Szlag mnie trafia...
Tak ogólnie, o wszystko. Piotrek dziś sprawdzał, na ile może sobie ze mną pozwolić, i wyszło mu, ze chyba sie to nie opłaca. Ignorowanie zakazu wychodzenia z ogródka moich rodziców i zwiewanie wokół bloku oznacza natychmiastowe skrócenie wizyty, powrót do domu, natychmiastową kolację, koąpiel i spanie. I mamę, która nie bardzo chce rozmawiać z synkiem. Ale wyczuł blyskawicznie, że przegiął i nie było żadnych dyskusji o kolacje i wannę. Ponieważ na tym etapie zachowywał sie właściwie, dostał zgodę na obejrzenie Misia - ulubionej dobranocki. Przy okazji wyszło, ze nie wiem, gdzie jest pilot od telewizora. Jak sie skupiłam, to doszłam do wniosku, żę nie widziałam go juz chyba z tydzień. To nieźle ilustruje nasze astawienie do telewizji. Ale jakie ma być inne, skoro nadają głównie potworny chłam, jak leci coś sensownego, to o durnych porach i na tyle rzadko, ze nie warto kupowac gazety z programem, żeby go przejrzeć podczas posiedzenia na klozecie. A po internecie szukać mi sie nie chce.