Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2009

winny

Dialog Małża z Potomkiem: - Piotrusiu, nie wyspałem się dzisiaj, ktoś się strasznie rozpychał w łóżku. NIe wiesz przypadkiem , kto? - Gusia - odpowiada dumnhie malec, który w środku nocy wpakował się nam do łóżka. (Agra, zwana Grusią, to nasza psica)...   Zwierzaki są po to, żby mieć winnego pod ręką...

koncentrat pomidorowy.

Robiłam pomoidorówkę. Ukochana zupa moich chłopaków, jak jest, to mogę już nie gotować drugiego. Otworzyłam słoik z koncentratem, a tu zonk! pleśń. Sprawdziłąm datę przydatności - jeszcze ho ho i kangury. No to się zjeżyłam i napisałam maila z reklamacją do porducenta, niech sobie nie myślą. A co. Trzeba przyznać, skontaktowali się błyskawicznie, pan bardzo miło przeprosił i powiedział, że chciałby w ramach rekompensaty podrzucić parę drobiazgów... Parę drobiazgów oznaczało: kalendarz -notes kalendarz ścienny blok na biurko do mazania notatek, z przeznaczeniem dla naszego dziecia - usłyszał go w tle, jak rozmawiałam 10 puszek warzyw konserwowych różnych musztardy różne - też kilka rodzajów sok pomiodorowy koncentrat pomidorowy keczap ogórki konserwowe paprykę w słoiku i coś tam jeszcze, nie pamiętam. W sumie jak wrzucał kolejne słoiki do siaty, to mi się oczy robiły coraz większe.... tyle tego, że sama nie byłam w stanie dygnąć torby - też dostaliśmy, porządna zakupowa. Tr

klucz

Świt. Zadzwonił budzik. Zgasiłam go szybciutko, zanim się dzieć obudzi, i poczłapałam do łazienki. Chlapię się radośnie pod prysznicem,  a tu nagle jakieś podejrzane dźwięki słychać. Jakby... chrobotanie klucza w zamku? Wychynęłam z kabiny, sprawdzam klamkę. Zamknięte na głucho... Co sie okazało. Potomek sie obudził. Wlazł do łazienki i wyciągnął z szafki dyżurny klucz. Wyszedł, zamknął za sobą drzwi - fajnie, że zapamiętał, od jakiegoś czasu usiłuję go tego nauczyć. A potem zamknął drzwi dokładniej, na klucz. A ja w środku, goła i mokra. Małż śpi snem sprawiedliwego. Ja muszę lecieć do pacjentów... No to sugestia do synka - obudź tatę. Już po chwili rozlegają się radosne okrzyki: Kakuś, kakuś!!!. I gniewny pomruk spod poduszki. Jak się przyłączyłam do  synka, to małżonek nieco oprzytomniał. Poprosiłam ładnie, żeby mnie wypuścił... A wszystko przez to, że nasz zamek w drzwiach do łazienki lubi stroić fochy i zdarza mu sie samoistnie zatrzasnąć. Więc stąd klucz w szafce, żeby ofiara m

wspomnienia ciążowe

Jakoś tak mi sie zbiera co jakiś czas. Powspominam sobie, a co mi tam. Jak pod koniec ciąży (na dwa tygodnie pred porodem) pojechałam na ślub kuzyna gdzieś na śląsk - z torbą szpitalną w bagażniku na wszelki wypadek, w eleganckiej jedwabnej kiecce (mojej mamy) i w domowych klapkach. Inne buty nie wchodziły w grę, miałam za bardzo spuchnięte stopy. Dojechaliśmy do tegoLublińca, lekko spóźnieni, dopadamy kościoła... A tam widok pod ołtarzem jakby nie pasujący,  więc szybkie pytanie do kogoś przy drzwiach - czy to Agata i Adam? nie!!! no to szukamy właściwego kościoła...  W końcu znaleźliśmy, sympatycznie było. Ja z brzuchem wystającym na metr do przodu przynajmniej nie miałam problemu w kolejce - co kto zobaczył, to się odsuwał i zaczynał uważać, zeby łokciem nie przywalić... Albo jak w dniu, na który miałam wyliczony termin, poszłam sobie na koncert Jacka Kowalskiego ... Wbrew pozorom nie był to aż taki idiotyzm, jak wygląda. Torba - w bagażniku. Obstawa - była, moi rodzice też się w

chorujemy

chorujemy wszyscy. Młody najzdrowszy. nie mam siły sie z nim bawić, zajmować się, karmić, zmieniać pieluchy. NIepedagogicznie włączyłam mu telewizor, jak poprosił to jeszcze puściłam z dvd sceny z życia smoków i oddycham z ulgą, jak nie zawraca mi głowy.

los jest złośliwy

Ano właśnie. Zaczęło sie od tego, że dzieć jest znowu chory, szlag by to jasny. Pogadałm z koleżanką, ktróra zasugerowała postawienie facecikowi baniek, dodając , żę może mi pożyczyć zestaw bezogniowych. Bo ogniowe posiadam, ale młody jeszcze nie miał stawianych i może sie wystraszyć. Ok, pognałam do koleżanki po bańki. Truchtem dopadam do wejścia do klatki schodowej, jakaś pani wchodzi przede mną i uprzejmie przytrzymuje mi drzwi. Uprzejmie podziękowałam, po czym popatrzyłam i trochę mnie zatkało. Ją zresztą też. to była ex mojego M. Kiedyś się ... przyjaźniłytśmy to za mocne słowo, powiedzmy, ze z nią i jeszcze dwiema dziewczynami tworzyłyśmy paczkę na studiach. Ona potem zerwała z facetem, każąc mu sie wynosić i nie wracać, i pech polegął na tym, zę on to wziął na serio. Jak sie okazało, ona nie. Niedługo po ich zerwaniu zaczęłam z nim chodzić (nie zerwali ze względu na mnie, jakby się kto pytał, ja sie pojawiłam później w tym równianiu). natomiast zanim oni sie rozstali obiecałam

Geniusz?

Chyba tak. Mowa oczywiście o moim dziecku, bo jakże by inaczej. Z małżem zastanawialiśmy się, co robimy dalej teraz - po jego powrocie z pracy. Małż optował za wyjściem jeszcze na sanki, ja twierdziłam, że za późno (po 19) i trzeba młodego już kłaść spać. Jak wyjdziemy, to przed 21 się go nie ulula. A cały wic polega na tym, że dzieć cwany jest już okropnie, więc wyżej wzmiankowaną dyskusję toczyliśmy in english, aby nie kłócić się potem z dwulatkiem, który będzie koniecznie chciał na dwór, jeśli tylko usłyszy, że istnieje taka opcja. Nie pomogło. Mały przyniósł buty i poinformował, że on chce iść.... Przecież to dziecko NIE UCZYŁO SIĘ angielskiego!!!!!!! nie należę do nawiedzonych mamusiek, które muszą angielski w pieluchach, a w ogóle już w ciąży mają zaplanowaną ścieżkę kariery dla potomka aż do habilitacji.  I nie rozmawiamy z małżem w tym języku codziennie, zwłaszcza, że nasza znajpomość jest raczej skromna, więc filozoficznych dyskusji to nie damy rady... Jeśli wyglądałam na

niespodzianka z opóźnieniem.

Rura pękłą. Ale jest zimno. (Dlatego pękłą). W związku z temperaturą wodociągowcy nie będą na razie rozkopywać skamieniałego gruntu i naprawiać usterki, tylko poczekają, aż się zrobi cieplej. Zwłaszcza, zę to mała usterka, mają większe. I teraz pytanie: czy ja mam wypuszczać z wanny ten zapas wody, czy go trzymać, aaż zakwitnie (i aż wyłączą wodę z zaskoczenia)? Do tego już wiemy, że jak wyłączą wodę, zęby naprawiać, to wyłąćzą też ogrzewanie. Zimno mi na samą myśł. Wracam wczoraj do domu po stażu.  W tramwaju zauważyłąm, zę dostałam jakiegoś dziwnego smsa od małża. No to dzwonię wyjaśni9ć, o co chodzi. W tak zwanym miuędzyczasie zeszłam do metra, czekam aż odbierze. Zgłasza sie poczta, więc próbuję drugi raz. Udało sie, pytam o co chodzi, bo ja już jadę do domu, jestem w metrze na wilanowskiej. I słyszę w odpowiedzi: na wilanowskiej? poczekaj, ja też, tylko wysiądę z pociągu!!!! Jechał pociągiem w przeciwnym kierunku i jeszcze zdążył wyskoczyc... Wniosek z tego płynie, że najłatwiej

Niespodzianka

Pojechaliśmy na rodzinne multi-urodziny. W sumie trójka jubilatów, spęd rodzinny średniej wielkości, jakieś 27 osób, jeśli dobrze policzyłam.  Ogólnie sympatycznie, Piotrek pobawił sie ze starszym kuzynem, pogadaliśmy. Wracamy do domu - na wejściu do klatki schodowej w sąsiednim bloku podejrzana karteczka. Na parkingu samochód wodociągowców. Uj, niedobrze to wygląda. Najgorsze obawy się potwierdzają - u nas taka sama kartka wisi i nie chce przestać. Jutro nie będzie wody, od 8 rano, przewidywany czas naprawy 16 godzin. Tyle dobrego, że mały będzie w żłobku - o ile tam też jakaś rura nie walnie... Ja na stażu, małż w robocie. Pozostaje pytanie, czy na pewno naprawią, rury pękają jak głupie i może się okazać, że nie wyrabiają z robotą. A zostać na parę dni bez wody, to ja dziękuję przy takiej temperaturze. A jeśli jeszcze padnie ogrzewanie, to będzie dramat.... Ja jestem zmarzlak i NIE CIERPIĘ ZIMY!!!!!!!

Usypianie c.d.

Uduszę młodego. Powinien dawno słodko spać, wtulony w ukochanego misia. A gadzina jedna stale wyłazi - mama, skarpetki, siusiu, kupka, tata poczytaj, mama stań na głowie. Cholera jasna, o tej porze dzieć ma spać i kropka!!!!

usypianie...

...to zajęcie Szanownego Małżonka. Zwaliłam na niego tę radosną fuchę na etapie odcycowania - mnie by sie nie udało wytłumaczyć, że bar zamknięty, a u taty baru po prostu nie ma i po temacie. A poza tym, panowie mają mało czasu dla siebie, bo M dużo pracuje, więc te pół godziny jest tylko ich. Zawsze znajdę jakieś wytłumaczenie, prawda? A dzięki temu ja sobie spokojnie stukam w klawiaturę i nie muszę tłumaczyć malcowi, że pora spać. Mam ochotę powydawać pieniądze. Co jakiś czas tak mi się zbiwera i poszłabym na ciuchy, kosmetyki, albo do księgarni, wszystko jedno. Nawet spożywczy może być. Ale się nie da..... W takim nastroju lepiej siedzieć w domu.

Noworocznie 189

P rzetrwaliśmy sylwestra. To najważniejsza informacja. Pies, jak co roku na prochach - naćpany równo, ale i tak się trząsł jak świńskie nogi w galarecie. kot nieco spokojniej, ułożył sie na swoim ulubionym kawałku podłogi przy drzwiach i generalnie miał pod ogonem wszystkie hałasy. Dzieć - najpierw na spacerze się wystraszył. Spacer był niezbędny, bo trzeba było wyjść z psem, zanim zaczną strzelać na dobre i wynieść śmieci. Potomek na początku marudził i się bał, ale jak mu wytłumaczyłam, że te śliczne iskierki na niebie są nieodłącznie związane z bumbumami, to zaakceptował - zażyczył sobie wzięcia na ręce i z bezpiecznej kryjówki maminych ramion rozglądał się za iskierkami. Doszło do tego, że musiałam mu obiecać, że go obudzę o północy, bo wtedy będzie dużo iskierek.... W tym celu M nastawił budzik - padłam jak pies Pluto, jedna lampka grzańca spowodowała, że zachrapałam niczym starszy sierżant sztabowy. Ekonomiczna jestem, odrobina alkoholu wystarczy, żeby mnie uśpić. Wracając do tem