Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

Z wyczuciem

Małż ma niezwykłe wyczucie chwili, telefonuje zawsze w najbardziej niewłaściwym momencie. A to na środku skrzyżowania zaczyna mi dzwonić w kieszeni, a to jak siedzę na sedesie... Różnie. Dziś pobił chyba rekord - zadzwonił dokładnie w momencie, gdy siedziałam w gabinecie zabiegowym i miałam igłę wbitą w żyłę....

Doniesiono mi...

...że mój syn jest osobnikiem wyjątkowo wygadanym. Otóż podczas wesela mojego brata z Małżem urwaliśmy sie na trzy kwadranse wyprowadzić naszedo psa ( i zmienić pantofle na coś wygodniejszego). Piotrek został. Jedna z ciotek poprosiła Pietruszka żartem, zeby sie opiekował jej córką, która siedziała przy naszym stole - dziewczyną dwudziestokilkuletnią. A piotruś odpalił:  - Nie mogę, mam młodszą do opiekowania!

Morderstwo na zlecenie

Zleciłam właśnie morderstwo. Wykonawcą jest Małż. Ofiarą - mucha, w żargonie domowym - bombowiec. czyli duża, tłusta, czarna i bzycząca. Doprowadza mnie do furii. Cwana jest, poluję na nią od paru dni, a ona za każdym razem zdąży zwiać. Nie lubię takich, bzyczy, łaskocze, jest obrzydliwa. Nie będzie mi łazić po moim dziecku, czystym praniu, stole kuchennym... Niestety moje Psoty nie sprawdziły się w roli zwierzat łownych. Kot - sama widziałam, że potrafi, a tu mu sie nie chce, draniowi. Pies jest ofiara losu i wątpię, żeby dogonił, ale mógłby chociaż spróbować dla przyzwoitości. Jestem już tak zdesperowana, że obiecałam Małżowi zaśpiewanie jednej piosenki, jak ją ubije. Małż otatnio bawi sie w uzupełnianie śpiewnika i oczywiście sprawdza jak mu sie gra różne rzeczy, do których znajdzie chwyty. Idzie różnie, kwadratowo lub podłużnie. Teraz wykopał jakąś piosenkę, które chyba nigdy nie słyszał, ja pamiętam piąte przez dziesiąte. Do tego boli mnie gardło coraz bardziej, jak w nie s

Co za rok....

Niech już bedzie 2011. ten rok jest koszmarny, co chwila jakieś  tragedie. Ciężka i długa zima Smoleńsk Powodzie - kilkukrotne zalewanie tych samych terenów. Teraz wypadek autokaru pod Berlinem A ile jeszcze tych na mniejszą skalę, ale równie bolesnych - wypadków, utonięć, itp? Niech to sie już skończy.....

Zaszczepiony!!!!

Dziś Pietruszek został zaszczepiony na grypę. Ponieważ, odkąd zaczęłam sie szczepić, zdecydownaie mniej choruję, a Piotrek jednak uczęszcza do Rozsadnika Chorób Wszelakich, czyli do przedszkola, szczepimy i jego. Spieszę donieść, że był niezmiernie dzielny, mimo, ze sietrochę bał to poszliśmy sobie spokojnie, bez ŻADNYCH krzyków, protestów i innych takich akcji urozmaicających. tylko przed samym szczepieniem Piotruś poprosił: - Mamo, szybiutko na kolanka! - przytulił się i po chwili było po wszystkim. W ogóle te schizy szczepionkowe częsci rodziców są dla mnie czymś dziwnym. Nie twierdzę, że dziecku należy ładować wszystkie szczepionki,  jak leci. Ale twierdzenie, że lepiej, żeby przechorowało "naturalnie", jest dla mnie kuriozalne. Przecież wtedy ta choroba ma jednak znacznie cięższy przebieg, do tego organizm jest ogólnie osłabiony. A szczepi sie dziecko zdrowe, czyli takie, które ma więcej siły, żeby tę mniejszą dawkę już ubitych wirusów pokonać. Brednie o tym, że kt

nikt nie lubi gąsienicy????

No własnie? NIkomu sie nie podoba? Choćby troszeczkę? Buuuuuuu.....

Fuks

Mamy szczście. Jak wiadomo, sezon grypowy się zbliża. Różne są podejścia do szczepionek, niektórzy histerycznie się przed nimi bronią, inni ładują, co się da. Ja jestem zwolenniczką zdrowego rozsądku - obowiązkowe wszystkie, i niektóre dodatkowe. Zapisanie dziecka na szczepienie w naszej poradni to jest cyrk. Terminy są na za dwa  miesiące - a skąd ja mam wiedzieć, czy za dwa miesiące dzieć mi akurat się nie rozsmarcze konkursowo? Zadzwoniłam tak dla przyzwoitości, a pani mówi mi, że własnie ktoś zrezygnował z terminu poniedziałkowego, bo mu dziecko zachorzało i może mnie wpisać!!!! tylko nie mają jeszcze szczepionek, ale jak mi wypisza receptę, to przecież sobie sama kupię. Tym sposobem receptę mam już w garści, w poniedziałek zaszczepimy Pietruszka i problem z głowy. Trzeba będzie w niedzielę wieczorem puścic mu znowu "Było sobie życie" - odcinek o szczepieniach.

Prezent 155

Obraz
Przywiozłam Pietruszkowi prezent z Londynu. Znaleziona przypadkiem. Kosztowała grosze. Cudownie obrzydliwa (dla niektórych, mnie sie podoba). Piotrek ją pokochał od razu. Oto ona: Gąsienica!!!!   Czyż nie jest piekna?    

Raport 156

Przyzwoitość by nakazywała podzielić się cokolwiek wspomnieniami z Londynu. Mamrotka zażądała, nie mogę sięprzecież wypiąć na moich gości, prawda? No to proszę bardzo. Może nie wspomnienia to będą tylko przemyślenia, refleksje i zdziwienia, zresztą, jak zwał, tak zwał, w każdym razie stamtąd. Będzie w punktach, przynajmniej na razie. Pierwszym szokiem była dla mnie ilość decybeli. To jest koszmarnie głośne miasto. W sumie sie nie dziwię, te ulice są wąskie jak na moje warszawskie przyzwyczajenia, wzdłuż nich - wysokie na kilka pięter budynki - i mamy wspaniałe kanały akustyczne. W związku z tym hałas ogólnoiejski jest większy, a co za tym idzie - wszystkie wyjce karetek i innych takich są ustawione znacznie głośniej niż u nas., żeby sie przebić... I tak w koło Macieju. Grubasy. Ja niestety do elfów przestałam się zaliczać wieki temu, ale tu naprawdę jest to horror. Młodziutkie dziewczyny, takie po kilkanaście lat, ważące na oko ze 130-150 kilo. I wcinające kolejnego hamburgera, p

Wróciłam

Padam na pysk. Jak weszłam do domu, to zastałam pobojowisko - stertę garów w zlewie, cokolwiek już aromatycznych, kolejną stertę w łazience - tym razem pranie, kłaki kurzu wszędzie.... Innymi słowy - męskie gospodarstwo. i jakieś chore zupełnie ilości miesa w lodówce, małżonek chyba mamuta upolował, a ja teraz muszeto szybko przerobić i zamrozić zanim ucieknie. Zastanawiam sie, cz jakbym pojechała na dłużej, dajmy na to na miesiąc, to jednak by posprzątali, czy zarosło by tak, że potrzebny byłby spychacz. Albo Herkules. W związku z powyższym opisy wycieczki będą jakoś później - na razie musze posprzątać....

newsletter z Londynu

Wiadomość główna jest taka,  że bolą mnie nogi. Łazimy sobie, fajnie jest. Oczy dookoła głowy i świadomość,  że mamy za mało  czasu na wszystko, co bym chciała. Że nie wspomnę o tym drobiażdżku, że  ceny biletow wstępu do niektórych obiektow są z lekka powalające. 15 funtow za wstęp w Westminster Abbey mnie nieco zmroziło, zwłaszcza, że łazimy w czwórke. Na razie wiem, że na pewno w pamięci zostanie mi ... cegła. Ja w ogóle lubię budownictwo z cegły, bardzo mi się podobało w Wielkopolsce, bo tam tego dużo, a tu też, tylko starsze. A jak nowsze, to dopasowane. Co nie znaczy, że robione na starocia, czasem o wyraźnie nowoczesnej architekturze, ale gra. poza tym z przyjemnością obejrzałam Golden Hind - statek Drake`a. Co prawda nie orginalny, tylko replika, ale i tak fajne. Za krótko tu będziemy. jak mamy trzy dni na łażenie, no, powiedzmy, trzy i pół, to nie wiadomo  prawie, co oglądać, bo ciężko wybrać. Zwlaszcza, że ja lubie poogladać najpierw miasto - powłóczyć się po uliczkach, a

Dla kogo ten krzyż?

Myślałam, że już dam sobie przed wyjazdem spokój z blogowaniem, ale dzisiejsze wydarzenia spowodowały, że palce mnie znowu świerzbią i rwie mnie do klawiatury. Krzyż z Krakowskiego Przedmieścia zniknął. O cztery miesiące za późno, ale dobre i to. Jakoś wyjątkowo uderzyło mnie dziś jedno zdanie z wystąpienia szefa Kancelarii Prezydenta, właściwie nie wiem, czemu tego wcześniej nie zauważyłam - może dlatego, że miałam już dość całego tego cyrku. Chodzi mi o to, ze ten krzyż miał upamiętniać wcale nie ofiary katastrofy smoleńskiej. Miał upamiętnić tych, którzy przychodzili pod Pałac po katastrofie. Innymi słowy wrzask jest o to, że ktoś chce SOBIE postawić pomnik, krzyż, czy też w inny sposób nie dać zapomnieć o sobie. Smutne dla mnie jest to, że ci ludzie chyba przegapili w całym zamieszaniu  tych, którym pamięć naprawdę się należy. To może ja też pójdę pod Pałac, albo w inne reprezentacyjne miejsce miasta i zrobię awanturę na temat "proszę mnie uczcić postawić mi pomnik, oczywi

Pożegnianie

Z lekka spoczęłam na laurach z blogowaniem, ale to (wyjątkowo) nie wynika z wrodzonego lenistwa. Wynika za to z chronicznego braku czasu powiązanego z planami rozrywkowymi. Otóż porzucam na czas jakiś wszystkich Mężczyzn Mojego Życia i wyruszam na całkowicie babską wycieczkę. Szczegóły opiszę jak wrócę, chyba, ze uda mi sie jeszcze na chwilę jutro dorwać do kompa. Na razie nie mam czasu. pa - do zobaczenia po powrocie.  

Otagowanam...

Tym razem wpis zupełnie nieplanowany, a pomysłu dostarczyła mi Babcia bez mohera , która mnie otagowała. Zrobiło mi sie bardzo miło, potem zaczłam się gorączkowo zastanawiać, co dalej. Dalej zasady zabawy są dosyć jasne (nawet, jak sie to czyta przed siómą rano w dzień wolny od przedszkola, pracy i innych powodów do wczesnej pobudki). Należy : wskazać osobę, która otagowała (czyli nieoceniona BBM ) Napisać dziesięć rzeczy, które sie lubi otagować kolejnych dziesięciu - niech teraz następni sie męczą :) i poinformować ich o tym zaszczytnym kopniaku. Zatem - lubię: chodzić boso po trawie (najlepiej zroszonej, chociaż potem zwykle mam katar) siedzieć w fotelu z kotem (koniecznie mruczącym) na kolanach układać puzzle siedzieć przy ognisku z przyjaciółmi  i śpiewać. Przy niesprzyjającej aurze mogę zrezygnować (z bólem) z ogniska. chodzić po lesie patrzeć na śpiącego Piotrka ludzi przestrzeń (góry, woda - cokolwiek) robić  kolczyki (to ostatnie hobby, dopiero zaczynam i faj

Staniki z...

Wczoraj idąc przez bazarek zobaczyłam szyld: STANIKI Z GŁOWNA Coś niedokładnie mi sie przeczytało, jedną literkę wcięło, inną lekko zmodyfikowało.... I zaczełam się zastanawiać nad funkcjonalnością takiego stanika. Wprawdzie nie da sie powiedzieć, ze podtrzymuje biust, ale za to grzeje.... Co prawda pozostaje problem aromatyczny, ale kiedyś spotkałam w sklepie dla działkowców obornik o aromacie waniliowym i wierzę, zę tu też coś się wymyśli.  

Fizyka i nie tylko

Posłuchałam ostatnio uważniej własnej rozmowy z synem. I aż mnie zatkało. Zaczęło się od nietoperzy. Piotrek oglądał jakiś odcinek Franklina, w którym pojawiał się nietoperz i wynikła kwestia latania w nocy. Oraz orientowania się w ciemności. Dalej poszło o dużych uszach nietopka, echolokacji, ultradźwiękach, i ani się obejrzałam, jak gadaliśmy o propagancji fali dźwiękowej. Mój szok wynikał z dwóch przyczyn: z fizyki zawsze byłam gorzej niż głupia (takie przekonanie zostało mi w każdym razie ze szkoły), a tu jednak sporo pamiętam i jestem w stanie to wyłożyć młodemu w sposób dopasowany do jego możliwości. W szkole to jednak nas rozstrzelają.... Było też już o budowie atomu, dźwigni, ruchu obrotowym ziemi, mitozie, osteoblastach, makrofagi są na porządku dziennym... I żeby nie było, że jestem nadgorliwą mamuśką, co to chce zrobić na siłę z dziecka geniuszka - ja po prostu odpowiadam na jego pytania. Śledzę tok rozumowania i jak mu się znudzi to grzecznie przeskakuję razem z n

Wymiękłam...

Usiadłam na chwilę do kompa odsapnąć po tachaniu ciężkich siat z zakupami, i cóż me piękne, błękitne oczęta ujrzały? Wypowiedź Jarkacza. Pozwolę sobie zacytować, bo nadal nie mogę w to uwierzyć: W obliczu niechybnej kompromitacji Wałęsy to Lech Kaczyński stanie się symbolicznym patronem ruchu solidarnościowego - mówi Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". Zdaniem prezesa PiS właśnie tego boją się liderzy PO i dlatego nie chcą godnie uczcić pamięci o zmarłym prezydencie. Ja bardzo przepraszam, ale to już naprawdę świadczy o pewnych zaburzeniach. Brak mi słów, zeby komentować, taka megalomania i całkowita skleroza w kwestii wydarzeń historycznych u wysokiego (rangą) polityka są grożne. Rozumiem, że tego człowieka spotkała tragedia osobista, ale coraz bardziej mam poczucie, że on całkiem świadonie usiłuje po prostu grać emocjami wyborców. I wcale nie interesuje go Polska deokratyczna. Dla niego celem jedynym i ostatecznym jest Polska Kaczyńska. A na to ja

Wielka miłość

Piotrek otatnio co chwila komus oznajmia, ze go bardzo kocha. Kocha mamę, tatę, Mi i Dużego, ciocię Magdę, Wujka Krzyśka, panią Lidkę... Wszystkich.Ale żeby nie było nam za dobrze, wyznania miłości kończy za każdym razem konkluzją: - Ale najbardziej kocham nasze miasto! Marketingowcy z Biura Miasta Stołecznego Warszawy odwalili dobrą robotę.

Piknik

Mój tata miał dziś firmowy piknik rodzinny. Rodzice postanowili zabrać Pietruszka i Gardę (czyli Kurę ). Odstawiliśmy młodego do nich na 11. Wrócili około 19 ze zmordowanym, śpiącym Piotrkiem w samochodzie. Wyniosłam go, półśpiącego przebrałam w piżamkę. I śpi dalej. Uwielbiam takie dni, kiedy moje dziecko jest szczęśliwe jak świnia w błocie,  a my mamy spokój....   Za to jutro prawie pewna jest wczesna pobudka - i szczegółowy raport podekscytowanego Pietruszka :)  

Ale mamy szczęście!

Wieczorem. Piotrek już leży w łóżku, ale domaga sie mojej obecności. Przyszłam poczochrać po łepku, a synek przytulił sie mocno do mnie i mówi: -  Mama, kocham cię! Jakie szczęście, że wam się urodziłem! - zgadzam sie bezdyskusyjnie. - A wcześniej, jak sie robiłem w brzuszku, to były osteoblasty! Rany julek. Aż musiałam sprawdzić te osteoblasty, bo nie do końca wiedziałam, ki diabeł. W sumie zatkało mnie na długo i raczej dokładnie.  

wredna jestem

Jechaliśmy sobie z Poznania do Gdańska. Trasa ładna, tylko niech chmurno, ale co tam. Na drodze co chwila ograniczenie do pięćdziesiątki, a w charakterze argumentu dla mniej kumatych - za nim zwykle radar. ja zwykle jeżdżę szybko, tam gdzie można, ale ograniczenia (zwłaszcza te poparte radarem) szanuję. Problem polegał na tym, że TIR jadący tuż za mną miał zupełnie inne poglądy na tę kwestię. Jechał mi prawie w bagażniku, ewidentnie usiłując wymusić przyspieszenie. Przy kolejnej 50 otrąbił mnie równo, a w końcu wyprzedził nie przejmując sie zupełnie tym, zę akurat było skrzyżowanie (niewielkie, z jakąś boczną drogą, ale jednak) i podwójna ciągła. I pognał w siną dal. tym ostatnim manewrem to mnie już wkurzył, bo nie musiał wyprzedzać na ciągłej. Poza tym, nie znoszę jak ktoś mi siedzi na ogonie. Jedno nagłe hamowanie i miałabym go w samochodzie. W związku z tym Małż złapał za komóreczkę i poinformował o w/w faktach gliniarzy, pozostawiając im decyzję, co chcą z tym zrobić. Ci tylk

Uroczo

Pierwszy dzień przedszkola po wakacjach. Odebrałam Pietruszka i pytam, jak bbyło - Super świetnie! - A dobrze sie bawileś z dziećmi? _ tak, tylko szymek nie chciał sie ze ną bawić, a potem sie bawił i to było takie urocze! Hm. Uroczo wyraża sie nasz synek.

Wydano...

Innymi słowy braciszek (maleństwo.... :) po latach różnistych perturbacji ożeniony. oczywiście nie obylo sie bez głupich niespodzianek, bo jakże by inaczej. Opłacilo mu sie zostawianie na ostatnią sekunde pewnych spraw. Pojechał w sobotę rano odebrać koszulę z pralni i umyć samochód i zupełnym przypadkiem dowiedział sie, że właśnie w tą sobotę wokół jego dzielnicy będzie maraton rolkarski, ulice zamknięte, dzielnica odcięta.  Szybki telefon do taty, który coś mu pomagał w domu - łap garnitur, buty, dokumenty, do mojego Małża, który z Pietruszkiem siedział w jakiejś galerii handlowej - Piotrek został wysłany do Kids Playa (czy czegoś w tym guście), żeby sie nie plątał pod nogami matce, która usiłowała poprawić urodę. Wyrywać Piotrka, ubierać go będziesz na ulicy, stąd trzeba wiać! obrugał jeszcze jakiegos policjanta, ktory nie bardzo chciał przepuścić i wciskał kity na temat tego, którędy da sie jeszcze jechać - ale sie udało, przedarł sie przez kordon. potem jeszcze nerwowe spogląd