Byliśmy w szpitalu na badaniach. Dokładniej rzecz biorąc, pojechaliśmy na badania, bo... żadnych badań nie było. Owszem, pozbierano wywiad - dokładnie i wielojęzycznie, bo na Izbie Przyjęć była grupka studentów z Madrytu, pan dr początkowo tłumaczył na /z angielski, ale szybko przestalo mi sie chcieć czekać, alż przełoży, zwłaszcza, że poza terminami medycznymi to nie były to rzeczy skomplikowane, wiec odpowiadałam od razu w języku wyspiarzy. Zawsze jakies ćwiczenie. Następny wywiad - na oddziale, z kolejna grupą studentó. I w jednym i w drugim przypadku jak słyszeli, jakie jest obciążenie rodzinne, to wytrzeszczali oczy ze zdumienia, po czym okazywało się, żę Grzesiek jest zdrowy, wszystkie badania, które można by ewentualnie zrobić, zostały zrobione, jak byliśmy w szpitalu w grudniu i w ogóle teraz to nie ma co dzieciaka męczyć. A zmęczony był, ja zresztą równiez. PObudka wczesna ( dla mnie - budzik na 6.15, ale obudziłam sie około 4), o 8 byliśmy w szpitalu. Tam trzeba było odc