spotkanie 26
Dziś na spacerze chłopakom mało oczka nie wyszły z orbit. Mnie prawdę mówiąc też. W pewnej chwili naprzeciwko zobaczyliśmy panią z rękawicą sokolniczą - i siedzącą na niej grzecznie sową! Płomykówka to była o imieniu Zoja - z koła naukowego przy SGGW, tam mają sekcję drapieżno-sowią. Pierwszy raz w życiu mogłam obejrzeć sowę z tak bliska i pogłaskać po brzuszku. Grzechot był zachwycony, rozpoznał sowę od razu, i zrozumiał, jak mu powiedziałam, że ma wyłączyć nadawanie, bo sowy mają bardzo dobry słuch i nie można się przy nich drzeć . Piękna była. Młoda, niespełna roczna, w śliczne drobne cętki, które będą jej z wiekiem zanikać. Fajne spotkanie :)