Pyton idzie spać. Kręci sie w łóżku, gada, przytula, wygłupia. - Piotrek, pora spać. Zamykamy oczka i dziób. - A ja nie zamknę oczu wcale. - Pyton, koniec brykania, zamykamy otwory twarzoczaszki. - zobaczysz mama, nie zamknę. - Tak? No to proszę bardzo, będzie po twojemu. Nie zamykasz oczu aż do rana. Pamiętaj, że nie wolno ci zasnąć, nawet na moment. Ale ie wolno przez ten czas sie bawić ani brykać, leżysz z otwartymi oczami. Tu już sie zaczął łamać. - mama, ale tak całkiem do rana to ja nie dam rady... nie ma sprawy, mogę okazać wielkoduszność. - No dobrze. Ale przez najbliższe pół godziny masz wytrzymać. ja wychodzę, bo jak tu będę siedzieć to będzie ci za łatwo. Jak przyjdę za 30 minut, masz mieć otwarte oczka. - Dobrze. I potem już będę je tak powoli zamykał (tu pokazuje, jak to sie będzie odbywało). Pocałowałam w nos i wyszłam. Nastawiłam minutnik w komórce (ah, jaka to użyteczna rzecz) na 30 minut i zajęłam sie swoimi sprawami. Jak zadzwonilo, poszłam do pokoju