No to się kocisko dorobiło. Dwa tygodnie temu BramKot zaczął kaszleć. Zabrałam go do weterynarza - akurat nie było naszego ulubionego doktora, tylko jakaś nowa dziewczyna, osłuchała, obejrzała, posprawdzała temperaturę, oczy, uszy, zęby, brzuszek - słowem, wymiętosiła całego kota sprawdzając co się da. Uznała, że jest ok. Dwa dni później nadal kaszlał, pojechaliśmy znowu. Doktorek osłuchał, zaniepokoil się solidnie, kazał zrobić rtg płuc. Diagnoza - śródmiąższowe zapalenie płuc, jakiego dawno nie widział. Obecnie leci trzeci tydzień antybiotyku, bo jeszcze nadal coś mu szeleści w płucach - delikatnie, ale jednak. Oznacza to tyle, że codziennie musze kotka skrzywdzić, zastrzyk zrobić, a co parę dni na kontrolę. I tak dobrze, że można w ten sposób, bo nie wiem, jak byśmy to ogarnęli z codziennymi wizytami, gdy mam dyżury po 24 h i zabieram samochód. A do tego koteczek zarobił szlaban na wyjścia na dwór. Aż do wiosny.