Proszę cię bardzo, jak już musisz sprawdzać, jak świat działa,  to rób to nieco ostrożniej. Dzisiaj przekonałeś się, co się dzieje, jak sie wetknie śrubkę (lub inny metalowy przedmiot) do kontaktu i  przy okazji wywaliłeś korki w połowie mieszkania. Wiesz już, że to boli. Nie wiesz, że miałeś cholernie dużo szczęścia, że tylko zabolało. I miej na względzie sterane nerwy rodziców, proszęęęęęęę!!!!!!

Wagarowie

Rozmawiamy z Piotrkiem o zaletach korzystania z biblioteki szkolnej. Jest to o tyle utrudnione, że sami z takowych porzybytków nie korzystamy wcale, albo bardzo rzadko - jak się ma całą ścianę zastawioną książkami (i to największą ścianę w mieszkaniu, nie jakiś tam jeden wąski regalik),  i dostęp do potężnej biblioteki rodziców - to raczej nie zdarza się sytuacja, kiedy nie  ma co czytać.  - Synu, wiesz, ile razy panie biblioitekarki ratowały mi skórę? - zaczął snuć wspomnienia Skorupiak. - Przed czym? - zainteresował sie potomek. - Na przykład przed skutkami wagarów - palnęła nieopatrznie mama. - A co to są Wagarowie? - spytał dociekliwy Wąż Starszy. - Jakiś lud z północy? Zamarliśmy.  Z jednej stony jak tu nie kwiknąć na taki tekst, z drugiej - wolałabym go nie uświadamiać, że można pójść na wagary - i tak sam to w końcu wymyśli. Ale fantazję to facet ma. Swoją drogą, ciekawa jestem, gdzie ci Wagarowie mieszkali. I czy był to lud wędrowny? Kultura zbieracka?  Nieważne. Tak czy

... 33

Zebrałam się wreszcie, żeby dokończyć sprzątanie rzeczy Czorta. Umyłam jego transportówkę, uprałam posłania, Jak wszystko wyschnie, to zapakuję razem - i będzie czekać...  Jak wyszłam na balkon, żzeby tam rozłożyć to wszystko do wyschnięcia, to się  popłakałam, widząc rudego kumpla Czorta siedzącego w oknie. Czortek - niektórzy mogą gadać, ze byłeś tylko kotem. Nie znają się. Byłeś AŻ kotem, członkiem naszej rodziny. Najstarszym dzieckiem.

znalazłam

Franciszek Klimek "On wróci"  Zapłacz kiedy odejdzie, jeśli Cię serce zaboli, że to o wiele za wcześnie choć może i z Bożej woli. Zapłacz bo dla płaczących Niebo bywa łaskawsze lecz niech uwierzą wierzący, że on nie odszedł na zawsze. Zapłacz kiedy odejdzie, uroń łzę jedną i drugą, i - przestań nim słońce wzejdzie, bo on nie odszedł na długo. Potem rozglądnij się wkoło ale nie w górę; patrz nisko i - może wystarczy zawołać, on może być już tu blisko... A jeśli ktoś mi zarzuci, że świat widzę w krzywym lusterku, to ja powtórzę: on w r ó c i... Choć może w innym futerku.   Czorcik... czekam na twój powrót.

dylemat 34

Mam chwilę spokoju - Piotrek zabrał Grześka na plac zabaw. Ustaliliśmy zasady i poszli. A ja mam zagwozdkę. Czy nadrabiać zaległości domowe, czy wykorzystać chwilęciszy dla siebie? I to kusi i to nęci, zaległości kiedyś trzeba nadgonić, ale o własne zdrowiepsychiczne też warto  zadbać. I co ja mam zrobić? Zastanowię sie w trakcie odkurzania mieszkania.

Mistrz Ortografii

W drugim semestrze wychowawczyni Piotrka zaczęła im robić co tydzień dyktanda. I w ramach motywacji wprowadziła tytuł Mistrza ortografii za każdy miesiąc - czyli z czterech/pięciu dyktand, zależy jak wypadnie w danym miesiącu. W lutym Piotrek palmę zgarnął bez wysiłku - trzy razy był najlepszy w klasie, ani razu nie wypadł poza pierwszą trójkę 9odnotowywane sa cztery pierwsze miejsca). W marcu było jedno, bo pani chorowała, ale znowu Piotrek napisał je najlepiej.  Ciekawa jestem, czy uda mu sie utrzymać prowadzenie do końca roku, zwłaszcza, że on się wcale do tych dyktand nie uczy - za to dużo czyta... Ma to w genach, ja też nigdy nie miałam problemów z ortografią, już teraz częściej mi się zdarzy jakiś błąd, bo nie umiem pisać bezwzrokowo. Póki widzę, co pisżę, to mi natychmiast zaczyna zgrzytać, jak palnę jakąś bzdurę ortograficzną. DObra robota, synku!

noga

Co dzień rano budzę się i z radością stwierdzam, że noga mnie już nie boli. Co dzień, po paru godzinach dreptania za Grzechotem klnę pod nosem - boli dalej. Kiedy będemogła wreszcie pójść na kijki?

wazon na balkonie

Dawno temu czytając pewną książkę rechotałam nad skutkami eksperymentu obejmującego wazon na balkonie i najróżniejsze produkty doń wrzucane. Efekty były ... dość spektakularne. Obecnie sama robię taki eksperyment. Co prawda nie planowany, i nie wazon tylko garnek, nie wszystko jak leci, tylko rosół... Ale i tak sie boję podnieść pokrywkę. Wystawiłam go któregoś wieczoru, bo nie miałam miejsca w lodówce, a potem kompletnie zapomniałam.  Ktoś pamięta lekturę? :)   PS. Żeby było jasne, pytanie jest do szanownych Czytelników, ale ja odpowiedź znam!

SPA z lodówki

Cud się zdarzył, 20.30 a dzieciątka kochane leżą w łóżkach i jedno nawet śpi. POwinnam trochę posprzątać, ale sprzątanienie zająć, a taki spokojny wieczór zdarza się rzadko, więc postanowiłam go wykorzystać na upiększanie się. no, przynajmniej poprawienie sobie humoru, jeśli nie będę bardziej śliczna. Zrobiłam sobie wieczór kosmetyczny. Zaczęłam sie ostatnio bawić w kosmetyki własnej produkcji, szukam przepisów, sprawdzam - bawię się.  W rezultacie siedzę i chłonę teraz różne dobre rzeczy, a  wykorzystałam do tego wyłącznie produkty jadalne, które miałam w lodówce i szafkach. Ciekawa jestem efektu, prawdę mówiąc, niektóre z tych rzeczy sprawdzałam już wcześniej, ale nie wszystkie. I tak: peeling cukrowy na paszczę krokodylą - już wiem, że lepszy jest drobny cukier, a ja miałam taki zwykły. ALe może być. Cukier plus oliwa, zbełtać do gęstości pasty, maseczka drożdżowa - drożdże plus łyżka mleka, zbełtać jw, maseczka na skórę głowy - mielone siemię lniane z oliwą, maseczka na wł

zmarł Terry Pratchett

No właśnie. A wielki żółw A`Tuin będzie dalej płynął wraz z Nim. Świat Dysku zawsze budził we mnie mieszane uczucia - z jednej strony podobał mi sie bardzo, ale z drugiej, jakoś trudnomi było dociągnąć dokońca książek. Mało jest w tej serii takich, które przeczytałam od razu od deski do deski. Jakby... za duże stężenie humoru? Nie wiem, od lat próbuję rozgryźć. Jedno jest pewne, to sąksiążki, obok których nie da sie przejść obojętnie.  Postacie, które zapadają w pamięć i cała masa cytatów, októrych już sienie pamięta, skąd pochodzą. A zawdzięczamy je właśnie Pratchettowi. Szkoda. Przykro, jak odchodzą ludzie,którzy potrafili dac tyle radości tak wielu... Szczęśliwej podróży, Terry!

Grzechot wreszcie został chłopcem

Zabrałam go dziś do mojej pani Małgosi, która strzyże mnie od lat ( no dobra, jak sie u niej pojawię, trzy razy do roku). Mama po szpitalu też potrzebowała się obsmyczyć - załatwiłam hurtem. Trudno mi było rozstać sie z jego włosami - miał takie piękne, mięciutkie, delikatne. Ale powyższe cechy powodowały również koszmarne plątanie, wręcz kołtunienie się grzesiowego pierza, więc decyzja była nieunikniona. No i miałam trochę dość tłumaczenia co chwilę, że to nie jest dziewczynka, tylko jednak chłopak. Teraz już nie ma wątpliwości :).

Nareszcie!!!!!

Mama wróciła do domu. Po prawie dwóch miesiącach i różnych pomysłach medycznych, z odwlekanym parę razy powrotem - ale jest. Od razu lżej...

wychodne

Tydzień temu udałomi sie wyjść z domu. Nie do sklepu, nie do lekarza, bez dzieci. Sama. Kochany tata zaproponował, że popilnuje mi dzieciaków, a ja mam sie gdzieś wynieść i zrobić sobie jakąś frajdę. Skorupiak został równocześnie wysłany do szpitala, do mamy - dawno jej nie widział. O dziwo, nawet dokładnie wiedziałam, co chcę - dwa dni wcześniej trafiłam na opis filmu, który mnie zainteresował. Zazwyczaj na chceniu się kończy, zanim dojdę do kina, to film już znika z ekranów, a tu - proszę bardzo! To popędziłam. Poszłam na "Viviane chce się rozwieść".   Film zostający w pamięci, mimo, że bardzo oszczędny  w formie - jedno pomieszczenie, te same postacie w tym samym układzie - trzech sędziów za stołem, strony naprzeciw, pełnomocnicy. Izraelska sprawa rozwodowa. Kobieta chce odejść, wyprowadziła się już z domu. Mąż jej nie bije, nie katuje - po prostu przestała go kochać, nie pasują do siebie - nie chce z nim już być. Problemy są dwa - po pierwsze, każda sprawa rozwodowa

niedogonione

Wszystko tak pędzi,że nie mam czasu na wpisy - krążą mi po głowie, aż staną się całkiem nieaktualne, albo po prostu  - zapomnę. Boli mnie to, brakuje mi tego , ale cóż, nie rozdwoję się. Jak już wszystko zrobię, to kładziemy sie spać, żeby rano nie podpierać oczu zapałkami. może mi się udajakoś pozbierać te zapomniane i niedogonione - chociaż niektóre...

nie...

Skorupiak ma uszkodzoną nogę. Ledwo łazi, zawlokęgo jutro jakoś na ostry dżur. Oprócz tego Piotrka należy dostarczyć i dotrzymać towarzystwa u dominikanów - pierwsza spowiedź, zrobić drobne zakupy dla chorego taty (jakaś wirusówka, ale ledwo ciepły) i zajrzeć do mamy do szpitala. Czy ja się mogę roztroić? Dwa egzemplarze dadzą sobie radę z ogarnięciem tego cyrku, a trzeci zostanie wysłany na wypoczynek. I tak rotacyjnie. Może wtedy uda mi się nie zwariować...

Kościół na "nie"

Od dawna mi się kłębiło to wrażenie, ale nie umiałam go sprecyzować. Coś, co mi bardzo i od dawna przeszkadza w polskim Kościele - generalne podejście "na nie". Nie dla Konwencji przeciwko przemokcy. Nie dla gender. Nie dla in vitro.  Nie dla innych orientacji seksualnych.  Nie dla księży, którzy mówią głośno to, o czym ludzie myślą po cichu. Nie dla różnych wydarzeń kulturalnych. Nie dla WOŚP. NIe dla Halloween. Nie dla seksu przed ślubem. Nie dla wzmocnień pozytywnych. Wieczny protest.   A może by tak w ramach ćwiczenia spróbowali te wszystkie zdania przerobić na jakieś sformułowania pozytywne? Takie drobne ćwiczenie  z języka polskiego i komunikacji z bliźnimi? Dlaczego, u licha, do szanownych (albo i nieszanownych, w niektórych przypadkach) biskupów nie dociera, że pedagogika poszła do przodu i od dawna wiadomo, że znacznie lepiej sprawdza się wzmocnienie pozytywne niż negatywne? innymi słowy - marchewka jest skuteczniejsza niż kij? Dlaczego nie da się prz

za silny

No nie mogę, jak nie urok, to przemarsz wojsk . Dzisiaj Skorupiakowi została w ręku wajcha od kuchennej wylewki. W stanie odkręconym. A zawór odcinający poniżej był lekko,ekhm, tego, zastały.  Zamknęłam dopływ do całego mieszkania, więc nie musiałam wycierać podłogi - tyle dobrego. I tak miałam w planie zakupy, więc pojechaliśmy razem, ja po spożywcze, on po baterię kuchenną. Kupił, po czym  - cóż, taki mus - pojechał do pracy. A ja nie mam wody w kuchni.   Na szczęście mam wprawę w kombinowaniu obiadu z byle czego, żeby tej wody za dużo nie potrzebować na przykład.   Mężu - jesteś, znaczy, ZA SILNY!. Embargo na ogórki kiszone.

No i nie wypuścili

Ucieszyliśmy sie już wszyscy, a tu kicha. Trzy dni temu przenieśli mamę do innej sali - jakiś drobny remont robili - tylko wsadzili ją do pięcioosobowej, w której wszyscy prychali i podłapała infekcję od sąsiadów. W rezultacie, jak w niedzielę wyglądała całkiem przytomnie, to dziś wręcz przeciwnie, jednolicie zielonkawa, jak koszula nocna. Ona chyba po prostu lubi ten kurort, co zaczyna być mowa o wypuszczeniu, to wymy śli coś, co uniemożliwia powró w rodzinne pielesze. Wrrrr.

wielbiciel metra

Grzesiek ma kolejną ulubioną rozrywkę, niestety ograniczoną ostatnio ze względu na własne zapalenie oskrzeli (na szczęście  już minione, ale odporność jeszcze słaba, a grypa et cons. szaleją), oraz kulawiznę matki - też już w zaniku. Pokochał metro. Najchętniej jeździłby tam i z powrotem, z przerwami na wyjazdy na górę windą lub schodami ruchomymi. Skorupiak zabrał go kiedyś na Wilanowską, to mały oszalał - na naszym końću wcześniej są tylko windy, a tam zobaczył schody - i jeździli w góę i w dół...  Ja nie bardzo sie piszę jeszcze na takie wyprawy - jak trydzień temu spróbowałam, to trasa od nas do metra była dla mnie zdecydowanie za długa, ledwo sie dowlokłam goniąc zbiega. A on szybkobieżny jest bardzo, niestety... NIe ryzykowałam powtórki, dopóki nie będę w pełni sprawna, to nie będę go ganiać po potencjalnie niebezpiecznym terenie i już. Za to w domu co chwilę słyszę komunikaty w stylu "następna stacja - Tolin". "Uwaga, drzwi się zamykają". Może zaproponuj

gad gada

Grzesiek się rozgadał na potęgę. Kombinuje z odmianami - najczęściej męczy słowo "jechać" Trudne jest, faktycznie. W rezultacie stale słyszę: - Mama, jecham! - Jechamy tojką! - Jademy Jeszcze parę wariantów, ale zapomniałam, dopiszę, jak sobie przypomnę. Cudne są.   Oprócz koniugacji bawi sie zdrobnieniami. A ja sie rozklejam, jak słyszę stęskniony okrzyk: - Brateczku!!!!

podskakuję

Jest szansa, że jutro wieczorem wypuszczą mamę ze szpitala!!!!! Po ponad półtora miesiąca!!!! Nareszcie...