Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

bilans musi wyjść na zero...

wszystko sie ładnie bilansuje. Dzisiaj Rano Piotrkowi wypadła kolejna jedynka - jest uroczo szczerbaty, wygląda, jak po dużej rozróbie. Wieczorem u Grześka pojawiła sie na wierzchu ostatnia dwójka. Żeby tak jeszcze inne rzeczy chciały się rónie ładnie zgrać...

rękawiczki

Jak przekonać Potomka młodszego do noszenia rękawiczek? Zdejmuje pierwszą, zanim zdążę nałożyć drugą, broni się i protestuje, a tu zima jednak wreszcie sie zrobila całkiem konkretna i łapki marzną.  Już doszłam do tego, zę w samochodzie zawsze mam kocyk, przykrywam gościa i w ten sposób mam chociaż nadzieję, że jak mu te łapy zmarzną, to je pod nim schowa. Siedzi za mną, więc nie widzę - dzięki temu się mniej denerwuję... Chyba posmaruję mu rękawiczki od środka butaprenem. Myślicie, zę to pomoże?

rozpusta za 38 gr

Z radością wielką usłyszałam dziś, że moja Rodzicielka jest wredną małpą. Usłyszałam to od niej samej, zeby nie było, że szkaluję Przodkinię. Zasadniczo nie jest to dla mnie nowina, o tym, że bywa złośliwa, to wiem - i obie mamy z tego dużo radości. Co dowodzi, że jestem równie wredną małpą, tylko jeszcze wprawa nie aż tak duża :)   Zadzwoniła dziś do Mamy panienka z Tepsy, z propozycją zmiany abonamentu. Mama uprzejmie podziękowała, dobrze jej z tym, co ma. Panienka była uparta, zaczęła tłumaczyć, że ten nowy lepszy, ciekawszy, korzystniejszy i w ogóle. No to Mama uprzejmie poprosiła o przysłanie pisemnej oferty, poczyta i wtedy podejmie decyzję. Nie jest to jakaś specjalnie dziwaczna prośba, prawda?  Niestety, tepsowa panienka poinformowała, że ona może, owszem, takie warunki przesłać pisemnie, ale wyłącznie PO uzyskaniu zgody na przejście na nową taryfę. Czyli kup pan kota w worku, to jak sie zdecydujesz, my ci powiemy, co właściwie kupiłeś. Na to Rodzicielka uprzejmie podzięko

przybywa...

W zeszłym tygodniu zębów było 5. Dzisiaj - 7 albo 8, nie dał sobie zajrzeć dokładniej w paszczę. I jeszcze co najmniej jeden taki już prześwitujący pod wierzchem. trudno się dziwić, ze ostatnio nieco więcej marudził...

skarpetkowy potwór

Mieszka u nas Skarpetkowy Potwór. Jego głównym zajęciem oraz sensem istnienia jest zjadanie pojedynczych skarpetek, tak że potem zostają takie sieroty bez pary. Dla nich została założona Torba Skarpetkowa. Dzisiaj - zapewne z powodu mrozu - okazało się, zę Potwór był bardzo głodny i owa Torba przepadła całkiem. Widocznie zżarł je wszystkie. Szukaliśmy długo po całym mieszkaniu - nie ma i nie ma. POd fotelem, za fotelem, na kanapie, w kanapie, w pudle z grzesiowymi zabawkami - wszędzie.  W końcu komus przyszło do głowy, że ten kłąb pojedynczych skarpet, który chciałam dołożyć do torby, mógł zostać wywleczony z niej, a pusta torba poleciała do innych toreb :). A taka była fajna teoria o głodnym potworze...

apel

Ludzie kochani, prośba wielka. Jak idziecie do sklepu, to NIE BIERZCIE ze sobą psa!!!!!! Kolejny raz widziałam dziś takiego trzęsącego się potwornie zwierzaka przywiązanego pod sklepem. Przecież takie wyjście nie ma nic wspólnego ze spacerem rekreacyjnym ani ze spacerem siusianiowym.  Człowiek ma buty, płaszcz, czapkę, rękawiczki, wchodzi do ciepłego sklepu, w którym się rusza. Pies ma futro - często krótkie, tak jak ten, kórego dziś widziałam, smycz uniemożliwiającą jakiekolwiek poruszanie sie, żęby sie rozgrzać. Stoi w miejscu, nie wie, jak długo, trzęsie sie jak galareta. Nie ma butów, a chodniki często są solone. Nie może nawet załatwić potrzeb fizjologicznych - bo potem będzie stał w tej kałuży, nie ma przecież gdzie sie odsunąć.  Jeżeli kogoś oswoisz, to jesteś za niego odpowiedzialny. Bądźmy prawdziwie odpowiedzialni za naszych Braci Mniejszych.

święta kocia cierpliwość

Czort jest kotem ponadnormatywnie cierpliwym.  Dziś rano leżał sobie u nas na łóżku. Obok przebierałam wiercącego sie nieprzytomnie Grześka, który wreszcie - po zakończeniu procedury wyrwał mi sie i popełzł na drugi koniec.  Po drodze złapał za kocie wąsiki. Świętość największa, kto ma lub miał kiedykolwiek kota, to wie,że nie wolno, można za to dostać pazurem albo zębami. Czort nic. Grzesiek przelazł po kocie. Kot nic. Grzesiek został zawrócony i przelazł po kocie po raz drugi.  Kot w końcu uznał, zę starczy tego dobrego, wstał i sobie poszedł. I to jest kocur bojowy, postrach podwórka, starszy pan, który już dawno wyrósł z okresu kochic figli i tarmoszenia...  On po prostu bardzo, ale to bardzo kocha naszych chłopaków. Oni Czorta też.

plany...

Wczorajszy dzień mieliśmy zaplanowany całkiem fajnie. Ponieważ w szkole u Piotrka w planie był bal karnawałowy, a Pyton szkolnych imprez nie znosi (słusznie twierdząc, ze tam sami głusi je organizują i on nie ma zamiaru w tym uczestniczyć), postanowiliśmy zwolnić do z dwóch lekcji, które miał mieć, olać bal i pojechać do Kopernika. Pozbieraliśmy sie rano, zapakowaliśmy wózek i Grzechotka do samochodu i w drogę.  To znaczy, takie były plany.... OKazało się - jak zwykle, że planowanie jest bez sensu, bo życie i tak da ci prztyczka w nos. Nam też dało. Okazało sie mianowicie, żę nasza bryczka, pieczołowicie zatankowana pod kurek dnia poprzedniego, podlana dodatkowo środkiem zapobiegającym zamarzaniu paliwa - słowem, zadbana jak należy, nie chce odpalić i ponuro świeci mi lampką, która świecić nie powinna. I nie chce przestać. W końcu po długich bojach odpaliła - i natychmiast zdechła. Wściekli cokolwiek zabraliśmy dzieciaki z powrotem do domu i nura w internet, szukać, co mogą oznac

przysmak cd.

Jadłam śniadanie. Młody też, dostał kawałek chleba, podjadał moją jajecznicę, trochę konkretu obiadowego.  ZNudziło mu sie siedzenie w foteliku, wzięłam na ręce. A ten drań wypuścił .jabłko psu w paszczę i wgryzł sie w cebulkę, która leżała w zasięgu łapki. Zaciekawiona patrzyłam, co będzie dalej. nic nie było, przeżuł prawie pół cebuli, po czym wypluł - za duże kawałki, za mało zębów.  Ale wyraźnie smakowało....

Przeminął rok, przeminął nie wiem, jak...

Obraz
Grzesiek jutro kończy rok.  Nie wiem, kiedy to poleciało, przecież niedawno chodziłam z brzuchem, niedawno spotkałyśy się z A. na porodówce, niedawno malutek był najmłodszym członkiem rodziny... Teraz przybyło mu już dwoje kuzynów młodszych, a za miesiąc pojawi się jeszcze jedna panienka. M już chodzi do żłobka (czy nie chodzi, bo choruje? Zdrowia urodzinowo życzymy!).   Bilans roku: 10 kilo, 5 zębów (i trzy czy cztery tuż pod wierzchem), kilka dżwięków o konkretnym znaczeniu, wielka, niezmierzalna miłość do starszego brata (z wzajemnością). Piękna czuprynka, mądre spojrzenie, pogodny charakter. Podrywacz taki sam, jak starszy w tym wieku.  Zasadniczo zdrowy - trzzydniówka w lipcu i teraz po świętach zapalenie oskrzeli, tyle tego. Wesolutki facecik o zdecydowanycm charakterze, lubi ludzi, ale mama labo tata mają byc blisko. I od tej zasady nie ma odwołania, gdy zabraknie któregoś z rodziców, jest straszny wrzask.   Tak było rok temu (na, parę dni później, musieliśy wrócić ze szpi

bitwa o buty

Grzechotek przymierza sie do chodzenia, w związku z czym (i z temperaturą na zewnątrz) postanowiliśmy zaopatrzyć go w obuwie. Decyzja podjęta, zakupy stosowne dokonane. Wąż Młodszy dostał kapcie i butki  wyjściowe, rodzice zachwyceni. Serpens Minor jakby mniej. Zrobił potworną awanturę, zabierał nogi, próbował zdejmować buty - nie i nie, on tego czegoś nosić nie będzie i już. Uznaliśmy, że nic na siłę, dwa dni nas nie zbawią. Kapcie  poleżały w skrzynce z zabawkami, spały w nich samochodziki. A jak się obudziły, to bawiły się w chowanego.  Przez pół dnia bawiłam się z Grzesiem i kapciuszkami, po czym nadziałam je na wężowe kopytka. Trochę protestował, ale szybko go zajęłam czymś innym i zapomniał. Wieczorem odstawialiśmy Węża Starszego na judo - udało się włożyć buty wyjściowe.  Dziś rano jeszcze chwilkę pomarudził, ale generalnie widać, że kryzys obuwniczy zmierza ku końcowi.

mądre ptaki

Tradycyjne karmienie gawronów. Zwykle wygląda to tak: pusto, ani śladów ptaków. Wychodzi ktoś z talerzem sadła - rozlega sie triumfalne krakanie, spada czarna chmura, w pięć minut wyjadają wszystko i znikają. Cisza. Dzisiaj tata poszedł sypnąć. Rzucił, zszedł z wału i uznał, zę chyba ich nie ma - nic nie słychać. Obejrzał sie na wszelki wyoadek - były.  Zleciały sie cichutko, zjadły co ich i dopiero wtedy rozdarły dzioby. Dowcip polega na tym, że do gawroniego sadła z;latują sie rónież mewy. Mądre ptaszyska uznały widocznie, że nie będa informować konkurencji, że stołówka otwarta.

przysmak 75

Tacie spadł z kanapki na grzesiowy stolik plasterek białej kiełbasy z chrzanem. Ostrym chrzanem, bo taki tata lubi najbardziej. Grześ wyciągnął łapkę i przechwycił zgubę, zanim Skorupiak zdążył się zorientować, po czym starannie zlizał chrzan.  I po co ja sie bawię w zmniejszanie ilości ostrych przypraw, jak gotyuję obiad dla wszystkich?

antyczna bateria

przeglądam sobie stare zegary na allegro. I czasem mnie z lekka zatyka na opisy. Znalazłam już antyczny zegar wahadłowy na baterię, zegar w dębowej skrzyni na baterie - rozumiem, że to skrzynia taka bateryjna, a starożytni prąd w kubełkach nosili do tych baterii zegarowych.  uwielbiam takie opisy. To ta sama kategoria, co prezentacja  z degustacją ekskluzywnych garnków, na którą to usiłowała mnie kiedyś zaprosić pewna pani przez telefon. Nie zdecydowałam sie, a właściwie szkoda. Czy kiedykolwiek w życiu inaczej dowiem sie, jak smakuje ekskluzywny garnek???? Cóż za niepowetowana strata....

kolejny kryzys

Wygląda na to, zę cyrki zdrowotne się nieco ustabilizowały na w miarę znoścnym poziomie (Jutro ostatnia inhalacja Grzechotka i odstawiamy leki), więc żeby nudno nie było, teraz po łbie z innej strony. Pisałam już, że przyjaciel Pytona wyjeżdża za granicę na trzy lata. Jego tata dostał super pracę, na której mu bardzo zależało, skok zawodowy itp. Jadą całą rodziną, co jest zrozumiałe i słuszne. Ale... Zawsze jest jeszcze ta druga strona - ci, którzy zostają. Rodzina, przyjaciele. I tu właśnie jest ból. Biedny Piotrek przeżywa to bardzo, od paru dni chodzi smutny, dziś  (pierwszy dzień bez T. w szkole) zrobił regularną awanturę, że nie pójdzie, nie chce na basen, boli go brzuch, kostka, głowa... W końcu sie przyznał, że chodzi o to, że nie będzie T. Serce mnie bolało, jak widziałam tę malutką kupkę nieszczęścia, zwiniętą w kłębek na moim łóżku, i wiedziałam, że nie mogę ustąpić i na basen musi pójść. Gdybym dziś pozwoliła, za tydzień byłoby to samo, za dwa, za trzy... Nie zmienię rze

Tytuł 76

niech ta gadzina wreszcie zaśnie!!!!! Wisi mi na ramieniu od godziny, a co spróbuję odłożyć do łóżeczka, to sie budzi i w ryk. Już nie wytrzymałam, zostawiłam w łóżeczku wyjącego.  Pomocy!!!!!! niech ktośmu kłysankę zaśpiewa, albo coś, ja już chrypię i ramię mi odpada...

wnioski poszpitalne

Jakoś nam się sytuacja uspokaja (chory solidnie Skorupiak, ale my z Grześkiem już wychodzimy) i tak mi sie zebrało na podsumowanie. To, co zwróciło moją uwagę, to są zmiany w szpitalach. Sama może nie leżałam w nich jakoś bardzo dużo, ale jednak kilka razy się zdarzyło, a moja Mama zwiedzała te przybytki z zapałem godnym lepszej sprawy i widzi to samo. Jest lepiej. NIe chodzi mi nawet o odnowione w wielu miejscach pomieszczenia, choć to też ma swoje znaczenie. W końcu duzo przyjemniej sie leży w czystym, świeżym pokoju, niż w takim, gdzie w ramach rozrywki można liczyć liszaje  i dziury po odłażącej farbie na ścianach. Zmiany są głębsze, sięgają mentalności. Pacjent zaczyna stanowić całość, w skład której, oprócz wątroby, nerek, płuc, czy innych szwankujących aktualnie organów wchodzi również psychika. Widać dużo więcej ciepła, życzliwości, drobnych zmian, które same w sobie może nie dają wiele - poza poczuciem, że komuś zależy. Że ktoś naprawdę chce temu choremu ułatwić i tak niep

jak w kawale

Stareńki kawał znają chyba wszyscy: - Panie doktorze, czy mio  to przejdzie? - Przejdzie, na żonę i dzieci.   Prawdziwy jak cholera. Grześkowi zapalenie oskrzeli przechodzi. Teraz mam je ja.   dwa dni później: Mnie już przechodzi. Na Skorupiaka.

depilacja uszu

Grzechot dostaje pulmicort. I tak sobie rozmawiamy ze Skorupiakiem, między innymi o tym, czemu niktórzy rodzice nie chcą podawać dzieciom sterydów za żadną cenę - jak przy szczepionkach, niektórzy twierdzą, zę lepiej, zęby sie dzieciak przydusił, niż żeby podać dziecku steryd. - Wyczytałem gdzieś, żę jednym ze skutków ubocznych sterydów ma być niby obfity zarost na uszach - chichocze Skorupiak. - O, to czemu mama nie ma kosmatych uszu? - Bo je pewnie depiluje!   Mamo, czego używasz do depilacji uszu?

nowy gatunek zwierzątka

Grzechot ma inhalacje 6 razy dziennie. Nie jest tym zachwycony, oj nie. Czasem przysypia w trakcie i w tedy jest łatwiej, ale czasem sie rzuca  i wrzeszczy. Mama wtedy próbuje różnych sposobów, by uciszyć wrzeszczyka - wszak zinhalować sie musi tak czy siak, wiec lepiej, zęby siedzial spokojnie, bo najwyzej przytrzymam go siłą, co nie będzi przyjemne dla nikogo. Mama śpiewa - ale ostatnio jakoś marnie, z racji przeziębienia. Niektóre dźwięki jakoś tak zanikają. Mama gada - ale czasem kończy jej sie wena. Wtedy zaczyna odwieczną wyliczanke zwierzątek - mój pieseczku, mój koteczku, wężyku, lewku, lemurku, ostronosku... I w ten deseń. Spróbujcie tak przez piętnaście minut, nie powtarzając się.  W ramach ułatwienia dzisiaj mama poleciała z pamięci mniej więcej po układzie warszawskiego ZOO.  - Mój gorylku, mój pawianku, mój lemurku, mój szympansiku, pój pingwinku, moja papużko, mój kondorku... - CO????? Mój KONDOMKU????? obudził sie nagle drzemiący obok Skorupiak. 

szlag by to....

Jestem przeziębiona. Nos niczym dorodny pomidor, kompletnie zapchany. W głowie krasnoludki pracujące na akord młotami pneumatycznymi. Gardło drapie. Ja mam dość!!!!!!

lista zakupów

Wpadły mi dziś w ręce dwie listy zakupów (obie mojego autorstwa, żeby nie było). Na jednej pozycja "mielone indycze".  Na drugiej "mielone ludzkie".    Listy robię dla siebie, więc używam skrótów myślowych, ale to chyba już przesada... Jeszcze czasem bywa pozycja "mielone psie".  

skutki oglądania filmów dla dzieci

Udało mi sie dziś wreszcie obejrzeć Meridę Waleczną. Chciałam ten film zobaczyć od dawna, w końcu znaleźliśmy na to czas.  Piotrek co prawda leżał już w łóżku i czytał, ale jak mu się książka skończyła, to przyszedł i zapytał, czy może pooglądać z nami. Czemu nie, w końcu to film dla dzieci... Obejrzeliśmy sobie no i się zaczęło. Piotrek zapytał o niedźwiedzia Mor`du. Dlaczego, co, czemu tak i o co chodziło (nie będę zdradzać szczegółów, nie wszyscy widzieli film, to nie będe uprzedzać). No i poszła nam rozmowa - legenda o czterech braciach, którym ojciec pozostawił cztery części królestwa, koncepcja zaklęcia kogoś w inną postać aż do momentu gdy inna osoba w jakiś sposób odczaruje - tu szczerze pożałuje. Powiązania pomiędzy mitami celtyckimi a chrześcijaństwem, archetypy, podobieństwo pomiędzy sytuacją Mor`du a czyśćcem, sprzeciw wobec woli ojca, szczery żal za grzechy..... Konwersacja toczyła nam się niczym górski potok, było mi bardzo żal przerywać, ale nieubłaganie zbliżała sie