Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

uzupełnienie do poprzedniej notki

Miałam już sobie dać spokój z tematem wyprawy Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol, bo ile można, ale dołożę jeszcze jeden drobiazg. Znalezione w sieci, komentarz do wpisu na blogu teklak.pl . Dokładnie to, co pisałam i mówiłam od początku, tylko tym razem autorstwa kogoś, kto to przeżył - syna himalaisty, który zginął. Wklejam jak jest, bez cenzury, mimo, że normalnie bym wywaliła wszystkie wulgaryzmy. Tym razem zostawiam je z pełną świadomością, pokazują, jak wiele trudnych emocji buzuje nawet po latach.   Prawdomowny, 28 stycznia 2018, 22:42 "Zbiórka zbiórką, Kasa kasą – chuj mi do tego kto, ile i na co daje. Napiszę z innej perspektywy. Jestem synem człowieka, który na niejeden ośmiotysięcznik wchodził – na jeden wszedł i zginął. Chodziłem wtedy do podstawówki. I nie będę pisał o żadnym bohaterstwie mojego ojca. Wystarczająco nasłuchałem się tych wszystkich bredni na ulicy, w szkole, od urzędników, którzy widzieli moje nazwisko i z odmętów pamięci przypomnieli sobie o moim

Himalaje nieodpowiedzialności

W mediach przetacza się fala tekstów o akcji ratunkowej pod Nanga Parbat. Dwójka himalaistów chciała zdobyć szczyt (podobno nawet im się to udało, jakby to miało w obecnej sytuacji jakiekolwiek znaczenie), ale zaczęły się problemy i w rezultacie ratunku, niech nam ktoś pomoże. I wrzask o tych wstrętnych Pakistańczykach, którzy ośmielili się żądać najpierw gwarancji finansowych zanim poderwali do akcji helikoptery. A ja się tak zastanawiam. To była samodzielna decyzja dwojga dorosłych ludzi. Którzy do tego doskonale znali warunki panujące tam, gdzie się wybrali – nie była to ich pierwsza próba. Wiedzieli, jakie jest ryzyko, koszty, możliwości. I zamiast się do tego odpowiednio przygotować – poszli sobie tak po prostu. Ja rozumiem, że koszty wypraw   tego typu są ogromne. I zakontraktowanie na miejscu helikoptera, który   by był gotów do startu w razie problemów, do tego z odpowiednio przeszkoloną załogą gotową pójść w ścianę i zbierać delikwentów od razu podniosłoby te koszty wielokr

marzenie

Mam takie marzenie, wieloletnie już bardzo.  Chciałabym śpiewać w chórze. Nie jakimś takim na rodzinne występy, nie w scholi, tylko w porządnym prawdziwym chórze. Głos mam, jak się rozśpiewam to całkiem, całkiem. Podobno kontralt. Skalę zacną. I po prostu lubię to. Nawet znalazłam chór, który spełnia wszystkie moje kryteria - Ursynowski Chór Iuvenis. Który do tego prowadzi nabory - najbliższa okazja 5 i 12 lutego. Jest jednak parę problemów. Po pierwsze, obawiam się, że spełniane kryteriów może być cokolwiek jednostronne - nie mam żadnego przygotowania muzycznego, nuty czytam tyle, ile się nauczyłam w podstawówce, i to na początku tejże. czyli bardzo dawno.  Po drugie - kwestia czasu. Zwyczajnie nie bardzo mogę sobie  pozwolić na tak czasochłonne hobby, obejmujące wyjazdy zagraniczne, weekendowe kursy i tak dalej. Chłopaki i kasa. Po trzecie - niestety mam tendencje do infekcji górnych dróg oddechowych i regularnie chodzę zachrypnięta. To trochę utrudnia karierę wokalną, niepraw

5 lat

Tyle czasu minęło...  Jutro Grzechotek kończy 5 lat. Pięć lat od dnia, kiedy leżałam na stole i gadałam z miłą panią anestezjolog. Od kiedy zobaczyłam małego Grzechotka leżącego w inkubatorze z jakimś czymś na pyszczku - ustrojstwo ułatwiające oddychanie, ja miałam jakąś infekcję górnych dróg oddechowych, a u niego wyszło wrodzone zapalenie płuc. Od komicznego spotkania pod drzwiami oddziału neonatologii - pielęgniarka mnie zawiozła na wózku do Grzesia, a po drodze ujrzałam męża koleżanki, która urodziła tam dzień po mnie - M stał sobie z mydelniczką zawierającą potomka, więc się zatrzymałam i zaczęliśmy gadać. W tym momencie pojawiła się pani doktor, która godzinę wcześniej kroiła jego żonę i opitoliła mnie od góry do dołu. "Czy pani oszalała???? Pani powinna leżeć przez najbliższe 12 godzin, a nie jeździć po korytarzach!!!! Co za ludzie" i trochę jeszcze o kompletnej nieodpowiedzialności. Chwila minęła, zanim dotarło do niej, że A leży grzecznie tam, gdzie powinna, a ja

wielki sukces PIS

Trzeba przyznać, ze to się PISOwi udało. Od czasu, jak się dorwali do koryta i zaczęli siać anty-Owsiakową propagandę, wyniki styczniowych zbiórek WOŚP poszybowały w niebo. Skok co roku o 20, 30 milionów to jest jakiś kosmos! Dziękuję, Pisie drogi. Zrobiliście kawał fantastycznej roboty, wkurzając ludzi i mobilizując ich do działania. Krzycząc, ze tu państwo dokłada mnóstwo, telewizja państwowa, służby....  I co? I bez kurwizji też się da, bez wsparcia wojska, policji, ambasad, bez tych wszystkich, którym byliście w stanie zabronić, wyniki przebijają wszystko, co można było sobie wyobrazić. Dzięki, kochani. Jeszcze tylko zmobilizujcie naród, żeby się tak samo wkurzył w czasie wyborów......

Szczerbatek 9

Piotrek znowu gubi zęby.  Wymienia trzonowce, czwórki, piątki, coś tam z tyłu. Tylko czy koniecznie trzy naraz? Wróżka Zębuszka zbankrutuje.... :) 

kabaret?

W ramach umartwiania postanowiłam obejrzeć sobie skecz kabaretu Hrabi.  Zaparłam się i zmęczyłam całość. Coś o egzaminie było. Oglądałam, oglądałam i jej Bohu nie byłam w stanie zrozumieć, czego ten naród zgromadzony na widowni tak kwiczy. Durne to było do nieprzytomności, prostackie aż zęby bolały.  Czy to ja jestem nienormalna, nie rozumiem dowcipów i w ogóle odbiło mi, czy jednak naprawdę te kabarety są tak idiotyczne?

plany Potomka

Wracam z Grześkiem z przedszkola. - Mamo, ożeniłem się  dzisiaj z Nikolą! - Hm, gratulacje. Szkoda tylko, że nas nie zaprosiłeś. - A Nikola ożeniła się ze mną i z Jasiem! Nie skomentowałam, zatkało mnie. Zwłaszcza, ze jakoś nigdy nie było u nas tematu narzeczonych przedszkolnych, ja nie ćwiczyłam tego, Piotrek też nie... Tymczasem Grzechot kontynuował wątek.: - Mamo, a skąd się biorą dzieci? - Mama ma takie jajko, trochę mniejsze niż kurze, a tata daje jej nasionko. I jak się połączą, to jajko zaczyna rosnąć, rosnąć i w końcu staje się takim małym Grzesiem, który może już się urodzić. - Aha, to ja zrobię tak Nikoli! - oznajmił mi Syn Drugorodny. - Byle nie za wcześnie - mruknęła pod nosem matka, zastanawiając się, czy rwać włosy z głowy, czy parsknąć śmiechem w rękaw. Ostatecznie wybrała wyniosłe milczenie, jako że ręce były jej potrzebne do trzymania kierownicy, jednakowoż do wieczora ta rozmowa odbijała się jej lekką czkawką. kto wie, co jeszcze przyniesie z Przybytku Edukac

Tytuł 10

Obraz
Gwizdnęłam od Babci Bez Mohera.    Słoik już stoi i czeka na wrzutki.