Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2016

dzielny koteczek

Spotkałam dziś w sklepie przyjaciółkę. Nie widziałyśmy się dawno, obie w biegu i nie było kiedy wymienić najnowszych plotek. Przyjaciółka, podobnie jak my, wzięła niedawno dwa kociaki, tyle że my mamy dwóch facetów (no, eks-facetów...) a ona parkę. Oczywiście z założeniem kastracji po osiągnięciu stosownego wieku. Koteczek był szybszy od weterynarza ze skalpelem. Niedługo będą mieć cztery albo pięć kotów :).  

Kto pierwszy?

Jechałam samochodem przez miasto i klnąc pod nosem patrzyłam w prawe lusterko zastanawiając się, czy wyprzedzić tego na pasie obok i wjechać przed niego, czy zwolnić i wjechać za nim. Czasu na decyzję było coraz mniej, bo skrzyżowanie i rozjazdy blisko. W końcu zwolniłam i zrobiło mi się nieco głupio. Wyprzedzanie starą toyotą nowiuteńkiego maserati wydaje mi się jakoś... niestosowne. Nie bardzo mogę się czepiać, że facet jechał zgodnie z przepisami :)

samotność

...w nocy samotność gorsza jest..." tak mi się jakoś plącze po głowie ten kawałek piosenki. Powinnam pójść spać, będę rano nieprzytomna, ale jakoś nie mogę. jest mi źle i bardzo samotnie. Skorupiak z Piotrkiem poszli na Triduum, Grzesiek się do tego absolutnie nie nadaje, więc siedzę z nim. Jak zawsze, jak prawie każdego dnia od ponad trzech lat. pręty klatki doskwierają mi coraz bardziej, chciałabym móc wyjść z domu niekoniecznie dopiero wtedy, kiedy już nie mam na nic siły po całym dniu starć z chłopakami, jest ciemno, zimno i właściwie nie ma co robić. Mówię oczywiście o rozrywkach budżetowych, a nie o wyjściu do teatru. Klatka. obijam skrzydła o jej pręty, ale już nigdy nie odlecę...

kranówka

W sobotę z okazji Dnia Wody pojechaliśmy sobie na imprezę nad Wisłą. Głównym celem było załapanie się na wycieczkę do Filtrów Warszawskich - tupało to za mną od dawna. Udało się. II teraz mam zagwozdkę. Oczywiście przewodnik namawiał do picia kranówki, zachwalając jej smak. Spróbowałam,rzeczywiście pyszna. Niestety okazałam się nadmiernie dociekliwa i porównałam ją z zabraną z domu kraniczanką. To był błąd. Różnica znaczna, co nie najlepiej świadczy o stanie warszawskich rur. Wcześniej tego nie czułam... Chyba jednak wrócę do wody gotowanej...

no to mamy wojnę...

...a przynajmniej wojenkę. Kocio-psią (a co, ktoś pomyślał, że ja o polityce? :) Generalnie kocie sikanie po kątach po ubezjajecznieniu panów bardzo się zmniejszyło, ale jest jeden wyjątek. Psie gniazdo. Koty maja swoje różne posłanka w różnych strategicznych miejscach w mieszkaniu, do których psica nie ma dostępu - na parapetach, półce, generalnie ponad poziomem podłogi, tak jak koty lubią. Pies ma swoje pod biurkiem. Tam ucieka jak narozrabia albo coś ukradnie, czasem też śpi. I koty uznały, że psie gniazdo jest ich. Tłumaczą to Agrze najprościej jak można - sikając. Zaczynam już mierzyc im czas, ile zajmie im zorientowanie się, że zdjęłam z suszenia uprane legowisko, zanim znowu zasikają. Jednostką są godziny, o dniach nie mam co marzyć.... Chyba po prostu zlikwiduję gniazdo i oficjalnie uznam, że ona mieszka w naszym łóżku. Chociaż ta perspektywa bardzo mi się nie podoba, jak tam śpi, to  niech śpi, ale gryzienie tam orzechów, patyków i różnych innych obiektów dających się p

podzieleni...

 Po kolejnym marszu KOD jakoś zaczęłam się zastanawiać nad konsekwencjami tego, co się dzieje. Nad ceną, jaką zapłacimy za decyzje obecnego rządu, nad szkodami, jakie rząd  już poczynił i jeszcze poczyni. Szkody gospodarcze. Koniec współpracy, ucieczka kapitału zagranicznego. Zamknięcie rynków, upadek firm, wzrost bezrobocia. Szkody polityczne. Utrata zaufania, kontaktów międzynarodowych, możliwości wpływu na cokolwiek. Będziemy pariasem Europy, bez prawa głosu, pieniądze unijne będą dużo mniejsze (przy optymistycznym założeniu, że w ogóle będą). Buble i kiksy prawne w ilościach przemysłowych, przepisy sprzeczne wewnętrznie, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, z demokracją i ze wszystkim, czym się da. Bo ich celem jest jedynie utrzymanie władzy dla utrzymania władzy. Szkody społeczne. Utrata zaufania społeczeństwa do państwa. Przekonanie, że wszystkiemu jest winna PO (wina Tuska - niezłą winnicę już musi mieć), a własne lenistwo, brak chęci czy próby działań nie mają z kłopotami pojedy

Chryste, ZNACZY cierpliwości!!!!

Potomki dwa dają nam ostatnio w kość. Jak nie jeden to drugi sprawdza, ile wytrzymamy. Grzesiek wariuje, nie słucha, biega jak szalony, wspina się na wszystko i wszystkich - żywioł. Piotrek inaczej - wszak jest już w poważnym wieku, ponad sześć lat starszy od malucha ;), zamiast szaleć robi draki. Klasyczne nastolatkowe draki. Zaraz, ale on jeszcze nie jest nastolatkiem... No trudno, nadmiernie inteligentny, rozwinięty, to i awantury zaczyna wcześniej. Oboje ze Skorupiakiem usiłujemy się nie dać podpuścić. Jest dla nas oczywiste, że te cyrki to odreagowywanie różnych rzeczy - na nas, bo jesteśmy bezpieczni. Nie wystawimy za drzwi, nie będziemy poniżać miesiącami, jak paru kolesi z klasy, wybaczymy obelgi i złośliwości. Piorunochron to jedna z wielu ról rodziców. A Piotrek ma co odreagowywać. Czwórka łobuzów z klasy go gnębi, nadal jest sam w klasie - Tomek, jego najlepszy przyjaciel jest rok niżej po powrocie z Irlandii i siłą rzeczy nie mają tyle czasu na wspólne zabawy. Grzesiek

mordercze zapędy

Uduszę oba kocury. Najlepiej w dużej ilości cebuli. Któryś z tych futrzatych łobuzów nasikał mi do nowych pantofli.

Śpiewanki Mamucie

Parę miesięcy temu znalazłam sobie fantastyczne miejsce, gdzie można przyjść i pośpiewać przy gitarze, tak po prostu. Nie ma ględzenia o polityce, nie ma alkoholu, nie palą, po prostu się śpiewa i już. Górskie, turystyczne - to co tygryski lubią. Raz na jakiś czas organizowane są tak zwane śpiewanki Mamucie - z piosenkami sprzed okresu SDM. Byłam wczoraj, po raz drugi zresztą - i stwierdzam, żem mamut już całkiem wyraźnie. Jestem lepiej zorientowana w repertuarze mamucim niż studenckim, aczkolwiek te turystycznie nie zmieniają się w tak koszmarnym tempie jak moda odzieżowa, wiec tez nie jest źle. To niesamowite, jak widze tam ludzi w najróżniejszym wieku (wczoraj rozstrzał sięgał od około roku do  - tak na oko - zaawansowanej sześćdziesiątki co najmniej) i wszyscy wyraźnie na niejeden szczyt się z plecakiem wdrapali. I każdy przyszedł w tym samym celu= pośpiewać. Do tego jeszcze żeby było śmieszniej były tam trzy osoby - sobowtóry znajomych. A właściwie dwa, trzecią panią gdzieś mu

Pitagoras

Piotrek startował w kolejnym konkursie matematycznym. Przeszedł z maksymalną ilością punktów. W sumie nie mam się czemu dzwić, ale cieszę się jak zawsze. W przyszłym tygodniu Kangur Matematyczny i tu mamy problem. Zapisy były wtedy, kiedy gremialnie padliśmy na grypę, tak, ze Piotrek będzie mógł wskoczyć tylko, jeśli ktoś zachoruje, albo nie będzie z innych przyczyn. Głupio tak komuś życzyć zarazy, ale jednak.... Trzymajcie kciuki!!!

Pan Koparka

Grzesiek ostatnio zwiększył wymagania edukacyjne. Już mu nie wystarcza, jak mama (albo tata) czyta. Teraz domaga się kolejnego odcinka opowieści o Panu Koparce. Pan Koparka jest wytworem własnej mej fantazji, który na moje nieszczęście powstał pewnego wieczoru. Razem z przyjaciółmi - Panią Betoniarką, Panią Ciężarówką i Panem Dźwigiem pracują przy różnych budowach. Ostatnio dołączył do nich młodzik - Spychacz. Wymyślam Grześkowi kolejne odcinki, po czym każdy musze powtórzyć co najmniej piętnaście razy. Niektóre jeszcze więcej, jeśli się spodobają. Wena mi się kończy, zwłaszcza wieczorami, jak trzeba opowiadać, a ja zaczynam bezsensownie bełkotać ze zmęczenia, ale nie ma to tamto, jak mus to mus. Pan Koparka już brał udział w akcji przeciwpowodziowej, w niezliczonych naprawach różnych awarii, był na pikniku, nie mógł spać, bo Spychacz chrapał, był chory i dużo innych. Skorupiak tylko czasem chichocze spod poduszki, jak słyszy, co ja tam wymyślam, próbując ładować przy okazji odrobi

Tytuł 17

Rozmawiałam sobie z mamą  o różnościach. Zeszło między innymi na Piotrka - że się o niego bardzo martwię ostatnio, bo kompletnie nie  wierzy w siebie, we własny intelekt. U faceta, którego wyniki testów inteligencji powodują wytrzeszcz u każdego, kto je widzi (i rozumie co widzi), to trochę przerażające. I tu mama mnie zastrzeliła na miejscu.  - A to zupełnie tak jak ty - stwierdziła krótko. Zatkało mnie. Myśli mi goniły niczym króliki po polu, zaczęłam coś bełkotać, że ja nigdy nie miałam tak piekielnie wysokiego IQ. - Może nie aż tak wysokie, ale niskiego też nie masz - skwitowała. I zupełnie nie wierzysz w siebie. Ma rację, nie wierzę. Przez lata byłam przekonana, że nikt mnie nie zapamięta na tyle, żeby rozpoznać przy kolejnym spotkaniu, że nie zrozumiem najprostszych rzeczy, nie uda mi się i w ogóle do kitu. A teraz tłumaczę Piotrkowi fizykę tak, ze on to rozumie, matmę też, czyli chyba jednak coś pojęłam. I nadal uważam się za głupka,którego nikt nie będzie chciał zatrudnić.

kolejny pryszcz spadł

No i stało się. Kotlety zostały ubezjajecznione. Grzesiek nie, mimo, że prosił:)

marzenie Węża

- Grzechot,   jedziemy do przedszkola. - A gdzie ty pojedziesz, mamo? - zapytał Wąż. - Zawiozę koty do pana doktora. - A po co? - Trzeba je wykastrować. - Ja też chcę!!!!!  - ucieszył się potomek. - Nie synu, ty tego nie potrzebujesz. - Ale dlaczego????? - zmartwił mi się synek.   I weź tu człowieku nie kwiknij mu śmiechem w nos w takiej sytuacji :)