Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2016

marsze dla życia i rodziny

Obraz
No i kolejny marsz w obronie życia i rodziny, tym razem w Kielcach. Z inscenizacją porodu, krzykami rodzącej i pocieszającym osobnikiem, który zapewniał "matkę", że jak się urodzi syn, to tatuś dziecka na pewno do niej wróci, bo przecież każdy mężczyzna chce mieć syna. Jak o tym czytałam, to mi się nóż w kieszeni otwierał. Pierwsze pytanie, jakie mi się natychmiast nasunęło, to co zrobi tatuś, jeśli jednak okaże się, że noworodek nietaktownie jest dziewczynką. Wszak warunkiem sine qua non powrotu nieobecnego ojca miało być posiadanie penisa przez potomka. Ówże pocieszyciel miał być ojcem rodzącej, więc kolejne pytanie, to jak on poradził sobie z traumą sprzed lat, gdy obecna na schodach rodząca okazała się być przedstawicielką   płci mniej wyczekiwanej. Dalej - cóż za tatuś pozwala własnej córce rodzić na schodach, już mógłby chociaż kawałek płaskiej powierzchni jakiejś znaleźć, osłoniętej nieco przed słońcem i gawiedzią. Ale cóż, czepiam się i tyle.   A wszystko dlate

eksplorator

Koty zwiedzają balkon. I okolice. Dziś w pewnym momencie zobaczyłam Bramsla siedzącego z ogłupiałą miną na parapecie z boku balkonu sasiadów. U nich jest dzikie wino oplatane wokół słupa, u nas nie, bo jest szlachetne. nalsze smaczniejsze ale ich za to bardziej nadające sie do wspinaczki. Mam tylko nadzieję, że mi kiciusie nie będa sie po tym winie wspinać na drugie piętro do sąsiadów w pionie obok.....

Podlewanie

Planowałam podlewanie ogródka. Dojść nie mogłam ale w końcu się zawzięłam. Od razu podlało sie samo , całkiem przyjemna ulewa. Nie można tak częściej?

... i że Cię nie opuszczę nawet na krok...

Tak wygląda podejście do życia mojego psa. Nie mogę nogi postawić, bo wszędzie i zawsze mam pod stopami Agrę...

wielkie wyjście

Kotlety dziś zostały oficjalnie wypuszczone. Gorąco się robi, siedzenie przy zamkniętych oknach to samobójstwo, pozostawało albo się osiatkować w trybie pilnym albo wypuścić. Zaszczepione, zachipowane, wykastrowane. Nie ma na co czekać. Obserwowanie ich to była sama przyjemność - zwiedzały balkon powolutku, z wielkimi, okragłymi oczkami. Oglądały każdą mrówkę i każdy listek z naszej winorośli. Bramsel nie całkiem celowo zeskoczył na dół i musiałam po niego pójść - jeszcze nie ma przećwiczonej drogi powrotnej. Potem wyszły na tarasy koty sąsiadów - i nasza dwójka po prostu zamarła. Tam się coś rusza!!! I wygląda tak jak my!!! Pełnia szczęścia jednym słowem. Trzeba teraz szybko ich doedukować w kwestii okolicy i bezpiecznych ścieżek - i przeżyć parę nerwowych nocy, jak nie wrócą ww rodzinne pielesze tylko się będą gdzieś włóczyć. Nerwowo będzie ale cóż - dzieci też mi kiedyś wyfruną z gniazda i będę się o nich martwić.....

codzienne ćwiczenia

Chciałam dziś pobiegać. Albo pójść na kijki. Rano padłam, nie mogłam sie zwlec z łóżka. Rzadko mi sie zdarza, może raz w miesiącu gdy wiem że nie muszę chłopaków nigdzie gonić. Pospałam do 11 chociaż i tak średnio bo co chwila ktoś czegoś chciał i zawracał głowę. Gdy już podniosłąm swe szacowne zwłoki, zaczęło się.... Co prawda rodzice zabrali chłopaków na działkę, ale z mocną sugestią, żebym się zajęła szukaniem pracy a nie sprzątaniem. Łatwo im gadać, paskudne zwierzaki - nie wiem, które, ale podejrzewam psa - zasikały mi parę miejsc i w całym mieszkaniu po prostu śmierdzi. Nie wytrzymam, w tych warunkach nie da sie myśleć. puszczam pranie za praniem. Skorupiak przed kompem, dopina jakieś resztki przygotowań do jutrzejszego Jarmarku św. Dominika. Dzieciaki wróciły, Skorupiak pojechał załatwiać. POdałam obiad i galopem na urodziny kuzyna, na szczęście blisko - w sąsiednim bloku. Stado dzieciaków plątało sie pod nogami, najmłodsze ma chyba z miesiąc, a następne ulęgnie się pod kon

Tytuł 16

Gadamy ze Skorupiakiem w samochodzie: - ..... no i jeszcze Fronda.... - A co to jest flądra? - odezwał się z tylnego siedzenia Piotrek. Mało nie wrąbałam się na najbliższą latarnię z wielkiej radości. Bardzo celnie podsumował nadpapieża z przyległościami.

przysmak

Grzesiek ma ostatnio nowy smakołyk. wyciąga mi z szafki kolejne słoiczki koncentratu pomidorowego, chowa sie w jakimś kącie i wyłazi, gdy są puste. W sumie mógłby mieć bardziej niezdrowe pomysły, wolę jak zje słoik koncentratu niż np. słoik nutelli...

włamywacz

Muszę założyć zamek szyfrowy na puszkę z kocią karmą. Dzisiaj Skorupiak wyciągnął z niej Bramsa. Cwany zwierz, wszędzie wlezie.

Myśliwy

Rupeczek kochany ostatnio przedzierzgnął się w nieustraszonego myśliwego. Gdy tylko ktoś wejdzie do kuchni, od razu widzi zaczajonego kota. Zawsze w tym samym miejscu, w pełnym skupieniu obserwuje rozwój sytuacji. Czai się przy lodówce, co jest jak najbardziej zrozumiałe w przypadku kota. Jednak nie próbuje sie dostać do środka. łowi światło. Gdy otwieram drzwczki, na podłodze przesuwa się "zajączek"  powstały dzięki wewnętrznej lampce lodówkowej. i Na to czeka Rympał! :)

znawca ludzi

Stoimy z mamą przy kasie w hipermarkecie i pakujemy ostatnie zakupy, pogadując równocześnie z kasjerką. Nie, żebyśmy ją znały, ot tak po prostu sympatyczna wymiana zdań. Za nami stoi starszy pan, wyraźnie zniecierpliwiony. Najpierw prawie się pchał na mamę, gdy wstukiwała pin do karty, a po tem już nie wytrzymał i fuknął: - Nie gadać tyle! Nie mam czasu! Zdębiałyśmy obie, ale że refleks mamy nienajgorszy, to obie się odcięłyśmy: - Czasu ani uprzejmości... - Przecież i tak pakujemy nasze zakupy, wiec nic to panu nie zmienia. W tym czasie kasjerka poprosiła o podanie kodu miejsca zamieszkania - niech ma, czemu nie. Osobnik skomentował: - No tak, po kodzie i po wymowie poznałem, że nie Polki! Zatchnęło nas w pierwszej chwili. Po czym ryknęłyśmy gromkim śmiechem. Palnął jak  łysy grzywką o kant kuli, zważywszy przodków z obu stron zidentyfikowanych co najmniej do bitwy pod Grunwaldem.   Obawiam się, że to był kolejny przedstawiciel miłującej bliźniego prawicy....

Siłaczka

Zainspirowana zeszłotygodniowym pomiarem postanowiłam sprawdzić, ile przytaszczyłam tym razem z zakupów. Nie chciało mi sie sumować wagi kolejnych paczuszek, po prostu postawiłam kolejno siatki na wadze łazienkowej. 82,5 kg. Ja rozumiem, że to zakupy na tydzień, że czteroosobowa i trójzwierzęca rodzina przez ten czas nieco zje i wypije, jakieś pranie czasem zrobi a żwirek w kuwecie też   się zużywa, ale ręce spływają mi do ziemi i malowniczo układają sie w pętlach na podłodze. Cotygodniowy trening.

45 czy 240 tysięcy?

Nogi mnie bolą. To jest pierwszy wniosek nasuwający się po dzisiejszej demonstracji. i to nie mięśnie, tylko kości. Zardzewiałam. Jedną z rzeczy rzucających się w oczy jest rosnąca z marszu na marsz liczba ludzi i zmniejszająca się liczba policjantów pilnujących nas. Już wiedzą, że tu problemów nie będzie, jak jakiś samochód przypadkiem został zaparkowany na trasie to będzie tam stał nienaruszony i po przejściu wielu tysięcy ludzi - nie to, co u narodowców 11 listopada... A dziś mieli jeszcze co pilnować, więc przenieśli się pewnie tam, gdzie była większa szansa na zadymę. Z haseł zachwycił mnie cytat z Leca - "Przestawanie z karłami deformuje kręgosłup". i "Wolny balkon" - ktoś wywiesił u siebie z balkonu:). Atmosfera jak zawsze znakomita, tyle życzliwości, uśmiechu i zwykłej pogody ducha - mimo poważnych obaw o to, co będzie dalej się w Polsce działo - dawno nie widziałam. Tylko jeszcze te problemy z rachunkami... :). Ale co tam, i tak dużo nam "rzucili&q

...

To już trzydzieści lat minęło od tamtego strasznego poniedziałku. A pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. I nadal nie nauczyłam sie gwizdać na palcach.....

młodo wyglądam

Kochany Skorupiak wie, że bardzo tęsknię za każdą możliwością wyjścia do ludzi. Ostatnio poinformował mnie, że na tablicy ogłoszeń w klatce schodowej awisła kolejna rozpiska zajęć a okolicznym Domu Kultury. - Koniecznie sprawdź, tam widziałem coś, co powinno cię zainteresować. I do tego darmowe! Sprawdziłam. Faktycznie, zajęcia interesujące. Faktycznie darmowe. Tylko w kategorii zajęć dla seniorów - powyżej 60 lat. Ale ja się dobrze trzymam, nikt by mi na oko tej sześćdziesiątki nie dał !!!!!