Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

nerwowo 140

Małż czeka na Bardzo Ważną Rozmowę. Sprawa sie wlecze od początku lutego. Po pierwszej rozmowie były dwa tygodnie czekania na werdykt. Nareszcie odpowiedź - zaproszono na drugą, za tydzień. I tu sie zaczęły schody. Rozmówca ma kłopoty ze zdrowiem. Rozmowa jest przesuwana, na za tydzień. Juz czwarty czy piąty raz (straciłam rachubę), ale trudno sie dziwić, skoro rozmówca leży w szpitalu. Denerwujemy się wszyscy, Skorupiak chodzi i warczy. Na szczeście podobno dolegliwość rozmówcy jest upierdliwa, ale nie grozi zejściem (raczej). Tak czy inaczej, wymiękam.

Kuba

Piotrek ma misia. Miś ma na imię Kuba To znaczy, miśków różnych ma kilka, wszelkich innych gatunków też, łącznie z wombatem, kangurem i dziobakiem. ten miś jest o tyle nietypowy, że jest duży. Taki, co to można nawet usiąść mu na kolanach i się przytulić. Dzisiaj wieczorem coś sie panowie pokłócili. Ja byłam zajęta czym inym, a Skorupiak usiłował zagonić potomka na kolację, do mycia i do spania. Potomek miał to w nosie, uznał, ze będzie sie jeszcze bawił i nie przyjdzie. Zapomniał biedaczek że w domu jest zasada - nie ma cię na posiłku we właściwym czasie, to następny posiłek jest... następny. czyli jak nie przyjdziesz w porę na kolację, to nie będzie za pół godziny, tylko dopiero śniadanie. Oczywiście wrzask. On nie pójdzie do łazienki. To nie. prosze sie przebrać w piżamę i do łóżka. Jak skończyłam to, co robiłam, młody był juz w łóżku, Skorupiak ciężko wściekły ale na spokojnie zrelacjonował mi starcie mówiąc, że obiecał Piotrkowi, że przedstawi mi sytuację i sama zadecyduję, c

GMO

W rodzinie od urodzenia zwana jestem kaczką. Czasem kaczorkiem. Różnie bywa. Obecnie takie przezwisko może byc powodem do wstydu, ale uznałam, że chrzanię, nie będe sie przejmować niezbyt przeze mnie szanowanymi postaciami życia publicznego, kaczki są sympatyczne, niektóre naprawde śliczne i już. Pozostaje kwestia gatunku kaczki (odmiany? rodzaju? zawsze byłam cienka z systematyki). Zwykle Skorupiak określa mnie mianem kaczki żonatki. Czasem jestem kaczuszką zmarzluszką. Jest jeszcze parę innych wariantów, raczej sytuacyjne, wiec w tej chwili nie pamietam. Zaczęłam sie dziś zastanawiać, co to za gatunek w końcu, taki mix różnych kaczek. A skorupiak popatrzył i stwierdził: - Ty jesteś Kaczka Modyfikowana Genetycznie. GMO i tyle. Bezczelny typ.   Małż czyta i komentuuje zza mojego ramienia: - ja wcale tak nie powiedziałem, ze jesteś modyfikowana, powiedziałem, zę jesteś kaczka GMO, po prostu mix genetyczny i tyle. Proszę to poprawić. Maruda. Zdaje sie, ze on mi po prostu powi

Ksiądz Rafał

Pochwalę sie, a co. Inspiracją do tego wpisu był komentarz p. Macieja Grabskiego, autora Księdza Rafała - jednej z najlepszych książek ostaniego roku. Przynajmniej moim zdaniem. Zaszczyt mnie kopnął, p. Maciej zajrzał do mnie na bloga i nos mi sie zadarł do góry pod sam sufit. W poprzednią sobotę była rodzinna impreza. Nie byle jaka, potrójna - urodziny i imieniny stryja i dwójki spośród jego dzieci. Spęd rodzinny wyszedł całkiem spory, 24 osoby. Fajnie było, na koniec wapniaki sobie posżły, a młodzież została i można było pogadać. Ucieszyło mnie to niezmiernie, bo po raz pierwszy chyba w historii zaliczyłam sie do grupy młodzieży - miedzy mną a najstarszym z tego towarzystwa gospodarzem jest 9 lat róznicy. A do najmłodszej jubilatki mam 18.... Innymi słowy, jak ja uczylam sie do matury, to ona uczyła sie chodzić. Tym razem odesłaliśmy Piotrka z moimi rodzicami - nocowanie u dziadków to wielka frajda, a my mieliśmy wolny wieczór..... Tyle tytułem wstępu. A notka jest o prezencie,

Kołysanka

tak mi sie przypomniała ulubiona kaseta mojego dzieciństwa. W sumie nie wiem, czemu, tak jakoś. Była w upiornym kolorku, taki żarówiasty oranżyk (użyłabym mocniejszego słowa, ale z tego co wiem, to zagląda tu moja babcia ;). Potwornie juz posiekana - niestety klawisz nagrywania co jakiś czas udawało mi sie nacisnąć całkiem niechcący i niektóre piosenki pod koniec były juz kompletnie nierozpoznawalne. To była bajka dla dzieci - "Lato Muminków", z piosenkami B. Chorążuka. Kasetę dawno szlag trafił, a ja cały czas łażąc po górach czy żeglując po Mazurach śpiewałam "Jak dobrze być poziomką", "Włóczykije, włóczykije", "Niczyje dni" czy "Kołysankę". I właśnie ta ostatnia, śpiewana przez Krystynę Prońko jest dla mnie najpiękniejszą kołysanką wszechczasów. kilka lat temu zadzwoniła do mnie koleżanka, która tez wychowywała sie na Muminkach, że znalazła je w Empiku. Oczywiście juz nie na kasecie, tym razem na CD. Jak stałam, tak cisnęłam to,

warto było sie zaszczepić

Po dłuższym namyśle wyszło nam, że nasze ostatnie dolegliwości to najzwyklejsza grypa. Ból mięśni - typowo grypowy. Osłabienie - takoż. Dodatkowych objawów brak, co mnie bardzo cieszy, bo katar i ból głowy to nie jest to, co tygryski kochają najbardziej. I tak sobie pomyślałam, że gdybym sie nie zaszczepiła (i chłopaków też), to pewnie byłoby dużo gorzej. A tak, to przeszło spokojnie, tylko ten ból mięśni.... Wobec histerii antyszczepionkowej jest to zapewne kolejny przykład na coś dokładnie odwrotnego. Jednak układ odpornościowy sie uczy, po to właśnie, żeby w razie kontaktu z wirusem był w stanie go zwalczyć. Dr Wakefield - twórca całego cyrku wokół rzekomego autyzmu wywoływanego przez szczepionki - był zwykłą szują, która chciała zbić swój własny interes na cierpieniu innych. http://wyborcza.pl/1,75476,9162741,Dramat_wedlug_dr__Andrew_Wakefielda.html?as=1&startsz=x Cieszę sie, że ta sprawa wyszła na jaw, może ludzie za jakiś czas zaczną myśleć, może mniej będzie mamuś mig

cukier nie z Biedronki

zapewne sie powtórzę po sporej części społeczeństwa, ale już mnie trafilo na tę pokazówę z zakupami Jarkacza. Pierwsze pytanie, jakie zapewne zadała sobie połowa narodu, to czy to takie święto, ze do osiedlowego spożywczaka leci się z borowikami, ochroną i telewizją. Chyba tak - co jasno pokazuje, jak oderwany od realiów życia w tym kraju jest były (na szczęście) premier. Pytanie drugie - dlaczego wybrał najdroższą formę zakupów. Niestety nie da sie tu uniknąć brzydkiego podejrzenia, że miało to być zagranie pod publiczkę, i wrecz bym sie zastanowiła, czy on najpierw nie rozesłał pomagierów, żeby posprawdzali, gdzie wyjdzie najdrożej. Kwestia trzecia  - jeśli, jak sam mówił, sklepy osiedlowe to te, gdzie sie wyskakuje na szybko, to po grzyba mu aż dwa kilo cukru? Co on z nim robi, łyżkami zjada? czy mrówkom sypie? Jeśli tak, to informacja - jeszcze troszkę za wcześnie, mrówki śpią. A tak t wychodzi, zę potrzebował ich do podbicia ceny. Po czwarte - czyim kosztem robi sobie tę rekla

Tytuł 141

zdechłości ciąg dalszy. Nie wiem, co mi jest, bo nie mam temperatury, nie kaszlę, nie smarczę, tylko jestem potwornie słaba. Normalnie jakby walec po mnie przejechał, jak rano wzięłam prysznic i  wysuszyłam włosy to potem podniesienie kubka z jakąś cieczą stanowiło już nie lada wysiłek. Do tego Piotrek jest kaszlący, skarży sie na brzuszek, też cholera wie, co mu dolega.  Siedzi w domu, też osłabiony. Ja nie mam siły sie nim zajmować, Skorupiak w pracy, a że on też w kiepskiej formie, to ogólnie bryndza. Tak mi sie w związku z moim stanem przypomniał wierszyk z jednej z książek czytanych w dzieciństwie: Po ulicy idzie struś Jakiś niewyraźny cuś Może jajko zniósł nieświeże? Może strusia grypa bierze? To nie jajko, to nie grypa, Struś z tramwaju wczoraj wypadł!   Ponieważ nie  wypadłam z żadnego tramwaju, jajka nie znosiłam, to by wychodziło, ze grypa. Co nawet może być prawdą, bo uczucie "rozkładu mięśni" (nie wiem, jak inaczej to określić) jest dokładnie grypowe, i

Freud

Małż siedzi w pracy, czasem coś zagadamy na GG. - Małżu, czy ty nie mialeś dziś przypadkiem umówionego dentysty? - nie, skąd, jutro. - Sprawdź, bo coś mi sie wydaje, ze jednak dziś. - nie, na pewno jutro, ale dobra, zadzwonię. Dzwoni. - wrrrrr.... - Co? - jednak dziś.... Freudowska czynność pomylkowa?

zdechle

u nas pomór. Od niedzieli Skorupiak okupuje (całkiem dosłownie niestety...) toaletę - dobrze, zę mamy dwie. Wponiedziałek mały był taki jakby bardziej marudny, a we wtorek to już padliśmy wszyscy. Bulgotanie w brzuchach było słychac chyba u sąsiadów, nikomu nie chciało sie jeść. Małż przepał pół dnia, Piotrek leżał u nas w łóżku i gapił sie w telewizor - normalnie nie do pomyślenia, rozniosłoby faceta. Ja usiłowałam nie przespać wizyty u pani dr z Pietruszkiem. Bylam na tyle słaba, ze do medycyny pojechaliśmy samochodem, mimo, iż to blisko - nie byłam pewna, czy dam radę dojść, a jakby Piotrek mi zwiądł po drodze i kazał sie nieść, to już w ogóle katastrofa. Za to pani dr mnie troche pocieszyła, kazała dac mu dużo pić i niech pobiega poskacze, jeśli będzie chciał, a jeśli nie, to masaż brzuszka - żeby gazy przepchać. Ponieważ pogoda była piękna, to zabrałam Piotrka, mamę i dwa psy na działkę. Ale w drodze powrotnej znowu było kiepsko, łącznie z komunikatem "mama, niedobrze mi..

ciekawość świata

Dziś zostałam dokładnie przepytana o to, co sie dzieje w Japonii, dlaczego było trzęsienie ziemi, skąd powstała fala tsunami i co jest z tymi elektrowniami atomowymi. Zbyt często rodzice zbywają takiego pytacza lekceważącym "jesteś za mały, zebyś mógł to zrozumieć". Albo zgoła "nie garb sie, szczeniaku". I potem sie dziwią, jak dziesięć lat później dzieciak wcale nie jest już zainteresowany otaczającym światem, nie chce sie uczyć. A sami mu dosadnie wytłumaczyli, ze nie warto. Nie ma rzeczy, których dziecko nie jest w stanie zrozumieć. Są tylko takie, których dorosły nie potrafi prosto wytłumaczyć. Ale to zawsze jest możliwe, wystarczy się zastanowić nad tym, co sie mówi i przede wszystkim sprawdzić, czy dziecko zna słowa, których użyjemy tłumacząc. Skorupiak ostatnio zaczął tłumaczyć dzieciowi jakieś kwestie związane zdaje sie z porami roku i długością dnia - "Nachylenie osi Ziemi do płaszczyzny ekliptyki..." w tym momencie bezczelnie sie wtrąciłam - p

piosenki - cd.

Piotrek opowiada, co było  przedszkolu: - mama, i zapytałem panią Basię, czy zna taka piosenkę "ale nie ma broni, to nie pole bitwy". - chodzi oczywiście o ulubiony hicior Piotrusia. - Aha. I co, znała? - Nie. I zapytała mnie, o czym to jest. No to jej powiedziałem, że o tym, jak polscy oficerzy zostali zabici. - A co pani Basia na to? - Nic nie powiedziała, ale miała bardzo zdziwoną minę. Ja myślę, ze byla zdziwiona. Zastanawiam sie teraz, jaka ja mam opinię w przedszkolu, ale jakby na to nie patrzeć, wychodzi matka-wariatka. Albo za śpiewanie dziecku niepedagogicznych piosenek, bo to dużo za wcześnie faszerować go Katyniem, albo za wszczepianie dziecku patriotyzmu od pieluchy.

kto myje plecy?

Skorupiak rozpoczął procedurę kąpania młodego. Zagonił go do łazienki, a Piotrek zaczyna przepytywać: - Tata, a kto mnie będzie mył? - Myślę ze ty. - Aha, a kto mi pomoże umyć plecy, tam, gdzie nie mogę sięgnąć? - Ja. - A czemu nie jakaś dziewczyna?   Nie za wcześnie?????

piosenki na dobranoc

Wieczorny rytuł usypiania Piotra obejmuje czytanie albo śpiewanie. czasem któreś z nas bierze gitarę i gramy młodemu - sami też mamy radochę, ze można troche pośpiewać. Każdez nas ma inny repertuar na te wieczorne sesje. Ja jade po spokojnych balladach turystyczno-szantowych, czasem trochę dumek ukraińskich, a czasem trochę buntowniczych, ale z tych ze spokojniejsza melodią. W końcu nie będe krzyczeć nad głową dziecku, które chcę uśpić. Skorupiak inaczej - gra to, co lubi najbardziej. Jak miał fazę na Jacka Kowalskiego, to szedł Kowalski, jak Kaczmarski - to Kaczmarski, Mury, Przejście Polaków przez Morze czerwone, Raport Ambasadora, Ambasadorowie... i inne różności, których ja raczej bbym nie zaśpiewała czterolatkowi. Ale może jest w tym jakaś idea. Na razie to są dla niego po prostu piosenki, nie zastanawia sie za bardzo nad tekstem. A właściwie nie zastanawiał, dzisiaj zaczął pytać. Przy swojej ulubionej ostatnio piosence. Czyli tej: Stanęło na tym, że teraz ma spać, a pog

dlaczego mam modę w ..... głębokim poważaniu

Włączyłam  telewizor i szukając prognozy pogody skakałam po kanałach. I trafiłam a jakiegoś osobnika, który przepitym, nosowym głosikiem omawiał wygląd różnych osób, konkretnie chodziło mu o ciuchy i modę. Zdębiałam kompletnie, jak usłyszałam zdanie, że coś tam (jakieś spodnie zdaje sie) wygląda obrzydliwie, ale teraz jest bardzo modne i koniecznie trzeba mieć.  Czy ktoś mi oże wytłumaczyc to zjawisko???? Po jakiego gryba mam kupować  coś, co jest: brzydkie drogie krótkoterminowe - za chwilę będzie kompletnie niemodne, więc będzie trzeba kupic coś innego??????? Czy może jednak ci specjaliści od mody powariowali? po głębszym namyśle stwierdzam, ze nie powariowali. Po prostu nabijają sobie kasę i tyle, wcale nie chodzi o modę, tylko jak zwykle o pieniądze. Tym bardziej nie kupie tych portek.  

szkodliwe oblicze feminizmu

Z okazji Dnia Kobiet znowu bardziej słychać różne feministki. Marsze, Manify, demonstracje, wywiady... A mnie znowu wzięło na dumanie... jak wiadomo myślenie szkodzi nieprzyzwyczajonym, więc myślałam delikatnie, żeby sobie krzywdy nie zrobić. Żeby nie było, że tylko sie czepiam - niektóre ich postulaty są całkiem słuszne. Równa płaca  (ale za RÓWNĄ pracę), większe możliwości powrotu do pracy po macierzyńskim - czyli żłobki, przedszkola, dostęp do edukacji seksualnej i antykoncepcji. To wszystko jest w porządku. Ale jak zwykle, każdy kij ma dwa końce, a większość Grup- Wojujących-O-Cokolwiek widzi tylko swój, a o tym drugim zwykle zapomina. Tym drugim końcem (a właściwie jednym z nich, choć brzmi to bezsensownie) jest rola mężczyzn we współczesnym świecie. Kobiety stają sie coraz bardziej samodzielne, zaradne, samowystarczalne. Są coraz lepiej wykształcone, pewne siebie, wiedzą, czego chcą i są w stanie to osiągnąć, dbają o własny wygląd, mają różne ciekawe zainteresowania... A m

Dzień Kobiet

Jak wszystkim wiadomo, wczoraj był Dzień Kobiet. Niektórzy marudzą, że święto komunistyczne, inni, ze feministyczne, w kazdym razie niepotrzebne. Nie zauważyć sie nie da, choćby dlatego, ze na każdym rogu atakują sprzedawcy tulipanów. Mało jest chyba (przynajmniej w dużych miastach) pań, które nie dostały żadnego kwiatka. No, chyba, ze do ich mężczyzn jeszcze nie dotarła stara prawda, ze niezależnie od okazji, kwiatek jest rzeczą miłą. Bo są i tacy osobnicy, niestety. Ale może sie kiedyś wyedukują.... W ramach imprezowania (aczkolwiek zbieżność terminów była przypadkowa) postanowiłyśmy z Fioną urządzić sobie własny Dzień Kobiet - to znaczy zostawić wszystkich czterech facetów i urwać sie na babskie plotki. Udało sie, przegadałyśmy dobre dwie i pół godziny - jednym słowem raj. bez dzieci, bez mężów (skądinąd bardzo kochanych, ale który facet zrozumie palącą potrzebę wymiany poglądów na tematy sięgające głębin kobiecej duszy?). Właściwie, to pewnie ten wieczór też dałby sie wpasować

żenuła

jechałam sobie metrem, a nad moją głową dwóch młodzieńców zawzięcie dyskutowało. Właściwie "dyskutowało" nie jest tu najlepszym slowem. "Plotkowało" będzie bardziej adekwatne. Chodziło o jakąś imprezę, jakieś panienki podrywały jednego z  nich, a ten chwalił się koledze, który słuchał z zawiścią w oczach, głosie i wszystkim innym. Nie słuchałam szczegółów (a raczej starałam sie nie ich nie słuchać, choć nie bylo to łatwe), wetknęłam nos i ołówek w mój ukochany zestaw komunikacyjno-kolejkowy - obrazki logiczne . W pewnym momencie jednak coś mi zazgrzytało i zaczęłam sie zastanawiać nad tym, co mimowolnie (wbrewwolnie?) usłyszałam. Zdanie brzmiało: - To już była całkowita żenuła. Owa "żenuła" była zdecydowanie w rodzaju żeńskim, z typowym dla języka polskiego akcentem- czyli na drugą sylabę od końca. I z wyraźnym "ł", żadne tam zbitki "ua", które  w dobie niechlujstwa językowego często brzmią podobnie. W pierwszym momencie mnie zamu

dla odmiany muzycznie

W domu cisza, spokój. Młodszy facecik już śpi, starszy facet jeszcze nie wrócil z pracy, aczkolwiek spodziewam sie go juz całkie niedługo. Siedzę sobie z lapkiem na kolanach (noga boli całkiem solidnie, więc wreszcie dam jej chwilę spokoju...). Puściłam sobie cichutko z  tubki trochę muzyki - szanty, ballady... takie różne. Moim niedawnym odkryciem z tej branży jest zespół Dominika i Andrzej - czyli Dominika Żukowska i Andrzej Korycki. Śpiewają trochę Okudżawy, trochę moich ukochanych ukraińskich, ballady szantowe - takie różności. I znalazłam coś, czego wcześniej nie znałam, a co dla mnie jest chyba najpiękniejsza piosenką o miłości, jaką znam.    Piosenkę śpiewa Dominika wraz z Mirkiem Kovalem Kowalewskim.  

książkowy

to chyba na fali raportu na temt polskiego czytelnictwa tak mnie wzięło, ale ostatnio poprostu nie wiem, w co mam ręce włożyć (a raczej nos wetknąć). Czytam po kilka książek na raz, w tempie jak za starych czasów licealnych - po jednej dziennie, i to porządną literaturę, nie mówie o harlequinach. Ostatnio w czytaniu były: targowisko próżności - Thackeray Znachor - Dołęga - Mostowicz profesor Wilczur  - Dołęga - Mostowicz kilka tomów Harrego Pottera ksiądz Rafał - niespokojne czasy - Maciej Grabski Ta ostatnia pozycja to najświeższy nabytek, z którego się cieszę jak świnia w błocie. Wczoraj odebrałam przesyłkę z Merlina, i jak zaczęłam, to czytałam do pierwszej w nocy - póki nie skończyłam. Z pierwszą cześcią było tak samo, pochłonęłam od ręki, a potem smakowałam sovie po raz drugi i trzeci. Tu radośc była tym większa, że nie miałam pojęcia, iż będzie ciąg dalszy - dowiedziałam sie na początku tego tygodnia. A w kolejce do przeczytania na razie czekają: I wciąż ją kocham -

skrzywdziliśmy kota

Tak bardziej konkretnie to dostał obrożę z dzwonkiem (kolejną...). Ciekawe, na ile starczy, bo tak po cichu to obstawiam, ze z pierwszego spaceru wróci już bez tego cholerstwa. Inicjatorem proptasiego działania był Małż. Ja już sobie odpuściłam, bo widziałam, w jakim tempie Czort się ich pozbywa. Na razie efekt jest taki, ze biedny kot lata po domu strasznie nieszczśliwy, usiłując sie tego pozbyć. Na noc zdjęliśmy bo sami nie wytrzyamy tego dzwonienia, a zresztą w nocy na żadne ptaki polowac nie będzie, to niech sie przynajmniej wyśpi.  

samochód na mnie krzyczy....

Jade sobie ostatno samochodem na fizykoterapię - jak prawie codziennie. Aż tu nagle... Samochód zaczyna na mnie piszczeć. Podejrzane zjawisko, w końcu od jakiegoś czasu jeździmy razem, nigdy czegoś takiego nie było. Zresztą, ja nie jestem byle kto, zeby tak na mnie piszczeć, a do tego bez żadnego poważnego powodu!!! Próbowałam zrozumieć, w jakich sytuacjach - bo nie piszczał stale, tylko tak od czasu do czasu. Wyszło mi, ze na ostrejszych zakrętach. Następne ważne pytanie - skąd dobiega dźwięk. Ze środka samochodu, wcale nie koła, nie układ kierowniczy - normalnie, jakby mi sie tam mysz zalęgła.   Aż mi się skojarzyły odpowiedzi mechaników samolotowych na problemy zgłaszane przez pilotów: Problem: Mysz w kokpicie Odpowiedź: Zainstalowano kota. Jak ktoś chce tego więcej, to znajdzie tu . Jak to czytałam po raz pierwszy, to przez dwa dni brzuch mnie bolał ze śmiechu. A wątek sie nieco rozrósł od tego czasu... A wracając do piszczącego samochodu - piszczy systematycznie, jakby coś c

instalacja

Jestem ostatnio podduszona, kaszląca - takie ni to ni sio, na zdrową za  bardzo charczę, ale na chorą to jeszcze za mało. Postanowiłam tłuc wroga, póki niewielki i słaby - zarządziłam sobie inhlacje. Z jakiegoś powodu (wersja optymistyczna - coś ważnego mnie oderwało, wersja pesymistyczna, acz zapewne bardziej zbliżona do rzeczywistości - wrodzone lenistwo) zostawiłam potem cały sprzęt na stole. A nie, nie lenistwo, raczej skleroza. Po prostu chciałam zrobić je jeszcze raz wieczorem, a stwierdziłam, ze jak schowam cały sprzęt, to zapomnę na bank. Jak to fajnie mieć medycznie uzasadnione dziury w pammięci, można tyle wytłumaczyć... :) Ale revenons a nos moutons. Młody po powrocie z przedszkola zobaczył inhalator i pyta - co to jest. - Piotrek, to służy do inhalacji w celu udrożniania zatkanych dróg oddechowych. Jak jest mi trudno oddychać, to nalewam wrzątku do tego sprzętu, wlewam troszkę tego olejku (stareńka balsofumina, której termin przydatności minął jakieś trzydzieści lat te

ten z nami, ten przeciw nam....

ęTak się zastanawiam ostatnio coraz poważniej, skąd bierze się u niektórych czarno-białe widzenie świata. Nie ma pośrodku, nie ma szarości, o nieopowiadaniu się po którejkolwiek ze stron można zapomnieć.... Jak nie uważasz, że ja mam rację, to znaczy, że popierasz tamtego, *&^*&^*, %$^%$% i !&%$#& *. I jeszcze do tego seria dosadnych epitetów, zwykle anatomiczno-fizjologicznych, żeby każdy, kto miał pecha znaleźć się w odległości mniejszej niż półtora kilometra od rozwścieczonego czarno-białego wiedział dokładnie co i o kim on mysli. Jak również znał szczzegóły prowadzenia sie przodkiń osoby krytykowanej do szesnastego pokolenia wstecz. Tak mi się skojarzyło - może trochę odlegle, ale co tam, w końcu takie dumanie ogólne może skakać po tematach. Rozmawiałam kiedyś z koleżanką, właściwie pokłóciłyśmy się wtedy. Poszło nam o pojęcie lojalności. Ona uważała, ze jeśli ktoś bliski - np chłopak, siostra, zrobi coś złego, to należy zrobić wszystko - łącznie z działaniami nie

Prośba 142

Piotrek popatrzyl na mnie wczoraj i poprosił: - Mamo, kupisz mi ciastko na Obżarty Dzień? Po chwili intensywnych procesów myślowych dotarło do mnie, ze dziecku chodzi o pączki na Tłusty Czwartek.....