samobieżny budzik
Mamy taki. Zaczyna nadawanie o 6 rano (czasem jescze wcześniej). Gada. Turkoce. Kręci się. Na jakiś czas pomaga zatkanie dzioba dystrybutorem - jesli mamy nieco szczęścia, to pomlaszcze i zaśnie jescze na chwilę. Nie dziś. Gadał i gadał, dałam gościowi swoją komórkę, żeby sie czymś zajął (nie umie jej odblokować - jeszcze...) i próbowałam dalej spaćć. Młody po chwili popełzł na koniec łóżka - a ja polepałam siebie po plecach za nauczenie go techniki schodzenia. Wystawiłam głowę spod poduszki i zaproponowałam, zęby poszedł do bratka. Bratek też pewnie spał, ale może już nie... Sugestia została wzięta pod uwagę, Wąż Młodszy popełzł do sąsiedniego pokoju. I po chwili słychać było pogadywanie - bratek został obudzony. Bardzo podoba mi sie ta wersja budzenia starszego. Po pierwsze - na młodszego starszy nie wrzeszczy, tylko wita z radością. Po drugie - NIE MUSZĘ DO TEGO WSTAWAĆ Z ŁÓŻKA! Po trzecie - Grzechot jest zajęty gdzie indziej, a ja mam jeszcze pięć minut spokoju. Pierwszy