jak ja go tego nauczyłam????
Siedzę i zastanawiam się od paru dni. Nad własnymi talentami wychowawczymi, co gorsza. No bo dotąd wiedziałam, przynajmniej mniej więcej, jak udało mi sie osiągnąć dany efekt wychowawczy. A teraz nie mam pojęcia. Piotrek codziennie przychodzi ze szkoły i pierwsze, co robi, to siada do odrabiania lekcji. Sam, z własnej woli, nie poganiany, bez przypominania. Robi je z radością i entuzjazmem. Ja z tym miałam kłopot przez lata, nie chciało mi sie zabrać do roboty, odkładałam na później i potem zwisałam smętnie nad biurkiem, przysypiając nad zeszytami. Ewentualnie siadałam od razu (najczęsciej zmuszona przez rodziców) a za zeszytem chowałam jakąś książkę (no tak, przyznaję się...). I w efekcie i tak kończyłam późno. Młodemu na początku września przedstawiłam Teorię Inteligentnego Lenia (autorstwa mojego taty), młody zrozumiał, co trzeba i wprowadza w życie aż miło patrzeć. I wszystko dobrze, tylko samo gadanie zwykle nie załatwia sprawy, z przykładem pod tym względem nieco gorzej,