Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

kiedy nie wolno się śmiać

kwiatek z kolejnej awantury młodego. Szanowny pan wrzeszczy do mnie: - Nie lubie cię!!!! Jesteś zwykła nitka!!!! (przynajmniej tak zrozumiałam ten ryk z innego pokoju). Razem z Teściową zaczełyśmy chichotać. A tu rozlega się dalej: - Nie wolno sie śmiać, jak ktoś brzydko kogoś nazywa!!!!! Zdaje się, ze powinnam się zawstydzić, ale okazałam sie niewyuczalna. Ryknęłyśmy śmiechem ponownie.

wymiękam

Nie mam już siły. Dla piotrka ten okres jest bardzo trudny. Znudzony potwornie, zdenerwowany, wkurzony, że nie może wychodzi na dwór czy bawić sie z kolegami, usiłuje wymuszać na nas różne rzeczy. Zmęczony siedzeniem w domu. Ja też jestem bardziej drażliwa, boli mnie ta noga, chodzenie o kulach jest niewygodne  trzeba zwyczajnie nabrać wprawy, a ja mam NIE chodzić. Przeszkadza mi hałas, szybciej sie wkurzam., nie mogę pójść do niego, nawet, jesli słyszę, ze naprawde jest kłopot wymagający mojej obecności . Skorupiak zarżnięty do imentu, biega do pracy, orze w domu, walczy z humorami Piotrka.... Słowem atmosfera jak w rodzinnym grobowcu. Dziś wieczorem Pitorek od dobrej godziny urządza koncert. Najpierw okazało się, że płytki Była Sobie Ziemia są porysowane - a chwilę wcześniej tłumaczyłam mu jak chłop krowie w rowie, żeby zaczekał  na tatęz wkładaniem do laptopa. Nie, uparł sie, ze musi teraz sam - i zniszczył. potem była kolacja - nie chciał pójść wtedy, kiedy był na to czas. Po

S...ki ciąg dalszy

Nie ma lekko, życie nam nie daje chwili spokoju. Zapomniałam wczoraj dorzucić  do koszyka nieszczęść, ale co się odwlecze to nie uciecze. Otóż jak już pisałam, byłam z Piotrkiem na ostrym dyżurze okulistycznym, żeby mu sprawdziili, czy to czerwone oko to powikłania poospowe, czy coś mniej groźnego. Na szczęście okazało się, że zwykłe zapalenie spojówek. Ale dostał krople do oczu, na receptę. Po powrocie do domu mama wzięła tę receptę, wzięła moją z urazówki i pojechała do apteki. A tam wyszło, że przytomna pani dr owszem, podpisała się, ale zapomniała przybić pieczątkę.... Do tego ponieważ był tam stempel ostrego dyżuru, to pediatra nie może jej przepisać i wystawić ponownie, trzeba jechać z powrotem do szpitala.  W tak zwanym iędzyczasie jeszcze przyjrzałam się tej recepcie dokładniej i wszystko mi opadło. Pani dr nie dość, że się nie podstemplowała, to pokopała dane. To znaczy, jak spisywała z rodzinnej legitymacji ubezpieczeniowej męża, to jako pacjenta wpisała imie i nazwisko S

kulawiec

Dzisiaj przyjechała do nas Teściowa h.c. - głównie po to, żeby mnie pilnować, żebym nie łaziła. No ale jak mam nie łazić, jesli siedzę w domu z potężnie znudzonym czterolatkiem, który poziomem energii przypomina wulkan? Ponieważ Mama dzielnie ganiała z nami wczoraj, pilnując Piotrka, jak kupowałam stabilizator i potem w szpitalu na dyżurze, więc dziś chciałam jej dać odpocząć - w końcu nie należy dziadków za bardzo eksploatować, bo się zepsują ;). Poprosiłam Teściową o pomoc w zagospodarowaniu Piotrka i upichceniu czegos na obiad. Kochana kobieta postanowiła przywieźć nam klopsa. NIestety, jako osoba nie posiadająca psa, jest całkowicie pozbawiona właściwych odruchów. Na przykład takich, że się nie zostawia torby z mięsem na podłodze..... Nie wiem, które z naszych zwierzątek dokonało tego niecnego czynu, ale fakty są bezlitosne: w torbie zostało elegancko wymiecione opakowanie po mięsie i tyle.... Osobiście bardziej podejrzewam kota. Na razie dostaję cholery z powodu własnego kalec

silna kobieta jestem

Tytuł notki  stanowi wniosek ogólny z wizyty u specjalisty i ogólnie dnia wczorajszego . Jak u przemiłego zresztą pana doktora odpowiedziałam na milion pytań w ramach wywiadu lekarskiego, to on powiedział głośno to, co sama pomyślałam - dziewczyno, ty masz na głowie tyle, ze wszystkich stron, że nie ma siły, żeby cię nie bolała. Doszliśmy też do wniosku, zę jestem złośliwa, bo przyszłam  i zwaliłam mu na biurko te wszystkie moje kłopoty, a on pomóc może mi tylko troszeczkę na jeden z nich. reszta jest niemedyczna, albo medyczna prehistoryczna i nie jego działka. Dobrze mi zrobiło odgadanie sie  u kogoś, kto rozumie, przy okazji usłyszałam pytanie, którego w życiu bym się nie spodziawała idąc do lekarza: - A dlaczego nie chodziłaś na fakultet z neurologii na studiach? Prawda była taka, że nie interesowało mnie to aż tak, poza tym te zajęcia były wieczorem, a ja jestem jednak zwierze poranne i zajęcia późniejsze niż o 16 to dla mnie nieszczęście. Przez dwa lata studiowałam co innego

jak nie urok, to s...ka

Prawdę mówiąc, mnie, osobie gadatliwej, zaczyna brakować słów. Zwłaszcza tych niecenzuralnych. Wczorajszy dzionek zaczał sie całkiem normalnie, poza tym, ze Piotrek był fioletowy nadal, znudzony potężnie i pełen energii. Ja miałam w planach urwanie sie dziecku ze smyczy - tatuś na dyżur, a ja do lekarza z wynikami badań. Rozpusta pełna, nie ma dwóch zdań, ale po tygodniu siedzenia w domu z Piotrkiem i to dobre. Z wyników wyszło to, co podejrzewałam, aczkolwiek wcale sie nie ucieszyłam. Dostałam kolejne leki - tyle dobrego, ze recepty z literką P sa refundowane w prawie w całości - za 4 opakowania  i coś tam jeszcze poza receptą zapłaciłam siedem z groszami. Potem jeszcze wpadłam na chwilkę do rodziców po coś tam - i tu się skończyły dobre czasy. Po powrocie do domu razem ze Skorupiakiem obejrzeliśmy oko Piotrka - od paru dni prawe robiło sie coraz bardzej czerwone, a ponieważ ospa potrafi dawać bardzo wredne powikłania, stwierdziliśmy, zę go jednak pokażemy pediatrze. Podjechaliś

kobieta

Znalazłam w sieci cos pięknego. To tak na poprawę humoru wszystkim wątpiącym w siebie kobietom (sobie też): Kiedy Pan Bóg stworzył kobietę,pojawił się anioł i spytał: - czemu tyle czasu Ci to zajęło Panie? Pan mu odpowiedział: Widziałeś zamówienie? Musi być całkowicie zmywalna, ale nie plastykowa, ma 200 ruchomych części, działa na kawie i niewielkiej ilości jedzenia, ma łono, w którym się mieści 2 dzieci naraz, ma taki pocałunek, który leczy każdą rzecz – od startego kolana do złamanego serca. Anioł starał się powstrzymać Boga: To jest za dużo pracy na jeden dzień, lepiej poczekać ze skończeniem do jutra. Nie mogę - powiedział Bóg. Jestem tak blisko skończenia tego dzieła, które jest tak bliskie memu sercu. Będzie myśleć? - spytał anioł Pan Bóg odpowiedział: nie tylko będzie myśleć, ale rozumować i negocjować. Anioł zauważył coś, zbliżył się i dotknął policzka kobiety. Wydaje się, że ten model ma skazę. Powiedziałem Ci Panie, że starałeś się dać za wiele rzeczy. To nie jest ska

głupie sny

jakieś głupoty mi sie śniły, wiekszość zdążyłam już zapomnieć. Ale jedno utkwiło mi w świadomości. Budzę się w nocy, jakies zamieszanie. Skorupiak zaaferowany czymś mocno miota się koło mnie. Pytam, co się stało, że nie śpisz. Odpowiedź: - przyjmuję twój poród, zapomniałaś? - Aha. To ja idę spać, obudź mnie rano. Rano faktycznie koło mnie zaistniał mały facecik o imionach Marcin Adam (kombinacja nie do przyjęcia, kojarzy mi sie z jednym takim nawiedzonym). Jeszcze pytanie kontrolne do Małża: - a łozysko też urodziłam? - O kurczę, zapomniałem... A przy okazji okazało się, ze moje ulubione mięciutkie poncho zostało rozkawałkowane i małżonek szanowny pozszywał je pracowicie... żyłką wędkarską. Nie ma to jak kretyńskie sny. Chyba coś za dużo zjadłam na kolację  albo co.

Argument

Korzystając z tego, zę Piotrek jest juz w lepszej formie i nie muszeę stale go przytulać, postanowiłam posprzątać łazienkę. Od dawna już wołała o to, ale nie miałam chwili na takie gruntowne porządki. Wysprzątałam, błyszczy i pachnie, aż miło. Wieczorem pora kłaść potomka spać. I oczywiście - prysznic i kolejne kropkowanie na fioletowo. Młody coś niechętnie nastawiony do procedury, jeszcze by pobrykał. Szuka, szuka, czym by tu matke skołować, zeby móc sie jeszcze pobawić. I znalazł: - Mama, bo ja nie chcę iść pod prysznic, żeby nie niszczyć twojej pracy!!!!!    

pomocy!!!! 146

ja wiem, ze już o tym było. ALE DAM KRÓLESTWO ZA KÓŁKO DLA CHOMIKA W ROZMIARZE PIOTRKOWYM!!!!!!!!!! Nie wyrabiam. Młody w fioletowe kropki (a miejscami raczej fioletowy w białe kropki) czuje sie świetnie. Wysyp się skończył, juz nie swędzi, gorączki nie ma. I szaleje.... Biega tam i z powrotem, bawi się z psem piłeczką, pokrzykuje radośnie - pełnia dziecięcego szcześcia i koszmar rodzica. Jak pomyślę, ze siedzi w domu jeszcze przez co najmniej 6 dni, to siwieję z miejsca....

W fioletowe kropki

Tak właśnie wygląda teraz Piotrek. I będzie wyglądał przez najbliższy czas. Przyczyna jest prosta - ma ospę. Wczoraj był jakiś marudny, a dzis wydzwoniły mnie panie z przedszkola, ze ma powyżej 38 i skarży się, ze go głowa boli. poszłam, zabrałam, pani Basia pokazała mi kropki na Pietruszce - więc od razu do pani dr, tylko z przystankiem na zmierzenie temperatury. Dzięki informacji o tym, co podejrzewam czekaliśmy niedługo - normalnie dostać sie bez numerka to horror, trzeba odczekać, aż wejdą wszyscy pacjenci z numerkami, a ci przychodzą i przychodzą... A tu tylko zapytałam, czy przyjmie dodatkowo takiego podejrzanego, po czy poszliśmy sobie do izolatki i po chwili pani dr sama przyszła, więc było bez żadnych kwasów kolejkowych. teraz przede mną ciężkie dwa tygodnie, bo Pietruszka, która sie nudzi to piekło i szatany - jeśli nie ma naprawdę wysokiej gorączki, to jest żywiutki i pełen energii....    

Podwójne życie kota

Buszowałam sobie po rozmaitych blogach szukając czegoś nowego a ciekawego. I znalazłam. fotoblog dla odmiany, koci konkretnie rzecz biorąc. Ponieważ koty bardzo lubię - zajrzałam. I mnie zatkało. Ze zdjjęć patrzyl na mnie MÓJ KOT!!!!!. Duży, czarny, tym samym kształcie głowy - po prostu identyczny. Jakoś się pozbierałam po wstrząsie, ale przez jakiś czas patrzyłam podejrzliwie na kocura - który sie tym wcale nie przejmował. Jak zwykle. Za to zajrzałam głębiej w owego bloga - w końcu jak jest dużo fajnych kocich zdjęć, to warto obejrzeć. I przeżyłam kolejny wstrząs, tym razem większy. Tamten też ma na imię Czort! Gdyby nie to, ze jest młodszy o siedem lat, to bym uznała, że moje kocisko wypuszcza się na znacznie dalsze spacery, niż się do tego przyznaje. A tak to mogę sie tylko pozastanawiać nad tym, czy nasi nadworni weterynarze na pewno wycięli mu wszystko, co należało te dziesięć lat temu? Bo może jednak coś przeoczyli i Czorcik ma stadko przystojnych, czarnych dzieci???? Jeste

dostałam nagrodę :)

Całkiem nie miałam dziś pomysłu na notkę - więc nie zamierzałam jej pisać, bo jak wiadomo, milczenie jest złotem i szkoda tracić taką dobrą okazję do nie mówienia niczego. Ale okazało się, ze pomysł pojawił się sam, a ściśle rzecz biorąc podrzuciła mi go Witaminkaa nominując mnie do Kreativ Blogger Award - za co dzięki wielkie składam.                                                                     Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że jeśli chodzi o nagrody blogowe, to byłam świadoma istnienia tylko konkursu na Blog Roku, a to zdecydowanie za wysokie progi na moje krótkie nogi. A tak jest mi bardzo miło - dziękuję :) Prawdę mówiąc, mam zagwozdkę, gdyż zabawa jest podobna do tej, w której juz brałam udział - czyli do tagowania blogów. Tyle, ze tam nie było takiego fajnego znaczka, bo poza tym -  bez różnicy. Tam trzeba było nominować 10 kolejnych blogów i napisać 10 rzeczy o sobie. Tym razem  - tylko 7 (blogów i informacji)  I teraz się zastanawiam - czy powtórnie pisać o

Pieśni potomka 2

Piotrek chodzi i śpiewa: - kolor to podstawa, kolor to podstawa.... - zmienia melodię, rytm, tonację. i pojawia się tradycyjne pytanie: Skąd on to wytrzasnął????

mężczyzna w kuchni

Zajrzałam dziś do lodówki z zamiarem przygotowania sobie jakiegoś obiadu i zazgrzytałam zębami. Przyczyną był mój najukochańszy Skorupiak. Otóż w niedzielę porzuciłam panów i sobie poszłam przed południem z domu, zapowiadając, że wrócę około 13, prawdopodobnie głodna jak wilk. Mężczyźni mego życia postanowili zrobić obiad. I chwała im za to, zwłaszcza, ze Małż gotuje całkiem nieźle - ostatnie jego dzieło, zupa gulaszowa, było rewelacyjne. Z kucharzeniem Małża jest tylko jeden problem. Nie jest w stanie przyswoić pojęć ilościowych, ani faktu że jedzonko ugotowane dziś jest smaczniejsze od tego przedwczorajszego. I że wolę sobie codziennie obrać te dwa ziemniaki (a może dla odmiany ugotować kaszę gryczaną?), niż wcinać resztki z tygodnia. W rezultacie panowie ugotowali jakąś chorą zupełnie ilość ziemniaków, z części zrobili zapiekankę (całkiem niezłą), do tego garnek pomidorówki (na specjalne życzenie potomka), przygotowali jeszcze 4 kurze nogi do pieczenia (swoją drogą, czemu czter

kolęda w wersji dziecięcej

Piotrek chodzi po domu i śpiewa kolędy: ...anieli grają, króle witają, pasterze śpiewają, życzenia składają, i całuski przesyłają... NIe ma jak własna interpretacja :)

słowotwórstwo

młody gania u moich rodziców i złapał psią zabawkę - taką gumową kulkę z kolcami na sznurku. - Piotrek, nie machaj tym bo możesz uderzyć siebie albo kogoś i zrobić krzywdę. Najlepiej odłóż do wiaderka (tam mieszkają wszystkie psie skarby). - Nie mogę, bo to jest mój nałożnik. Nieodrodny syn swej matki, która kiedyś stworzyła słowo "skopulatka"  oznaczające pewien konkretny kształt kawałków puzzla. Rodzina wówczas zapluła się z radości, ale słowa używa do dziś.... :)

melanż

Pojechaliśmy do moich rodziców. Ich mieszkanie ma tę cudowną zaletę, że można tam biegać w kółko, co też Piotrek skwapliwie wykorzystywał.  Ja siedziałam sobie z mamą na kanapie, a tata przysunał krzesło tak, że opierał rękę na poręczy kanapy tworząc szlaban dla Piotrka. Piotrek za każdym kółkiem uprzejmie prosił o otwarcie szlabanu i pędził dalej. W pewnym momencie zatrzymał się i stwierdził, że goni go Biała Czarownica. Włączył komunikator naręczny i poprosił Freda, żeby ten zadzwonił na policję z informacją, iż mają przyjechać i zatrzymać samochód w którym ściga go czarownica. Dostaliśmy prawie czkawki ze śmiechu wyobrażając sobie całą sytuację: Fred (czyli wyobrażony koń, szef całego stata piotrusiowych zwierzątek) korzysta z telefonu - zapewne komórkowego, tłumacząc glinom (jak najbardziej realnym), że po mieście gania zmotoryzowana wiedźma....  Do tego naręczny komunikator był jeszcze efektem ogladania "Było sobie życie" - tam takie mieli. Niesamowite jest to przemies

spotkanie 147

Urządziliśmy sobie z przyjaciółmi spotkanie. Pierwotnym pretekstem były minione święta, przed się nie dało, wiec było teraz. Sala wynajęta w zaprzyjaźnioym miejscu, do dyspoycji czajnik, podłoga, dla dzieciaków, stół i łazienka. czyki impreza składkoowa, jak za najpepszych czasów licealno-studenckich (zresztą zawsze tak jest i fajnie to działa). Niestety sporo osób nie mogło dotrzeć (głównie z powodu choroby poomstwa), ale trochę było i dzieciaki szalały. Niby tych małoletnich było tylko osiem sztuk, ale hałasu robili za dziesięć razy tyle :). Szkoda, że nie dotarła reszta, w pełnym składzie byłoby tego pędractwa dwa razy tyle. Fajnie było, mrowiło sie to pod nogami, zwłaszcza, jak się zaczęli bawić w berka. Za to zaskakującym elementem był sygnał, zę impreza sie kończy - otóż z bliżej niesprecyzowanych przyczyn włączył sie alarm pożarowy, wyło równo dość długo i nikt nie umiał wyłączyć. Nie paliło sie nigdzie, prawdopodobnie ktoś gdzieś (nie u nas, na górze była jeszcze jedna impre

Filozof

Jedziemy z Piotrkiem samochodem. Nagle z tylnego siedzenia dobiega głos: - Mama, ktoś, kto nie patrzy w gwiazdy, nie jest człowiekiem. Zatkało mnie. A młody dodał poważnym tonem: - Święte słowa, mamo. Skąd on to wziął???????

ekologiczne dziecko

Przede wszystkim, nie znoszę słowa "ekologiczne". Ostatnimi czasy jest stanowczo nadużywane i mam wrażenie, że przestało cokolwiek znaczyć. Podejrzewam, że na pytanie "Czy wie Pan/i, co znaczy słowo ekologia?" 90% społeczeństwa udzieli odpowiedzi twierdzącej. Po czym na prośbę o podanie definicji większość tej większości odpowie elokwentnie "Eeeeee". To tyle tytułem wstępu. Pora przejść do meritum. Otóż potomek mój jedyny (póki co) na gwiazdkę dostał między innymi pakiecik zacnych filmów edukacyjnych "Była sobie Ziemia". Tak, tak, to z tej samej serii, co "Było sobie życie", zapewne oglądane przez większość szanownych Czytaczy - bo w tamtych ponurych czasach niewiele było filmów dla dzieci przeznaczonych, a do tego jeszcze interesujących. (To nie znaczy, że teraz tych interesujących jest jakoś dużo więcej, ale zalew śmiecia poważniejszy i odłowić te wartościowe trudniej). Matka do tego jeszcze dołożyła dziecku globus - no i dzieć pr

tajfun - kto posprząta?

ostatnio zabraliśy się z Małże za robotę. Zaczęło się niewinnie - od przestawienia paru książek. Skończyło.... Wielkim Ogólnodomowym Tajfunem. To znaczy - przestawianie WSZYSTKICH książek, jakie mamy w domu. A mamy ich lekko licząc, tak z półtora tysiąca.... Oczywiście książki, to nie wszystko. Trzeba było przejrzeć i wywalić mnóstwo starych papierów ( właśnie napełniam trzecie pudło. I bynajmniej nie jest to pudełko po butach.) Do piwnicy wyleciało trochę różnych rzeczy, takich co to używa sie raz do roku albo rzadziej, ale jednak, wiec warto mieć. Poleciała biblioteczka - w ramach odgracania pokoju Piotrka - to był jedyny sposób, żeby przejrzeć ( i w większośći wywalić) mężowskie płytki CD. (tak przy okazji, mamy na zbyciu ponad setkę starych płyt CD - może ktoś  potrzebuje do ozdoby sali na jakąś imprezę? alboo do czegokolwiek innego?). Powstała spora skrzynka książek, które pojada do biblioteki. Trochę dubletów, trochę nielubianych tytułów lub autorów, trochę takich, co nic o n

Pan i władca

Małż ma gdzieś wyjść. Wziął buty w łapkę i chce sobie wygodnie zasiąść w fotelu, żeby je nadziać na odnóża. A tu... Niespodzianka. Fotel jest pełen śpiącego, rozwalonego kocura. Małż zaproponował kotu, żeby spadał w poszukiwaniu straconego czasu, albo czegokolwiek innego. Kot nawet wąsem nie ruszył. Małż popatrzył i zrezygnował. Przycupnął obok na pufie  i włożył buty ze zrezygnowaną miną. Widać, kto tu jest naprawdę ważny....

barany

Panowie poszli na męski spacer. W pewnym momencie Piotrek prosi tatę, zęby ten wziął go "na barana". - Piotrek, czy ty widzisz tu gdzieś jakiegoś barana? - zadał cokolwiek samobójcze pytanie ojciec. - Tak. Tu - odpowedział synek, pokazując łapką rodziciela....   A mnie po raz kolejny zadziwia powtarzalność niektórych wydarzeń. KIedyś, wieki temu, jak ja miałam jakieś trzy z kawałkiem, a mój brat  dwa, byliśmy na wakacjach. Poszliśmy z rodzicami na dług spacer, i młodszy dość szybko zaczął marudzić, żeby tata wziął go "na barana". Tata się nie zgodził, twierdząc, ze baranów nie dowieźli. Ale po jakimś czasie małe nóżki byly już bardzo zmęczone i tata zmiękł, złapał potomka i posadził sobie na karku. A potomek zapytał: - O, dowieźli?.... Czy takie bezczelne teksty to mogą sie przenosić genetycznie?

Pieśni potomka

W pokoju Piotrka rozbrzmiała pieśń: - Krzywa buzia, krzywa buzia, to u księcia Józia! Nie ma to jak żurawiejki... całe szczeście, ze na razie nie rozumiał co poniektórych, bo nie wiem, co by było, jakby zaśpiewał w przedszkolu na przykład "Hej dziewczyny, w góre kiecki, jedzie ułan jazłowiecki", albo "D...y mają jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza". :)

Tytuł 148

królestwo za kółko dla chomika, takie do biegania - w rozmiarze Piotrusiowym!!!!!

porządki w książkach

Postanowiliśmy wykorzystać długi weekend i fakt, ze Małż ma zapalenie gardła zdążające już powoli w kierunku zapalenia krtani. Czyli siedzi na zwolnieniu, nudzi się,  jest strrrrasznie silny... dopóki siedzi w fotelu. Zabraliśmy sie za przeglądanie książek. Kieedyś tam, zdaje się, ze rok temu, dostaliśmy w spadku po sąsiadce, która sie wyprowadzała, jakąś koszmarną ilość książek. Część jakoś się porozstawiało po półkach, reszta sie nie zmieścila i stała sobie upchnięta w kącie w skrzynce. A raczej dwóch. Zaczęło sie niewinnie - od przejrzenia tych dwóch skrzynek. Podzieliliśmy na te, które zostają na górze, te które idą do piwnicy (głównie lektury, których inaczej nikt do ręki nie weźmie), te do oddania do biblioteki i te na makulaturę. Potem poszło już lawinowo. Przegląd na półkach (wywaliłam między innymi stareńką trylogię Sienkiewicza, co to każda kartka była już osobno - no bo jak mamy porządniejszy egzemplarz, to nie ma sensu). Poleciało trochę takich rzeczy nie znanych i nie w

nie ma jak polszczyzna...

Poległam dzisiaj, powalona znajomością niuansów języka ojczystego wśród przyszłości narodu. Znany mi osobiście młodzian lat dwadzieścia kilka postanowil sie zaręczyć. Zdarza się, nawet w najlepszej rodzinie, z damą serca swego prowadza sie od dawna, nic też mi nie wiadomo, by zaistniały przyczyny tak zwane obiektywne - czyli bez jakichś ekscesów, wszystko w normie. Jakoś przy okazji świąt czy też Nowego Roku wybrał sie z wybranką (czyż nie pięknie to brzmi?) do dziadków, poinformować ich o tym doniosłym fakcie. I uczynił to w sposób następujący: - To jest moja potencjalna żona. Znając młodzieńca, nie sądzę, żeby ów lapsus  był zamierzonym żartem lingwistycznym. Witki mi opadły, jak to usłyszałam....  

co czytać czterolatkowi?

skończyliśmy dziś czytać z piotrkiem trzecią część Kronik Narnijskich. Zastanawiam sie trochę co dalej - ale chyba z Narni to mu jeszcze przeczytam tylko Konia i jego chlopca, bo dwie ostatnie (Siostrzeniec czarodzieja i Ostatnia bitwa) są słabsze, a Srebrne krzesło też mi sie jakoś nie zapisało w pamięci aż tak bardzo. Poza tym jest jednak nieco mroczniejsze, niż pozostałe części (w każdym razie jak na czterolatka).  Tak sobie myślę, ze może teraz zmienić całkowicie nastrój. Misia Paddingtoa bym mu poczytała, ale trochę sie boję, ze zacznie naśladować pomysły przedsiębiorczego niedźwiedzia, a tego wolałabym uniknąć. Może Muminki? A może Ronję, córkę zbójnika? Ferdynanda Wspaniałego? Alego Gatora? Ryżego Placka? Olgę Dapolgę? kurczę, tych książek, które znam i kocham (i mam na półce) jest taka masa, że nie wyrabiam sie z czytaniem, chciałabym od razu wszystko na raz. niech on sie nauczy czytać sam, będzie łatwiej... Wracając do Kronik Narnijskich, to, że nie pamiętam zbyt wiele z dw

skojarzenia 149

Czas na kładzenie sie spać. Przed kąpielą młody zasiadł w łazience na tronie. Ponieważ nie zapalił sobie światła, tata przechodząc obok nadrobił to niedopatrzenie. I rozległ sie okrzyk: - Tata, nie włączaj mi swiatła, ja lubię robić TO po ciemku!!!! - nie wiedzieć czemu oboje zaczęłiśmy się krztusić, choć młody nie miał na mysli bic zdrożnego. Skojarzenia to przekleństwo.... :)

in vitro po 60

Coś mnie ostatnio bierze na rozważania filozoficzno-życiowe na tematy, które (przynajmniej chwilowo) mnie nie dotyczą. Tym razem padło na in vitro w wieku póóóóźnym. Czyli te tak zwane sukcesy medycyny, co to trąbią, ze tak wspaniale, hurra, pani lat 68 jest w ciąży albo nawet urodzila dziecko. A ja sie pytam, komu tam na głowę cegła spadła. Tej kobiecie czy lekarzom, którzy wymusili na organizmie coś absolutnie sprzecznego z naturą. W końcu menopauza nie została wmontowana w człowieka tak sobie. Mój tata ostatnio po kolejnej dłuższej wizycie Piotrka - ktorego uwielbia (prawdę mówiąc, bliższe prawdy będzie powiedzenie, że jest kompletnie walnięty na punkcie wnuka), stwierdził wzdychając ciężko, że to jednak jest niegłupio urządzone, że w pewnym wieku już sie dzieci urodzić nie da i tyle. Rozumiem, że lekarze starają się przekraczać kolejne ograniczenia, ale może warto by sie najpierw zastanowić, czemu one mialy służyć? Nie z punktu widzenia egoistki co to "mnie sie należy"

pranie brudnych pieniędzy

Zajęłam sie praniem forsy. Do spółki z dzieckiem zresztą. Nie, nie było to przypadkowo wyprane w kieszeni spodni 1 zł. Działalność jak najbardziej celowa i kwota wyższa (niewiele, ale jednak). Zanim mi ktoś tu naśle CBŚ  - postaram się wytłumaczyć. Może zdążę, zanim panowie w kominiarkach wejdą mi razem z drzwiami. Wszystko przez programy dla dzieci, minimini konkretnie. parę dni temu przyuważyłam coś jakby przypominającego dawnego Pana Tik-Taka. Ta sama formuła, dorosły i stadko dzieci. Ówże dorosły poinformował przyszłość narodu polskiego, że forsa brudna jest i mnóstwo sie na niej gnieździ zarazków, w związku z czym niehigieniczne to. I należy tę forsę odczyścić co według pana prowadzącego miało nastąpić poprzez wymordowanie zarazków w wyniku zamoczenia kasy w soku z cytryny. Ja ciekawska jestem, wiec postanowiłam sprawdzić. Coś mi nie grało to mordowanie , ale co mi tam, można spróbować. Wycisnęliśmy z Pietruszkiem pół cytryny do filiżanki arcorocowskiej (a co, elegancja musi