niespodzianka!
Zawsze mówiłam, że lubię niespodzianki. Zwłaszcza prezentowe, ale nie tylko. Chyba mi przeszło. W ramach świątecznego prezentu chyba, nasz nadworny doktorek zarządził Grzesiowi dietę. Ale nie byle dietę, że nie można jeść czekolady i tyle. O nie, jak już to z grubej rury. Otóż Grzechot ma na razie zalecenie jedzenia bez glutenu, bez mleka i bez cukru. I bez surowizny. Tuż przed świętami, kiedy kulinarnie miałam już wszystko zaplanowane i większość kupione. A o przepisach bezglutenowych i tej reszcie nie mam pojęcia. Ciasta odpadają. Bakalie - pozbawione największego przysmaku czyli M&Msów. Sałatki - skreślone. Kapusta z grzybami - Grzesiek nie przepada. Karp smażony, łosoś z pieczarkami, śledziki - jak wyżej. NIgdy nie robiłyśmy z mamą dużej ilości jedzenia na święta - bo kto to potem zje, więc wybór raczej skromny, ale za to nikt nie ma później problemów żołądkowych. Tym razem ktoś ma je wcześniej. Tyle dobrego, że odpowiednia ilość lego zrekompensowała Grzechotniko