Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

szachista 28

Piotrek gra w tej chwili w miejskim finale szachowym. Trzymam kciuki, synku!

hierarchia potrzeb

Grzesiek pobiegł na chodnik przed ogródkiem i z bułką w ręku zaczął skakać, kręcić piruety i ogólnie wariować. Uznałam, że za dużo na raz i tak to sie nie będzie bawił. - Grzechot, wracaj. Albo biegasz, albo jesz, co wolisz. Możesz zjeść spokojnie i potem pójść ganiać, albo oddać bułę i biegać od razu. Ale licz sie z tym, że ci zjem bułke. Pomyślał chwilę. Bardzo krótką. I oddał paszę, po czym dalej szalał. Widać, które potrzeby są najważniejsze. Maslow by się nieco zdziwił...

imperatyw

Wpada Piotrek i przerażonym głosem, bliskim paniki woła: - Mamo, potrzebuję na chwilę twój tablet!!!! - A co sie stało, po co ci to? - pytam lekko zaniepokojona. - Muszę zahodować świnie!!!!   Chwilę trwało, zanim pozbierałam szczękę. Nie ma to jak miłośnik Minecrafta...

Dzień Matki

Trafiłam dziś na artykuł Marcina Mellera - przejmujące wspomnienie o jego mamie. Przeczytałam - i mnie zmroziło. Jak bardzo podobne wspomnienia mamy... Moje o tyle lepsze, że bez tego zakończenia, ale poza tym... On miał 11 lat, gdy wyglądało na to, że ją straci. Ja - 8. Nikt mi nie powiedział, jak źle jest - sama to usłyszałam, jak tata mówił komuś przez telefon. I potem przez lata nie przyznałam się im, że to wiedziałam, a wisiało nade mną, jak złowróżbny cień. Mieliśmy podobne szczęście, jeśli chodzi o lekarzy - dr Jacek  Imiela dokonał cudu, podawał absolutnie końskie dawki leków, ale zadziałało. A wedle wszelkiej wiedzy medycznej nie miała prawa tego przeżyć. Podsumował to krótko - jak się chory uprze żyć, to nawet najlepszy lekarz nic nie poradzi. I miał rację, mama po prostu lubi żyć i nie zamierza przestać. Zdanie z artykułu, które mogę po prostu przepisać, zmieniając tylko czas z przeszłego na teraźniejszy - " mama jest tak cudownie ciepłą i optymistyczną osobą, że da

frajda

Ale fajnie, gdy można poczuć znowu wiatr we włosach! I jaki szlag trafia, gdy trzeba sie co chwila zatrzymać, bo Dziecię Młodsze skręca na swej hulajnodze w jkaieś nieprzewidziane krzaki, albo zgoła porzuca ją na środku drogi i pędzi na górkę... Ja chcę móc tak od czasu do0 czasu wyjść sama i pojeździć....

spacerki na kółkach

Grzesiek na swojej hulajnodze pomyka jak wiatr, a ja za nim zasuwałam na piechotę z wywieszonym ozorem. Na szczęście Pitorek z okazji I Komunii św. dostał hulajnogę - porządną, dużą. (Bardzo dzięujemy!) Jak chodzi do szkoły, to hulajnoga stoi wolna. I matka korzysta, bo co się będzie sprzęt marnował. Jeździmy sobie z Grzesiem na dwie hulajnogi na spacerki -  i fajnie jest.    Chociaż czasem wychodzi tak jak dziś, kiedy wywinęliśmy oboje potężnego orła - Grzechot zjechał trasą, którą mu nie pozwoliłam, a ja próbowałam go dogonić. I wszysko byłoby nieźle, gdyby w ostatniej chwili nie zajechał mi drogi jak byłam tuż przy nim - on się potknął, ja przeleciałam nad nim, hulajnogi też zagrzechotały o grunt... Skończyło się na strachu (u Węża) i bolącym barku (u mnie).  Posiedzieliśmy chwilę na chodniku, obejrzałam gościa, poryczał mi w ucho, po czym pobiegł przestawiać figury szachowe.  Fajnie się jeździ z maluchem. Odmładzające doświadczenie.

... 29

Swoją drogą, ciekawa jestem, jak sie czuje Jarkacz na myśl, że to on blokował przez tyle lat zwycięstwo swojemu ugrupowaniu. Jak go schowali do kąta, to im się udało.  Eee, pewnie mu nawet do głowy nie przyjdzie, ze szkodził własnej idei. Chociaż zawsze jeszcze pozostaje cień nadziei, że może jednak nie....

... 30

Wyszłam na wieczorny spacer z psem tuż przed końcem ciszy wyborczej - tak, że po powrocie już miały być znane wyniki exit pools. Dowiedziałam sie wcześniej. Z okna jednego z sąsiednich bloków poleciał taki stek bluzgów, jakiego dawno nie słyszałam.  Co prawda nie odpowiada mi ta forma ekspresji, ale z oceną sytuacji całkowicie sie zgadzam.  Jarkacz będzie grał na Dudach i rządził z tylnego fotela. Czarne czasy....

strzał w stopę

Załatwiłam się na cacy. Zależało mi na tym, żeby I Komunia św. Piotrka nie zamieniła sie w cyrk prezentowy typu kto da więcej, a już na pewno nie chciałam, żeby dostawał kasę. Nie mieści mi sie to w światopoglądzie i tyle. W rezultacie, zgodnie z moją sugestią, został zarzucony stertą książek. Siedzi i czyta. Jak w tej sytuacji mogę mieć pretensje, że czyta zamiast na przykład posprzątać albo pójść spać? Sama spowodowałam dostarczenie dużej ilości dobrej lektury.... Trzeba było mysleć wcześniej, numerków seryjnych na banknotach by nie studiował tak długo i uważnie :). A tak w ogóle - wyszło znakomicie, spokojnie, rodzinnie i cichutko.

zazdrośnik

Skorupiak przytulił mnie na chwilę. Krótką chwilę, gdyż z podłogi natychmiast rozległo się kategoryczne: - Co to to nie!!!! - Słucham????? - zapytaliśmy zgodnym chórem.  - Co to to nie, nie psitulaj mamy!!!! Mama kanapkę z pasztecikiem prosę! Sprawa jasna. Tu nie chodziło o kanapkę.  Mały zazdrośnik.

metka międzynarodowa

Przeglądam w Lidlu ofertę tygodnia - miewają całkiem fajne rzeczy. Tym razem znalazłam koszulę męską - taką codzienną, lekko sportową. Oglądam metkę wczytując sie w detale - i poległam kompletnie. Na metce, oprócz różnych innych informacji zamieszczono w wielu językach, że jest to koszula codzienna. Po  słoweńsku  brzmiało to: Sranje pro každy čas. Uczcie się języków obcych!

co jest naprawdę ważne

N ie zdzierżyłam.  Miałam się nie odzywać wyborczo, ale tu mnie już zatrzęsło. Chodzi o ulotkę wyborczą z Krakowa - z jednej strony tekst reklamowy Dudy, z drugiej wzór karty do głosowania z dopiskiem prawie zgodnym z tym na prawdziwych kartach: "UWAGA! Głosować można tylko na jednego kandydata. Aby Twój głos był ważny należy postawić znak X w kratce z lewej strony obok Andrzeja Dudy". Takie coś trafiło do skrzynek mieszkańców w piątek i sobotę  - czyli w czasie ciszy wyborczej. Już sam ten fakt jest grandą, ale rozczuliło mnie kompletnie tłumaczenie rzecznika sztabu krakowskiego  "Chodzi o głos ważny dla interesów sztabu, dla Andrzeja Dudy, dla Polski." W tej kolejności. Widać priorytety. i wszystko jasne.

Ratuj simlaka!

Taki okrzyk rozlega sie ostatnio co chwilę, zwłaszcza po deszczu. Grzechot biega po ścieżce i zbiera ślimaki, żeby ich ktoś nie rozdeptał. Troszkę sie ich boi, ale nie chce, żeby stała im sie krzywda. Bo w końcu taki simlak to ważna persona, prawda? Uwielbiam, jak przekręca tak wyrazy, czasem wychodzą komiczne złożenia.

dwukolorowo

Jednym z moich odwiecznych marzeń był bez w ogrodzie. I mam. Co prawda ogród wielkości obrusa na stół, ale co tam, bez jest. Śliczny, Lilak sensation. Kiedyś usłyszałam od koleżanki, że bzy można stosunkowo łątwo szczepić - i na przykład na jednym krzaku mieć kilka kolorów. Zamarzyło mi sie coś takiego, ale stale nie mam czasu sie tym zająć, zresztą nasz krzaczek przeszedł sporo - z łamiącą gałążki babą i choinką spadającą z trzeciego piętra włącznie, więc jest po tym wszystkim słabszy, niż bym chciała. Więc czekałam z tym szczepieniem kolorów. A tu w tym roku stwierddziłam, że na jednej z gałężi ma kilka kiści fioletowych z obwódką, i kilka bladoróżowych!!!! Nic nie szczepiłam, daję słowo, samo sie zrobiło! Ciekawe, czy to jednorazowa mutacja, czy za rok będzie tak samo....

na dwie smycze

Spacery z psem bywają męczące. Grzesiek koniecznie chce w nich uczestniczyć, pies idzie z definicji, ale miewaja różne poglądy na temat kierunku i zdarza się, ze powinnam rónocześnie gonić Grześka i stać w miejscu, bo pies robi co powinien. I jeszcze potem posprzątać. na szczęście na takich gagatków są sposoby. Najprostszy - pomagasz mamie wyprowadzić psa? Jasne. I idziemy na dwie smycze, jedną trzymam ja, drugą on. jest ważny, bo to przecież całkiem dorosła czynność, a on ma własną smycz, której nikt mu z ręki nie wyrywa na wdok innego psa, a ja mam kontrolę nad sytuacją. Z Piotrkiem też tak chodziliśmy.  Fajnie wrócić do takich wspomnień, zwłaszcza, jak można je przeżyć jeszcze raz....

Jak pech to pech

Grzechot wariował w czasie rodzinnej mszy, więc wyszliśmy. Samo bieganie nawet bym zniosła, ale on ma fazę karetkową - wyje w kółko - "ejo, ejo, jestem karetką!". Napatrzył sie na Mi wsiadającą trzy razy w tygodniu do takiegoż środka transportu i mu sie spodobało. Wyszłam z nim, złachana już mocno, bo dał w kość. A tu jakieś wredne ptaszysko naptało mi na bluzkę... Jak nie urok to sr...ka. Całkiem dosłowna.

PPS

Młynarski jak zwykle trafia w sedno!!!! Nic dodać, nic ująć.     W moim kraju dziś tak jest, że codziennie już od świtu działa nowa Pe Pe eS – Polska Partia Skarżypytów.   Władzy pragnie, że ojej, aż z ochoty często zarży, a gdy coś nie wyjdzie jej, wtedy jojczy i się skarży.   Skarży się i wścieka się, i stosuje kruczki cwane. Wybory jej poszły źle? Jasna rzecz, że sfałszowane!   I myśl, którą trafia szlag, trzyma się jednego toru – w Polsce demokracji brak, w Polsce dawno jest Białoruś.   Potem spływa z wrednych warg i przez chorą biegnie głowę na ten temat mnóstwo skarg, także międzynarodowe.   Skarżypyty, w to im graj, będą się zasłużyć chcieli i na własny plują kraj od Strassburga do Brukseli.   Tak od morza aż do Tatr w polskich losach szuka zgrzytu, znacząc swój paskudny ślad Polska Partia Skarżypytów.   A na koniec świta mi myśl i jest w niej łut humoru, co też by się działo, gdy w Polsce byłaby Białoruś.   A odpowiedź prosta jest,