ale się załatwiłam....
umówiłam się z mamą, żo pojedziemy dziś po sadło dla gawronów. Przyjechałam do niej, pogadałyśmy, w końcu zbieramy sie do wyjscia. Chciałam jeszcze zgasic oświetlenie blatów w kuchni, macnęłam na ślepo i zamiast w wyłącznik trafiłam w szkło lampki - gorące szkło dodajmy.... wrzasnęłam, pognałam pod zimną wodę. niestety poparzyłam się całkiem solidnie, bo po trzech godzinch boli, jeśli nie trzymam czegoś zimnego. Dobrze, że jest śnieg, bo Panthenol nie pomaga, a na Lignokainę trzeba mie receptę. W każdym razie mam bąble na trzech palcach. całe szczęście, ze to lewa ręka... PS. Ale sadło kupiłyśmy. Ptaszory muszą mieć co jeść :)