Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018

Mi - dla Ciebie....

Obraz

wpuścić chłopa do kuchni....

Święta były trudne, z wiadomych względów. Kulinarnie najmniej problematyczne, bo nigdy nie mielismy zwyczaju szykowania tony żarcia, z którym potem nie wiadomo co zrobić, ale jednak trochę roboty było. Między innymi moje ukochane pierogi z kapustą i grzybami. Ulepiłam setkę, stwierdzając, że będzie na święta i potem też trochę obiadowo. Zamroziłam. Przed Wigilią zawiozłam do taty, razem z paroma innymi rzeczami i oddalam bratu, żeby się zajął, po czym poleciałam do pracy. Okazało się, że należało jednak udzielić bardziej szczegółowych instrukcji. Postawił garnek z wodą, po czym wrzucił tam całą torbę pierogów. Nie przyszło mu do głowy, że powinny mieć miejsce, dużo wody, a w ogóle to cała porcja to zwyczajnie za dużo na naszą niewielką gromadkę. W rezultacie był wielki kapeć . Łazanki z kapustą.  A wydawało mi się, że braciszek kuchennie jest całkiem ogarnięty....

kto późno przychodzi...

Wczoraj zawołałam towarzystwo na obiad. Węże pojawiły się od razu - jak to Węże. Skorupiak kończył jakąś robotę, zdaje się, że wieszanie firanek.  Nałożyłam na talerze nie czekając na niego, bo z doświadczenia wiem, że można by tak czekać godzinę. Faktycznie, zdążyliśmy zjeść, zanim dotarł. Zostawiłam mu na patelni pięć kawałków smażonej rybki starannie przykrytych pokrywką, jakieś ziemniaki, kapustę kiszoną, takie tam. Pod wieczór coś zesżła rozmowa na tę rybę i pytam, czy mu smakowała. - Jaka ryba? Jadłem same ziemniaki z kefirem, uznałem że wam tak smakowała, że zjedliście wszystko. Okazało się, że jakimś cudem kocury wydłubały rybkę nie zostawiając śladów. Cóż, było się nie spóźniać na obiad....

"Dobra zmiana" - trzeba rozmawiać

Tata wyciągnął mnie dziś na film "Dobra zmiana" Konrada Szołajskiego. Film w ramach festiwalu Watch Docs   - Prawa Człowieka w Filmie. Warto było. Nie będę spojlerować, ale to jest film dokumentalny o dwóch stronach sporu politycznego, z którego obie strony mogą być zadowolone. Nie szuka wad, szuka zalet. Pokazuje sposób myślenia.  I najważniejsze chyba podsumowanie tego filmu streścić można w tym, co powiedział po seansie reżyser. Jeden z drugoplanowych bohaterów po obejrzeniu filmu ze zdumieniem stwierdził, że po tej drugiej stronie też są ludzie, a nie potwory. Ludzie, którzy maja inny pomysł na takie czy inne aspekty funkcjonowania Polski niż on, ale chcą dla tej Polski dobrze. Ludzie, z którymi da się rozmawiać, można rozmawiać i trzeba rozmawiać. I to jest wielka wartość i przesłanie, które powinno pójść w świat. Trzeba rozmawiać. Usiąść przy piwie, herbacie, precelkach, co kto lubi -  i z ciekawością, z otwartością posłuchać tego, co ci z "drugiej strony muru&

plany plany....

Na jutro miałam zaplanowany intensywnie biegany dzień. Rano Grzechotka odstawić do przedszkola, zabrać od taty Grandę i na 9 zawieźć ją do weta na sterylizację, potem galopem do Instytutu Hematoligii i Transfuzjologii załatwiać podopiecznemu citową konsultację przed przyjęciem do szpitala, odebrać psa, odebrać Grześka z piłki po przedszkolu. Skorupiak rano na roraty, wieczorem też coś tam ma, wróci późno. I nic z tego, wali się wszystko. Grzesiek ma 39 stopni. Do przedszkola nie pójdzie, ktoś musi z nim zostać. Do tego u weta coś pokiełbasili i przed chwilą dowiedziałam się, ze jest łapanka na lekarza, który zoperuje Grandę, bo pani, która miała to jutro zrobić, nie ma dyżuru. A tata dostosował plany do operacji jutro i nie chce się zgodzić na kolejna zmianę terminu.  Jedna moja podopieczna chyba by apopleksji dostała, gdybym znowu poszła na zwolnienie. Jej syn już się rzucał o moje nieobecności, ale ona zdaje sobie sprawę, ze jak zażąda zmiany opiekunki to może trafić dużo gorzej.

Pilna wiadomość

Grzesiek ma paskudny zwyczaj przyłażenia do nas od łóżka w środku nocy. Wmeldowuje się pomiędzy nas, rozpycha, jeśli trzeba, żeby się zmieścić, nabijając nam przy tym kolejne siniaki i śpi słodko do rana. My zazwyczaj już nie bardzo. Walczymy z tym, bo po takiej nocy oboje ze Skorupiakiem jesteśmy nie do użycia. Dzisiaj syneczek kochany też przylazł. Docenić należy, bo nie o trzeciej w nocy tylko o ósmej rano. Wlazł na łóżko i scenicznym szeptem oznajmił: - Mama, muszę ci coś powiedzieć na uszko. Mama twardo spała, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Niestety Wąż nie dal się zbyć. Powtórzył jeszcze ze dwa razy, aż w końcu osiągnął sukces - matka otworzyła jedno oko. - Czemu mnie budzisz, gadzie jeden? - Mama, ja dziś nie przyszedłem do was do łóżka w nocy!!!!!! I poszedł sobie.   No naprawdę nie byłam tego świadoma!!!!