Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2013

umówiłem się z nią na 9...

A dokładniej - umówił się Pyton. Poza tym wszystko się zgadza. Na razie co prawda nie kupuje jej żadnych róż, ani nie przychodzi po zaliczki, ale umawia się przy każdej okazji - i ganiają razem na rowerach.  Powodzenie facet ma, przy każdej okazji jakieś dziewczyny się znajdą - zwykle starsze od niego, co im wcale nie przeszkadza.  Aż się boję myśleć, co będzie za 8-10 lat. jak będziemy mieli dwóch przystojnych ( już widać, te oczy, te rzęsy... sama bym miała takie...), inteligentnych, oczytanych, pogodnych  i życzliwych chłopaków w domu. Kraty w oknach będzie chyba trzeba założyć, bo będą włazić wszystkimi szczelinami...  

polowanie 88

Skorupiak ma głupawkę.  Gania po pokoju z pęsetą i usiłuje upolować komara. Chyba mu te pół lampki wina zaszkodziło....

miejsca intymne

Rozmawiamy o kimś znajomym, nie pamiętam nawet o kim i w jakim kontekście. Tyle, żę to jakaś jednostka płci żeńskiej. Młody postanowił sie włączyć w rozmowę: - Mamo, a ile ta pani ma lat? - Synu, nieważne. To nieuprzejmie wypominać wiek, kobiety tego nie lubią. Nie zagląda sie im w metrykę. - A co to jest metryka? czy to miejsce intymne?   Wyjaśniliśmy mu... Jak już sie przestaliśmy śmiać. Chociaż akurat w tym kontekście to można powiedzieć, zę nawet miał w pewnym sensie rację...

Jarmark dominikański

Doroczny jarmark dominikański był wczoraj.  Impreza była fajna - jak zawsze. Za głośna jak na moje potrzeby - jak zawsze, ale to niestety standard, niezależnie od imprezy. Czasem mam wrażenie, zę jestem przedstawicielką ginącego gatunku, który myje uszy i jeszcze słyszy. Piotrek zresztą też na to narzekał, mimo waty profilaktycznie wetkniętej w uszy. Przed następnym jarmarkiem kupię mu klasyczne zatyczki do uszu. Jak co roku wiodącym tematem rozważań przedjarmarkowych była pogoda. Co było w prognozach, wszyscy widzieli, parę dni temu było ładnie, a potem zaczęło lać. Chmury kłębiły sie nad całą Europą, niż kręcił sie gdzieś tuż za wschodnią granicą - no nie ma siły, powinna byc zlewa  na całego. W sobotę - potoki wody z nieba. Dziś - leje od rana. Przez całą niedzielę było ładnie - nie za gorąco, bez wiatru. Dopiero ok. 18 zaczęło kropić, ale tez nie jakoś dramatycznie, losowanie nagród sie odbyło, nawet nie wszystkim chciało sie otwierać parasole. Jak było podczas koncertu Turnau

jak palec

Tak ostatnio popatrzyłam na Grzechotka i wyszło mi, że mnóstwo kawałków ma długości mojego palca. No, mniej więcej, jak wpadłam na pomysł tej notki to było to bliższe prawdy, ale zanim napisałam, to mi urósł. Bezczelny, nie wiem, po co mu to, tylko ciuchy coraz większe muszę wyjmować z szafy. Jednakowoż proces ten nie zmienił (na razie...) faktu, że stopę ma niewiele dłuższą od mojego palca. No dobrze, niewiele to dwa cm, a ja te palce też mam dosyć długie. Już pediatra przy pierwszym spotkaniu mówił, że będzie wielki, bo ma duże stopy. Ale w porównaniu z płetwami Pytona i Skorupiaka to nadal malutka, delikatna stópka.  (nie żebym sama miała małą, drobna kobieca stópka w rozmiarze 41). Kości przedramienia - analogicznie, na długość palca. Udowa - takoż. Piszczele również. W ogóle jak patrzę na Węże Dwa razem, to Grzechot jest malutki.... Do czasu. To znaczy, do momentu, gdy spotkamy jakiegoś rówieśnika. Tak jak wczoraj - kolega starszy o trzy tygodnie, lżejszy o dwa kilo prawie, a na

usprawiedliwienie

Zachowanie Pytona wymagało pogawędki wychowawczej.  - Pyton, co sie dzieje, że ostatnio tak rozrabiasz na lekcjach, pani Kasia mówiła, że dziób ci sie nie zamyka, mimo jej próśb.  - No bo ja sie nudze na lekcjach... Ale to wasza wina, twoja i taty. Jakbyście mnie tylu rzeczy nie nauczyli, to bym  sie nie nudził i wtedy bym słuchał a nie gadał. Gem, set i mecz. I co ja mam powiedzieć, skoro on ma rację????

scenka z metra dla odmiany

Jedzie sobie metrem paru młodzieńców. Wszyscy przyodziani w charakterystyczne spodnie opadające nisko do połowy tyłka i z krokiem na poziomie kolan. W pewnym momencie starsza pani wstała z siedzenia, podeszła do jednego z nich i... podciągnęła mu spodnie na zadzie mówiąc: - tak nisko je miałeś opuszczone, że obawiałam się, że ci spadną. Dziki ryk śmiechu w wagonie. Kurtyna.

SOP

Skorupiak uwielbia nasze Węże. Co za tym idzie, przejmuje sie stanem ich zdrowia, martwi i tak dalej. Jak każdy normalny tatuś (pomijam egzemplarze, które nie zasługują na to miano). Skorupiak jednak nieco przesadza. Co chwila przepytuje mnie nerwowo, czy nie uważam, zę Grzechotowi dolega to czy tamto. O Piotrka zresztą też tak pytał, ale już mu trochę przeszło, bo widac na pierwszy rzut oka, zę najwyżej dolegają mu siniaki na nogach i poobcierane kolana. Usłyszałam juz całą serię pytać zaczynających sie nieodmiennie od "Słuchaj, czy nie uważasz, że Grzesiek ma....". Na liście był już różne zaburzenia neurologiczne, zaburzenia motoryki, opóźniony rozwój,  nierówne źrenice, autyzm, ADHD i parę innych kwiatków. No i oczywiście dyżurna zmora - SIDS, czyli zespół nagłej śmierci łóżeczkowej. Tu za cholerę nie pomagało prz\edstawianie listy czynników sprzyjających temu - niska waga urodzeniowa (4130 sie na pewno nie kwalifikuje do tej kategorii), wcześniactwo (40 tydzień jak w p

bracia

Piotrek stoi przy łóżku Grześka i rzuca w niego kurczakiem. Grzesiek zarykuje się ze śmiechu. Jak Piotrek przestaje na chwilę rzucać, to Grzesiek zaczyna wydawać dźwięki bardziej rozkazujące. Przekaz jest jasny - do roboty, bracie! Z ogromną przyjemnością patrzę na tych dwóch. Pyton przychodzi często - czasem przed szkołą zdąży zajrzeć, pouśmiechać sie, pogłaskać, przytulić. Pocałować w czółko bądź inny łatwo dostępny kawałek. Fajny starszy bray z fajnym młodszym bratem. Zazdroszczę.

ambitne plany

Miałam ambitne plany na dzisiaj - wykorzystać czas, kiedy Grzechot zaśnie i napisać kawałek, który wisi nade mną. Niestety Grzechot miał inne poglądy na kwestię dnia dzisiejszego. Przede wszystkim miał w nosie spanie. Zamiast tego miamlał własną łapkę, ślinił się na potęgę i marudził.  Czasem udawało mi sie go uśpić  - ale natychmiast przelatywał nad głową samolot, ktoś zaczynał kosić tu pod oknem, jakiś ^&%*&%&* dzwonił domofonem i uciekał a pies zaczynał drzeć pysk.  Dzieć sie budził.  I płakał.  Jak wykończona matka dochodziła do wniosku, ze jedynym sposobem na uciszenie jest wetknięcie cyca w dziób - to sie niestety okazywało, ze miała rację. Nic innego nie działało.  W rezultacie moje plany poszły się gwizdać, lewe ramię mam solidnie nawilżone - było regularnie opluwane, a tyłek płaski od siedzenia z małym w objęciach. Zęby ruszyły.

podsłuchane w tramwaju

Podsłuchane w tramwaju: - Bo wiesz, teraz to do wszystkiego dodają mikroonanizmy...   Strach się bać!

gdzie są kwiaty z tamtych lat?

Wybrałam się dzisiaj na imprezę.  Wręczenie nagród w konkursie na plakat, w którym moja kuzynka zdobyła wyróżnienie. Tak fajnie wyszło, że dziś są jej imieniny - dostała prezent imieninowy, dyplom opatrzony milutką sumką. A ja chciałam jej kupić bukiecik jakiegoś ładnego zielska. Najchętniej - taki zwykły mix, polno-ogrodowy. Innymi słowy - bukiet typu śmietnik. Takie, co to można kupić od starszej pani na ulicy, a nigdy w eleganckiej, wyfiokowanej kwiaciarni. Taki mi najbardziej pasował do kuzynki.  Myślałam, że  kupię po drodze, gdzies u ulicznej kwiaciarki. Jakież było moje zdumienie, gdy dotarłam na miejsce nie spotykając ani jednej. No ani śladu, wcięło, wyparowały wszystkie, co do jednej.  Przypomniałam sobie w końcu. W ramach poprawy estetyki miasta pani prezydent postanowiła walczyć z handlem ulicznym. I co do zasady nawet sie z nią zgadzam, stoliczki ze sznurówkami i gaciami nie poprawiają wizerunku stolicy.  ALe czego chciała od kwiaciarek?  te stoiska - mniejsze i więk

chrzest

W niedzielę ochrzciliśmy Grzechotka. Udało się całkiem fajnie, ale ponieważ u nas nic nie może być całkiem normalnie, to nie obyło się bez paru wpadek. Najgrubsza była taka, że Wuj, który miał udzielić Sakramentu, zapomniał i pojechał gdzieś poza Warszawę...  Całe szczęście, źe to było u dominikanów, bo był jeszcze zaprzyjaźniony o. Krzysztof, który znienacka został celebransem:). Mimo zaskoczenia dzielnie sobie poradził. Wyszło tak, jak chcieliśmy - rodzinnie, z przyjaciółmi i bliskimi krewnymi (to  ostatnie pojęcie jest mało precyzyjne, bo m.in. była kuzynka, z którą pokrewieństwo jest bardzo dalekie - o ile czegoś nie pokręciłam, to jej babcia była cioteczno-cioteczną siostrą mojego pradziadka Za to bardzo ją lubię). I przy okazji tak sobie pomyślałam, że takie spotkania rodzinne urządzane w domu - tak jak to przedwczorajsze - dużo mocniej wiążą niż ta sama impreza urządzana w restauracji. Tu można było pośmiać się z O. przy nakładaniu rozpadającej sie szarlotki (ale za to była

uprzejmość radarowa

Jadę sobie samochodem. Zwalniam, bo wiem, ze za chwilę będę przejeżdżała obok radaru z 50 ustawioną wyłącznie na cześć ratowania budżetu państwa.  I mało nie umarłam ze śmiechu za kierownicą. Niestety nie miałam jak zrobić zdjęcia - nie miałam czym, komórka w kieszeni, a ja na środkowym pasie nie mogłam sie zatrzymać.  Przed radarem (tym takim złośliwym, nie pudełko na nodze, tylko słupek, co to rejestruje wszystko co sie rusza) stoi biało-czerwony pachołek drogowy, taki do zastawiania wjazdu na stacjach benzynowych na przykład.  Na wierzchu pachołka przymocowana kartka z następującym tekstem: Awaria. Brak  prądu. Przepraszamy. Jak rozumiem, przepraszają za to, ze dopływ prądu do radaru został odcięty i w związku z tym nie może robić zdjęć przejeżdżającym kierowcom.  Aż takiego parcia na szkło to ja nie mam, żebym oczekiwała fotografowania mnie przez wszystko i wszystkich, nawet radary. Zwłaszcza radary. Wspaniałomyślnie wybaczam w związku z tym,.

prośba wielokrotna

- Piotrek, pomóż proszę przy .... - Nie chcę. - Wynieś proszę śmieci. - Później...  W końcu te śmieci wyniósł. Pyton ma ostatnio gorszy okres. Ewidentnie jest  to spowodowane zazdrością, wszystko się ostatnio kręciło wokół chrztu Grześka i Piotrek czuł się nieco zapomniany, mimo naszych starań. Pewnych rzeczy nie dało się przeskoczyć, doba miała - i ma nadal - tylko 24 godziny i nie chce więcej, zaraza jedna. A szkoda to by tyle spraw ułatwiło...   Parę godzin po powyższej serii próśb o pomoc słychać Pytona:   - Tato, czy mogę pobawić sie tabletem? - Pyton, ja cię wielokrotnie prosiłem o pomoc, a ty to olałeś. Czemu oczekujesz teraz, że spełnię twoją prośbę? - Ale ja w końcu te śmieci wyniosłem. Czy to znaczy, że jak poproszę cię o tablet tyle samo razy co ty mnie,  to mi w końcu pozwolisz?

dorosły

Przygotowania do chrztu Grzechotka idą pełną parą. Będzie kilkoro dzieci, więc Pyton dostał za zadanie przygotowanie zestawu zabawek do zabrania (spotkanie po mszy będzie u moich rodziców - mają większy metraż). - Mamo, wybrałem mniejsze puzzle, tego ze 106 kawałków nie wziąłem, tak, żeby i młodzież mogła sie bawić.   Zaplułam się z radości na ten z powagą wygłoszony tekst. Młodzież to mieli być ci młodsi od Piotrka...

łyso mi

Całkiem dosłownie, naprawdę. Hormonki usiłują sobie przypomnieć, jak to kiedyś było i skutkiem tego od jakiegoś tygodnia garściami wyłażą mi włosy.  Za każdym razem zostaje na szczotce tyle, że gdybym osobiście nie zdejmowała z niej moich kłaków, to bym pomyślała, ze  to urobek z ostatniego tygodnia a nie z ostatniego czesania.    Tak czy inaczej - będziem ciąć, jutro ide do fryzjera. Nie lubię, chodzę rzadko, ale nie ma wyjścia. I tylko chciałabym wiedzieć, czy to się musiało zacząć na trzy dni przed chrzcinami? Chociaż z drugiej strony - przynajmniej będe miała na głowie coś, co może nie będzie przypominać miotły porażonej piorunem...

wyczynowiec

dzisiaj osobiście o 5 rano obudziłam Węża na karmienie.  Po jedenastu godzinach snu potomka myślałam już, że biust mi eksploduje z hukiem. Kolejne koleżanki - matki małych dzieci, przestają ze mną rozmawiać. A czy to moja wina, że mi dzieć ładnie śpi?????   .