po raz ostatni...
...obchodziłam wczoraj trzydzieste urodziny. "Obchodziłam" to właściwie za duże słowo, nie miałam głowy do świętowania czegokolwiek - jedyne, o czym myślałam, to żeby wyjść z Grześkiem ze szpitala, zanim podłapie jakieś świństwo od któregoś z pozostałych dzieci. Odebrałam parę telefonów z życzeniami - bardzo dziękuję!!!! i tyle było imprezy. Prezent najważniejszy był - faktycznie wypuścili, jak powiedziałam pani doktor, że nebulizator Skorupiak nabył dnia poprzedniego i możemy Węża inhalować dalej w domu - w szpitalu też nic innego już nie dostawał, to po co ma siedzieć i miejsce zajmować. Pani dr sie zgodziła, kwity stosowne wypisała i pzwoliła wiać. Co też uczyniliśmy. Jeszcze - zapewne też urodzinowo - wychodząc ze szpitala stwierdziłam, że jakieś bydlę przytarło nam zderzak i stłukło nieco klosz od tylnego refektora. Oczywiście nie raczyło zostawić kartki, że to on i kontaktu, bo po co... Widać dla tego osobnika parę złotych było ważniejsze niż możliwość patrzenia w