Posty

Przemądrzałka

  Cudną historyjkę z własnej przeszłości dziś usłyszałam. Miałam 5,5 roku. Wakacje spędzaliśmy na wsi na Mazurach, dokąd przywędrowała do nas grupka harcerzy składająca sie w dużej mierze z braci mojego taty. Wybraliśmy się na jakieś pływadło i jedna z koleżanek Szanownych Stryjów (awansowana później do roli żony, dzieki czemu mialam okazję to uslyszeć) zaczęła gadać ze mną. Już wtedy lubilam wodę, wiosłowanie, żeglarstwo i takie tam więc rozmowa kreciła się wokół tego wątku - a konkretnie poszlo o te zagłębienia w wodzie tuż przed wioslem, fale w tym miejscu i lokalne wiry. I Ania chcac dopasować poziom dyskusji do mojego wieku zaczela opowiadać, że to wodne nimfy, rusałki i inne wróżki siedzą tam i machają łapkami w wodzie. Podobno zmierzyłam ją spojrzeniem godnym co najmniej profesora uczelni słuchajacego wyjatkowo tępego ucznia i udzieliłam wyjaśnienia odnośnie przepływu wody , ciśnienia i ogólnie mechanizmu przemieszczania łajby. Pięć i pół roku!!!! Cóż, już wted

reklamacja w górskim potoku

 Podobno górskie potoki są zimne? Woda lodowata, kończyny zamarzają po włożeniu i takie tam?  No to powiem Państwu, że to jakaś bzdura.  Wodospad Podgórnej w Przesiece. Zdecydowanie górski, jakby nie patrzeć. I co? I co , ja  sie pytam?  Woda miała 13,8 stopnia. W czerwcu co prawda, ale przecież miął być ZIMNY!!! Siedzieliśmy w niej do znudzenia, albo do obiadu. Kilka razy dziennie, ze skokami, chlapaniem, polewaniem i wszystkimi rozrywkami, jakie tylko przyszły nam do głowy ( na szczęście nikt nie wpadł na wspinanie sie po skałach wodospadu ).  Nosz tak to sie nie bawimy, miała być zimna, tak żeby mozna było spokojnie sie schłodzić i ogólnie zresetowac w tym upale. A tu taki zonk.  Zgłaszam reklamacje i następnym razem poproszę tak z 5 stopni mniej.

Domek publiczny

  Dylematy Potomka: - Mama, a ja zrobię domek na drzewie. Tylko musze jeszcze pomyśleć, czy to będzie domek tylko dla Piotrka, kotów i dla mnie, czy taki domek publiczny. Zatchło mnie nieco, ale zdołałam zachować kamienną twarz, unikając tym samym konieczności tłumaczenia dziecku co to jest "dom publiczny" :)

zachciało sie Kasi popływać....

 Pogoda piękna sie zrobiła, postanowiłam sobie popływać. Reszta rodziny wzgardziła rozrywką, no to niech sie wypchają, pojechałam sama. Dla przyspieszenia procedur od razu w stroju stosownym, kostium, klapki i pomczo. Żółciutkie jak kurczak i z króliczymi uszkami.  Wszystko piknie, ale nie dojechałam daleko, bo mi się zerwała w samochodzie linka sprzęgła. Szlag by to jasny, drugi raz w ciągu trzech miesięcy, a w ogóle to dziś trzy godziny wcześniej odebrałam samochód z warsztatu po przeglądzie.  Cóż możńa, poklęłam w duchu, po czym złapałam za telefon i do tatusia dzwonię po ratunek. Tatuś jak zawsze niezawodny, przyjechał po córeczkę. Ale że korek spory był, to przyjechał nie na parking, na którym kwitłam jako ta róża żółta, tylko w uliczkę obok. Do przejścia niedużo, może ze trzysta metrów. Ale wzdłuż ruchliwej ulicy, przy przystanku i generalnie mrowie a mrowie ludzkości sie tam przewala o tej porze.  I wędrowałam tak sobie chodniczkiem, w żółciutkim ponczo z uszkami, w klapkach i z

Krokodyl

 Dziecko bawi się filtrami do zdjęć. Ćwiczy na moim  portrecie. - Wiesz mamo, głupio wyglądasz z wyszczuplona na maksa twarzą. Całkiem jak krokodyl. Bezczelny.

Kanon muzyczny

  Grzesiek (lat osiem, tak dla przypomnienia) chodzi po domu i śpiewa: - ...dwór ma swoje zalety, po komnatach kobiety....  a my turlamy sie ze śmiechu. Ale w sumie repertuar całkiem niezły, chociaż jak już śpiewać o poetach Renesansu to mógłby o własnym przodku, skoro Kaczmarski napisał o jednym i drugim... (Cytat z piosenki Jacka Kaczmarskiego "Jan Kochanowski")

Analiza porównawcza klasyki literatury polskiej

Synek Starszy przyniósł listę lektur i komentuje: - Z tego co zrozumiałem, to Kordian przypomina Fikandra. Przez dwadzieścia pięć godzin na dobę duma, jaki ten świat jest smutny. Zobaczyłabym minę polonisty na takie porównanie :)))))

zmiana tematu

Grzechot przyznał się, ze oglądał filmiki, o których wie, że mu nie wolno. Tata zwrócił mu uwagę, ze nie taka była umowa i że młody człowiek jest ni w porządku. - Czy możemy już zmienić ten temat? Nudzi mnie. - Nonszalancko stwierdzil potomek wgryzając sie w kanapkę

trolling doskonały

Grzesiek wykopał w odmętach szuflad harmonijkę ustną i zaczął rzępolić przy śniadaniu. Piotrek zaczął zgrzytać zębami i po chwili otworzył paszczę: - Grzesiek, mam pomysł. Chcesz zrobić tajną skrytkę w swojej bazie na działce? Taką pod ziemią, żeby nikt niepowołany nie znalazł? Młody zawachlował uszami: - Pewnie że chcę! - To wiesz, możemy wziąć szczelne pudełko, ukryć w nim twoją harmonijkę dobrze zabezpieczoną, żeby nie zardzewiała. Zakopiemy je w tajnym schowku, żeby nikt ci jej nie zabrał. Oznaczymy miejsce patyczkiem, ale tylko my będziemy wiedzieć, co to oznacza. Co ty na to? - Super! - wrzasnął Grzechot i poleciał szykować pudełko. Co prawda po chwili wymyślił, że w skrytce schowa również klucz do skrytki, ale Piotrek mu to wyperswadował.  Teraz szykują opakowanie, a Grzesiek jeszcze usiłuje dać Piotrkowi jakąś nagrodę za fajny pomysł..... Będzie ciszej :)

nowa rozrywka

Jak powszechnie wiadomo, wariatka to moje drugie imię. Im głupszy pomysł, tym lepiej. Zadzwoniła do mnie koleżanka z pytaniem, czy nie miałabym ochoty na morsowanie? Ja i morsy? Co jakiś czas sie zastanawiałam, widząc jakieś filmy czy zdjęcia, czy tym ludziom wymroziło ostatnie szare komórki, że zamiast zawinąć sie w ciepły kocyk, włażą zimą do wody??? W tej sytuacji decyzja mogła być tylko jedna. W efekcie od prawie dwóch miesięcy regularnie (no, mniej więcej) włażę sobie do jeziorka przyprawiając o dygot Krewnych I Znajomych Królika. Poznałam cudowną bandę wariatów takich jak ja. I jeszcze zaraziłam trzy czwarte rodziny - jedynie Wąż Starszy  odmawia moczenia w lodowatej wodzie. Za to Grzesiek jak usłyszy o jeziorku, to od razu leci po kąpielówki i bardzi dzielnie wchodzi coraz głębiej. Ta rodzina nigdy nie była normalna....