Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2009

Naukowiec rośnie?

Odebrałam Pietruszkę z przedszkola i idziemy sobie przez sadek do metra. Księżyc świecił juz nad głową, a my rozmawialiśmy. Rozmowa była poważna - co sie dzieje ze słońcem, jak znika za horyzontem. I to nie ja użyłam tego ostatniego słowa - nie, Piotrek je już zna. Pewnie tata z nim gadał. W każdym razie wróciliśmy do tematu interesującego Pietruszkę w ostatnim czasie - ruchu wirowego Ziemi, obracania sie wokół Słońca.  Poszliśmy dalej - jak to się dzieje, ze Księżyc świeci. Wytłumaczyłam wszystko przez analogię do puszczania zajączków lusterkiem, co robiliśmy parę dni temu. Piotrek wszystko załapał. I teraz czekam tylko, aż powie coś na ten temat w przedsszkolu. I co ciocie zrobią słysząc wykład o świetle słońca,odbijaniu przez księżyc itd. A jutro pogadamy o zaćmieniach słońca i księżyca. Ale będzie fajnie :)

Dziesięciolecie

Naszło mnie na wspomnienia. Równe dziesięć lat temu braliśmy ślub. Jakoś trudno uwierzyć, ze to już tyle czasu - w końcu nie miałam wtedy osiemnastu lat, wiec jak zaczynam liczyć, to mi sie nie za bardzo chce wierzyć, że już za żadne pierniki nie przysługuje mi określenie "młoda". Na szczęście jeszcze do określenia "stara" trochę brakuje ale to zawsze kolejny etap w życiu. Nic, pomarudze o tym za dwa miesiące, we własne urodziny. A na razie to mi sie przypominają różne scenki z dnia ślubu i okolic. Pamiętam, ze przez cały paźdzernik lało jak z cebra, a 30 była piękna złota słoneczna jesień. Pamiętam, że zapomniałam kupić sobie wsuwki z kwiatkami do koka i były zwykle. Pamietam, że Kombinowałam jak koń pod górkę, żeby "zagospodarować" jakoś mojego tatę i przyszłego ślubnego - bardzo chcieli pomóc, ale nie bardzo mieli w czym (no bo co mogli pomóc przy makijażu? albo upinaniu fryzury?). Pamiętam, ze cholerny fotograf pomylił kościoły, nie przyszedł, a p

Mister Universum

Chciałam posmarować sobie usta pomadką wazzelinową - miałam potwornie spierzchnięte. Piorek to zobaczył: - Mama, ja też poproszę posmarować buzię! posmarowałam, czemu nie. - No, teraz wyglądam idealnie! Nic dodać, nic ująć.  

Kwiatek wielofunkcyjny

Dostałam dziś kwiatka od pacjentki. Przyszła sie pożegnać, podziekować za dotychczasową pracę i tak dalej. Miło mi sie zrobilo, bo zwykle  to odbywało sie tak, że pacjent po prostu znikał z horyzontu - trudno sie dziwić, większość z nich przychodzila zmuszona, przez szkołę, rodziców i inne elementy aparatu opresyjnego. Kwiatek podoba mi sie ogromnie. Jest to kapusta zdobna - taka na długiej łodydze, z fioletowym środkiem. Śmiałyśmy sie, zę jak zgłodnieję w pracy, to dwa listki kwiatka, pomidor, papryka, sos sałatkowy i mam przegryzkę. A w ogóle, to ja lubię takie kwiatki., Niebanalne, z poczuciem humoru. Podobają mi sie znacznie bardziej od sztywnego bukietu z różowych róż, z gipsówką i wstążeczką. Albo od róży na kilometrowej łodydze. Stanowczo wolę kapustę na takiej samej kilometrowej łodydze, więcej w tym dla mnie życia, jakies przymrużenie oka w tym dostrzegam. To nie znaczy, ze nie lubię róż - mam swój ulubiony gatunek, to róża Hokus-pokus . Nie wygłupiam sie, naprawdę tak sie 

Doceniona...

Wróciłam z pracy jak zwykle we wtorek cokolwiek zachrypnięta. NIe żebym wrzeszczała na pacjentów, bez przesady, ale pięć osób pod rząd (no, z półgodzinna przerwą) to jest spore obiążenie, mimo, ze wydaje sie niewielkie. W każdym razie we wtorki chrypie i już. Jak weszłam, to okazało się, ze moi panowie zrobili dziś norkę - innymi słowy w salonie wyrósł mi trzyosobowy namiot igloo. Piotrek miał tam juz przygotpwane posłanie, leżeli sobie obaj i tata czytał książeczkę o Franklinie. Konkretnie o tym, jak to mały żółw mówił mamie, że ją kocha. Wpakowałam sie im do namiotu i rozkleiłam kompletnie, jak małe łapki objęły mnie za szyję i usłyszałam: - Jesteś dla mnie ważna, kocham cię. To "jesteś dla mnie ważna" jest nowym nabytkiem, ciekawa jestem, skąd - rozmowa z tatą, bo raczej mniej bym sie tego spodziewała po przedszkolu. A dziś tata odbierał potomka z placówki opiekuńczo-wychowawczej. Niezależnie od pochodzenia tego tekstu, poczułam się dowartościowana. A jak dostałam mo

Powitanie poranne

OStatnio codziennie rano budzi mnie ten sam tekst. Pietruszek przyłazi do nas do łóżka - czasem w środku nocy, czasem na pięć minut przed budzikiem, i jak widzi, że ja sie zaczynam budzić ( o ile sam nie śpi, rzecz jasna), to stwierdza radośnie: -Witam cię, mamo! Skąd on taki oficjalny?

Słońce

Usypianie Pietruszki. To znaczy - wieczorne czytanie, całuski, pogawędki o różnych rzeczach. Poczytałam izrobiłam miejsce dla taty, sama poszłam sie poobijac przy kompie. Po chwili przylatuje do mnie do pokoju Małż z wytrzeszczem, włosami dęba i różnymi innymi oznakami przerażenia. - Ty, skąd on wie, ze ziemia sie obraca wokół słońca, które chowa się za horyzontem i idzie świecić innym dzieciom?????? Mówiłaś mu o tym???? Owszem, mówiłam. Rozmawialiśmy sobie raz, nie tak dawno, o tym, co sie dzieje ze słonkiem, jak go u nas nie ma. I jak widać młody zapamietał sporo wiecej, niż sie spodziewałam. Wniosek: Jak będe miała nadzieję, że czegoś nie zapamiętał, nie zauważył lub zapomniał - to mogę sobie od razu dać spokój. A całą pewnością odtworzy trefny fakt z dokładnością godną komputera. I w najbardziej niewygodnym dla mnie momencie.

Dzień na nicnierobienie?

Dzień zapowiadał się niło i leniwie. Żadnych poważniejszych planów, zmiana czasu - może sie da pospać... słowem błogie lenistwo. Już dawno powinnam sie nauczyć, że takie plany zwykle życie błyskawicznie weryfikuje. Rano Piotrek jak zwykle wpakował sie nam do łóżka, ale i tak udało mi sie z godzinkę jeszcze przespać - przytulil sie i zrobil to samo. W końcu jednak stwierdziłam, zę ile można spać - piotrek sie sam ubrał, a ja poszła sie myć. Małż spał nadal snem sprawiedliwego - w pracy roboty po kokardę, niewyspany i podgrypiony chodzi, niech sie chłopak wyśpi, Nie budziłam, zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki. Spłukiwałam właśnie włosy, gdy przez szum wody dotarł do mnie jakiś dźwięk. Zakręciłam wodę - i zamarłam. To był rozpaczliwy płacz Piotrka, taki z serii - mamo, coś strasznego sie stało, boli. Wypadłam z łazienki łapiąc w przelocie ręcznik, po drodze zderzyłam sie z Małżem, który też usłyszał przez sen - pognaliśmy do kuchni. Tego, co zobaczyłam, długo nie zapomnę. Na podło

Paniusia

Pakujemy sie do samochodu. obok przechodzi sąsiadka. Młoda dziewczyna, studentka. Powiedziała uprzejmie "dzień dobry", odpowiedziałam,  Piotrek, który właśnie włazil na fotelik zmartwił sie po chwili: - Nie przywitalem sie z panią. Wzruszył ramionami i dodał z filozoficznym spokojem: - Pa pa, paniusiu. Padliśmy z radości.

Hulajnoga

Przyszła wreszcie paczka z prezentem urodzinowym. Rychło w czas ale dobrze że w ogóle. Opakowanie żałosne - pudełko wygląda, jakby było trzykrotnie przeżute przez krowę, do tego worek na śmieci okręcony taśmą. Ale jest. Piotrek jeździ po domu - niestety nie miałam okazji tego obejrzeć, bo rano jest w przedszkolu, a jak wracam z pracy, to jest w łóżku. Powetuję sobie w piątek, to mój dzień na odbiór z przedszkola i dalsza opiekę. Za to sprzedający dostanie negatywa. Tylu wpadek, ile było przy tej transakcji, nie widzieliśmy w całej swojej karierze na Allegro, a kupujemy tam różne rzeczy od lat. Jeszcze bezczelny napisał, ze w ramach zadośćuczynienia przy następnej transakcji z nim dostaniemy gratis. Nie ma mowy, nie bedzie żadnej następnej transakcji. W nosie mam gratis, nie chce mieć do czynienia z takim sprzedawcą.

Potwór

Któregoś wieczoru Pietruszek rozpłakał mi sie rozpaczliwie. Poszłam sprawdzić, co sie stało, bo brzmiało to na płacz typu nieszczęście, strach, a nie na wkurzenie ( na to ostatnie z reguły nie reaguję). Piotruś wdrapał mi sie na kolana, wtulił w ramiona i powiedział : - Mama, tam jest potwór. No to coś trzeba  z potworem zrobi, bo inaczej bedziemy mieli problem. - A jak myslisz, Piotrusiu, dlaczego ten potwór przyszedł do ciebie? - Nie wiem, chciał mnie przestraszyć? - Ja myślę, zę on szukal przyjaciela. I uznał, ze ty bedziesz dobrym przyjacielem dla potwora. Potwory często są samotne, smutne, nikt ich nie lubi, wszyscy sie ich boją... A im jest bardzo smutno, bo wcae nie chcą nikogo straszyć, wolałyby sie z kimś zaprzyjaźnic.... - No to ja sie z nim zaprzyjaźnię. Chodź potworze do mojego łóżeczka. I w ten sposób mamy nowego przyjaciela. Juz wiem, ze potwór jest duży, cały zielony, ma ciepłe ręce i lubi bawić sie w berka.Chodzi z Piotrkiem do przedszkola i czasem idzie na bal p

Norka

Najpierw słowo wyjaśnienia. Otóż norka to dla mnie coś specjalnego, kojarzącego sie z ciepłem, beezpieczeństwem, zabawą. Norka to było "dzienne spanie" jak ktoś chorował lub czulie gorzej i chciał położyć na trochę - wyciągało sie poduszkę i koc, bez całej reszty i przebierania w piżamkę. Norka to było miejsce zrobione z koca, krzeseł i innych mebli. Norka to była świetna zabawa. Słowem - norka to było dzieciństwo. Teraz postanowiłam przekazać Piotrkowi kawałek mojego dzieciństwa. W piątekzrobiliśmy razem norkę z koca, fotela i rowerka treningowego. Siedzieliśmy tam razem, potem siedział tam z tatą i psem - było super. Na dobranoc tata zobił norke nad łóżkiem. Wczoraj tata wymyslił, że można by zrobić norkę z namiotu - mamy igloo, dałoby sie je rozstawić w salonie - bedzie ciasno, ale przeżyję, a frajda  - ogromna. Piotruś usłyszał, ż jak szybko zaśnie  w dzień, to po obudzeniu i zjedzeniu posiłku bedzie mógł zrobić świetną norkę razem z tatą. Trzeba będzie oczyiście przyg

Pobudka

Postanowiliśmy sie wyspać wreszcie. Ostatnio zasuw jest spory, nie zdarzyło sie nam w zeszłym tygodniu pójść spać przed północą, co ja kiepsko znosze. Wiec dziś na spokojnie, założenie że sie wylegujemy. O 3 w nocy przylazł do nas Piotrek. Na szczęście szybko zasnął i został przeflancowany z powrotem na własne pielesze. Wrócił o 7.20 z radosnym okrzykiem : - Mama, budź się!!!! Tata wstawamy!!!! Szkoda, ze on nie wstaje tak radośnie, jak trzeba iść do przedszkola....  

Komplement 174

Pietruszek postanowił obudzić mamę. Pocałował ją w nos, kilka razy. Po czy stwierdził radośnie: - Pocałowałem Banshee ! No nie wiem, czy mi sie to podoba....

urodzinowa paczka, szlag by to....

Z tym prezentem dla Piotrka na urodziny to ruski cyrk. Wymyśliliśmy. Miała byc hulajnoga. Wyszukałam na Allegro. przy okazji zamówilam jeszcze parę rzeczy, bo za przesyłkę liczyli sobie dość słono, więc żeby wykorzystać. I sie zaczęła jazda. Zamówienie było we wtorek, od razu poszedł przelew. (Przy okazji tego samego dnia licytowałam co innego, przelewy poszły razem, tą drugą paczkę miałam w czwartek w domu).  Wygląda pięknie, nastepnego dnia po prozelewie dostaję maila, że paczka została wysłana. NBo to sie ucieszyłam, zę dojdzie na urodziny w niedzielę. Kicha, nie doszła, jak już wczesniej pisałam. Wiec w ponieddziałek smaruję maila do firmy z ochrzanem ogólnym  i zapytaniem, co oni sobie za kpiny urządzają. I dostaję odpowiedź, że oni owszem, przepraszają, bo paczka wstrzymana, bo sie okazało, ze jakięś żarówki zamówione przeze mnie sie potłukły, i inie mają. Usiłowali sie skontaktować pod numerem stacjonarnym, ale nikt nie odbierał, więc owieczki boże czekaja na zmiłowani (podał

nieurodzinowe urodziny

Piotrek wczoraj skończył trzy lata. I jakoś tak mi smutno. Po pierwsze, dlatego, ze ten czas strasznie pędzi i zaczynam sie tego bać - za szybko jakoś, czuje sie jak na karuzeli. Po drugie, te urodziny w sumie wyszły do bani. Przede wszystkim, przesyłka z prezentem nie dotarła na czas. I nie wiemy, kiedy dotrze. Dalej - ja miałam zjazd u siebie w szkole i nie było mnie przez pół piątku i całą sobotę, więc nie miałam czasu nic przygotować. Mama jest podziębiona. Chcieliśmy po południu pojechać do jakiegoś małpiego gaju (rodzinna nazwa miejsca, gdzie są piłeczki, tunele do łażenia i inne takie atrakcje dla maluchów), ale ścięło nas  i po drzemce wstaliśmy ok 18 -  nie było juz sensu nigdzie jechać. Piotruś po południu powiedział, ze on chce tort. Onzwykle nie lubi takich rzeczy, więc nawet nie pomyślałam o tym, a teraz mi głupio. Ogólnie mam poczucie, że zlekceważyliśmy jego urodziny i jest mi wstyd. Mim, zę naprawdę nie wszystko jest nasza winą - przesyłka była zamówiona kuriere

Ząb

motywem przewodnim dzisiejszej notki jest zdecydowanie ząb. Nawetnie jeden, a cała paszcza, co sie bedziey rozdrabniać. Rano pobolewał lekko lewy zawias szczękowy i zęby z końca - znaczy szóstka i siódemka. ale delikatnie, wiec olałam. Pojechałam na sabat czarownic - cotygodniowe babskie ploty, tym razem u mojej mamy (wygodnie, blisko).Mama dostała jeszcze awansem prezent imieninowy - z braku odpowiediej wielkości torby po cukrze zapakowany w najbardziej obciachową gazetę, jaką znalazłam. Konktrenie gazetkę jednego z supermarketów. Torba po cukrze była pomysłem dziadka - zawsze, jak przynosił jakiś super prezent, to był zapakowany właśnie tak - dla draki, żeby poudawać, że sie dziadek nie umie zachować, zapomniał , że wojna sie skończyła i przyniósł wnukowi kilo cukru, albo coś. Po czym  z takiej torby wyłaniał sie na przyykład piekny lichtarz w kształcie liścia winogron. (Swoją drogą, musze go poszukać. Chyba został u rodziców, a lubię go bardzo...) Od tego czasu, jak ktoś ma jakiś e

brzydki tata

Piotrek zameldował, że chce siusiu i w związku z tym prosi o zapalenie światła w łazience. Nie chcialo mi sie ruszyć - wróciłam mocno zmęczona, więc Małż zaproponował, ze on zapali. Na to Pietruch wypalił: - ty nie zapalisz mi światła, bo jesteś brzydki! Mama jest ładna, mama zapali swiatło!

Tytuł 175

Pietruszek choruje. Juz drugi tydzień, zaczął po powrocie z wyjazdu na konie czterdziestostoniową gorączką, a potem zaczął kasleć. I kaszle do dziś, ale juz dużo mniej, trochę jakby na siłę. Dziś w nocy przylazł do nas około 5 rano. Nie mógł zasnąć, kręcił sie. Zameldował, ze go boli brzuszek, uszka, głowa, buzia w środku i coś tam jeszcze. No to zamówiliśmy wizytę u pani dr, zwłaszcza te uszka mnie spłoszyły. Poleciałam na zebranie zespołu na 9 i już nerwowo sie zastanawiałam, czy może jednak dałoby się wziąć dwa dni zwolnienia na opiekę nad dzieckiem. Ale jak wróciłam, to Tata zameldował, ze Pietruszek w świetnej formie, pracowicie robili ludki z kasztanów, zeżarł jakąś nieprzytomną iloś kanapek i w ogóle zdrów jak rybka. Pani dr jeszcze osłuchała, obejrzała i widac było, zę sie zastanawia. Zapewne nad tym, jak matce powiedzieć, zę dziecko zdrowe, a ona histeryczka. Postanowiłam zdjąć pani dr problem z głowy  i sama powiedziałam, ze mnie to wygląda na psychosoamtykę, on po prostu si

Asertywne dziecko

Miałam dziś zdecydownie zły dzień. Taki całkiem do bani, przynajmniej pierwsze pół. Czułam sie kiepsko, jakby przejechał po mnie walec drogowy. Stan podgorączkowy i kaszel, moze jeszcze nie gruźliczy, ale psujący humor. I takie poczucie bezwładu, ciężko podnieść rękę, żeby sie w nos podrapać. Piotrek za to widać, że powoli wyłazi z choróbska. Co oznacza, że ma już dużo energii, nudzi się w domu i doprowadza mnie do furii. Dziś on był marudny, ja - niezbyt wytrzymała i z ograniczonymi (oj, bardzo) pokładami cierpliwości - i w końcu nie wytrzymałam. Wydarłam się na niego (nie raz...), szarpnęłam za łapkę i zagnałam na łóżko, gdzie miał posiedzieć, aż się uspokoi i przestanie wrzeszczeć. Mały poszedł, a po chwili usłyszałam komunikat, trochę kisielowatym, ale dumnym  głosem: - Mama, powinnaś przyjść mnie przeprosić, krzyczałaś na mnie!!! No i zonk! Ma rację, gadzina jedna. Przeprosiłam, głupio mi się zrobiło potwornie. I smutno, zwłaszcza  że z pracy wróciłam, jak Pietruszek już  spał

Narzędzia pracy

Pietruszek wydłubał skądś stary kalkulator i zapięcie do roweru. Chodzi z tym po całym domu i sie chwali: - Mama, to są moje narzędzia pracy! Pracuś kochany...    

Szukam książki

Poszukuje książki "Zespół Aspergera" T. Attwood. Ale nigdzie nie ma. W księgarniach, na Allegro, u wydawcy... no pomór, wyparowało. W sumie się nie dziwię, bo jest to bardzo dobry opis tego zaburzenia, ale w efekcie muszę sie szybciutko przegryźć przez pożyczoną, a potem  - juz sie nie da wesprzeć dziurawej pamięci siegając na półkę... Piotrek w stanie najbardziej chyba wkurzającym - przynajmniej mnie. chory na tyle, ze do przedszkola go jeszcze nie puszczę, ale zdrowy wystarczająco, żeby doprowadzić mnie do furii tak z pięć razy na dobę. To znaczy ma dużo siły na brykanie, ale jest bardziej marudnty i uparty niż zwykle. Dobrze, ze jutro poniedziałek i będziemy sie zmieniać na warcie, odpocznę w pracy. Tylko sie boję, ze niedługo sama padnę i wtedy to juz nie będzie wykrętu - bedziemy siedzieć razem. Może on wcześniej wyzdrowieje.... Pietruszka na urodziny dostanie hulajnogę i właśnie grzebiemy sobie po allegro szukając najlepszej offerty. Przy okazji znalazłam jakiś milion

Urodziny już za chwileczkę...

W następną niedzielę Piotrek kończy trzy lata. I wzięło mnie na wspominki ze szpitala i nie tylko - z tego całego okresu od chwili, kiedy sie dowiedziałam, zę jest już z nami. Parę rzay w życiu zdarzyło mi sie płakać z radości - ostatni właśnie jak zobaczyłam dwie kreski na teście. I mimo wszelkich kłopotów i komplikacji, jakie nieuchronnie przynosi ze sobą dziecko nadal uważam, że to była jedna z najważniejszych zmian w moim (naszym) życiu. I najwspanialszych. Wyczekany, wymarzony dzieć. Wydaje sie, ze to było tak niedawno, a tu już tyle etapów minęło i już nie wróci. Pierwsze spojrzenie w oczy - na pooperacyjnym, leżałam i telepało mnie po dużej stracie krwi, ale jak siostry przywiozły mi Pietruszka, to sie na chwilę uspokoiłam - patrzyliśmy na siebie i nic poza tym nie istniało. Karmienie piersią - też jest to kontakt jedyny w swoim rodzaju. Takiej ilosci poezji, jak podczas wieczornych i nocnych karmień, to nie przeczytałam chyba nigdy.  Pierwsze uśmiechy specjalnie dla mnie. Pier

A jednak politycznie...

Zajrzałam dziś  w rzeczywistość wirtualną (docelowo mając zamiar podłożyć świnię pewnej sieci handlowej) i wpadła mi w oczy informacja, ze w Irlandii zdecydowali sie jednak przyjąć Traktat Lizboński. I tak sie teraz zastanawiam, co wymyśli pewien mały człowiek, żeby się móc znowu wykręcić od dotrzymania obietnicy.... Chyba będę śledzić tę sprawę, bo on ma jednak pomysły przekraczające moją wyobraźnię.  

Nika, specjalnie dla Ciebie

Podpuszczasz, podpuszczasz koleżanko. Nie omieszkam poinformować, jeśli tylko zdarzy sie cud i wygram cokolwiek w kwocie przekraczającej 45 zeta (uwzględniać inflację?). Zrobiła sie zadyma wokół aresztowania Polańskiego, szum w sprawie pomysłów CBA, obrażania sie pewnego niewysokiego facecika z wadą wymowy, a ja mam poczucie, że to wszystko jst jakoś za szybą. Od polityki trzymam sie z dala, ręce midawno opadły, jak na to patrzyłam, i juz mi sie zwyczajnie nie chce tym zajmować. Hałas wokół wszelkiej maści Artystów, artystów i "artystów" też mnie nie rusza - co chwila ktoś z czymś wyskakuje i zwyczajnie przestałam wierzyć, że te wszystkie problemy są prawdziwe, a nie wymyslone przez speców od reklamy. W przypadku Polańskiego - nie on sie tak reklamuje, ale za to mam watpliwości, czy prokurator w USA , który prowadzi sprawę, robi to naprawdę rzetelnie, czy po prostu gra pod publiczkę w celu osiągnięcia poklasku społecznego? Jak juz wcześniej pisałam u Babci - sprawa jest tr

Nagroda pocieszenia

Jak zapwne połowa narodu postanowiłam zadziałać zgodnie ze starą zasadą "Kowalski, daj mi szansę, wyslij kupon" i zagrać w totka o te 40 baniek. I nawet wygrałam! Co prawda tylko trójkę, ale i tak jest to pierwsza moja wygrana w tego typu rozrywkach. Na otarcie łez po 40 milionach mam 16 zł :)

Antek cwaniak?

Nie Antek, a Piotrek, ale reszta pasuje. Zresztą, to nie pierwszy jego taki numer, daje sie, ze już o czyms podobnym pisałam kiedyś. Korowody z położeniem faceta spać. Przez chorobę ma kompletnie rozjechany rytm, bo jest słabiutki, wiec dużo śpi w dzizeń, a potem wieczorem jest cyrk, zwłaszcza, ze ja wracam z pracy jak on powinien iść spać. A zamiast spać szaleje z radości, że mama wrócila. Długa dyskusja, prośby, tłumaczenia itp., w końcu słyszy, że jak dotknie podłogi, to zabiore mu Mimi - ukochanego miśka. I wyszłam. Po chwili słysze tryumfalny wrzask: - Mama, stanąłem na Mimi! Okazało sie, zę chciał sięgnąć po coś, co było zbyt daleko, a pomny zakazu dotykania podłogi, obszedł go w ten sposób - nie stanął na podłodze, tylko na Mimi, a o tym nic nie mówilam.... Cwany facecik, niech go gęś kulawą nogą kopnie.