Młody mnie wkurzył na maksa. Wróciłam z pracy ok 21 - siedział juz w łóżeczku, umyty i opiżamkowany. Rozdarł sie na mój widok - mamusia jest! Poszłam, przytuliłam, pogadałam, utuliłam. Wyszłamz pokoju - pora późna, młody dawno powinien spać. Po chwili słyszę jakieś podejrzane dźwięki - smarkacz bezczelny złapał książkę, którą dostał ostanio od mojej kuzynki i drze. Celowo, złośliwie. A książka świetna, o maszynach które on bardzo kocha, z ruchomymi kawałkami - super po prostu. I drze na strzępy, gad jeden. Zabrałam książkę, pozbierałam strzępki, zgasiłam światło i wyszłam. A ten sie drze, jak syrena w czasie strajku co najmniej. Mama, paluszek boli (faktycznie, boli, w niedzielę sie wyłożył i zdarł sobie pół paznokcia), mama siusiu, pić, chodź, cokolwiek. Poszłam parę razy, podałam chusteczke,bo zasmarkany do imentu, posiedziałam chwile, a ten znowu w ryk i z żądaniami - mama na ręce. O niedoczekanie twoje, na ręce po czymś takim nie ma mowy. Ostatni koncert był pod hasłem mama pić, al