Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

rozpaczliwa fizyka

Obejrzeliśmy dziś ze Skorupiakiem podręcznik do fizyki Potomka Starszego. I opadły nam wszystkie witki. Ja z fizyki zawsze byłam cienka, przez calusieńką szkołę była to moja zmora. Dopiero teraz widzę, że tak naprawdę to nie ja byłam słaba, tylko miałam marną fizyczkę w podstawówce, a potem to już miałam takie braki, ze poszło dalej.  Teraz przeglądając podręcznik jestem w stanie wychwycić bzdury.  A zadania, które oni mają są na poziomie starego, coraz mniej śmiesznego dowcipu "pokoloruj drwala". Do tego bez niezbędnego aparatu matematycznego, który pojawi się czasem rok później, bo co tam, przecież nie ma obowiązku skorelowania programu fizyki z matematyką. A jak nie ma, to każdy przedmiot idzie sobie. Trzyletniemu Piotrkowi tłumaczyłam różne zjawiska fizyczne w sposób taki, ze rozumiał. Oczywiście bez wzorów, symboli i definicji, bo i po co? Chodziło o to, żeby zrozumiał mechanizm, a nie umiał policzyć. Tylko jak dzieciaki mają cokolwiek zrozumieć, jeśli nie ma ciągło

i jeszcze jeden i jeszcze raz....

Gady siedza w domu już prawie dwa tygodnie - infekcja. A ja razem z nimi, bo tez podłapałam, a nie mogę zarażać podopiecznych. Pod koniec tygodnia już radośnie uznałam, że wreszcie koniec przymusowego aresztu. Za wcześnie, oj za wcześnie... W piątek Grzesiek obudził się mocno marudny. Rozlazły, narzekający na wszystko - jak nie on. Ponieważ z Piotrkiem mam dla odmiany inny problem - mamy zacząć odczulanie, a tez narzeka że się źle czuje, więc zabrałam ich obu do doktora. Doktorek ulubiony uznał, że Piotrek jest w porządku, za to Grzesiek wręcz przeciwnie - zapalenie migdałków. Antybiotyk, tydzień w domu, pokazać się z następny piątek i trzymać z daleka od brata. Nosz jasna pogoda, a już mieli być zdrowi!!!! W pracy to mnie chyba zabiją, ale trudno, jak pójdę prychając to radykalnie zmniejszę im problem z nadmiarem podopiecznych w stosunku do ilości opiekunów. Więc nie pójdę, trudno. Ja chcę do ludzi!!!! pogadać o czymś normalnym, bez ciągłego mama popatrz, poczuć się przez chwile

Corgi psiak królowej

W czwartek Skorupiakowi udało się znienacka załatwić wejściówki na "Corgi psiak królowej". Grzesiek od jakiegoś czasu marudził o to, kolizji terminowej nie było, wyglądało, ze już jest zdrowy - poszliśmy. I to był BŁĄD.  Nie wiem, czy to ja jestem przeintelektualizowanym wykształciuchem i się czepiam, czy jednak ten film jest tak durny, ale z trudem wysiedziałam do końca, zgrzytając zębami przy co piątym zdaniu i przytulając wystraszonego Grzechotka przy co bardziej drastycznych scenach. Warstwa tekstowa - zdecydowanie niedostosowana do maluchów, aluzje okołoseksualne, polityczne, slang niewiadomojaki, bo młodzieżowy to raczej nie. Może Coś CO TŁUMACZOWI WYDAWAŁO SIE SLANGIEM MŁODZIEŻOWYM. Porażka. Wątek Trumpa - nie wiem po co, przaśno-buraczany z seksualnymi aluzjami - cały Trump, ale czy trzeba go ładować w kreskówkę dla maluchów? Sceny topienia kolegi, walk psów - no dobra, rozumiem, zę świat jest coraz bardziej okrutny, ale może właśnie dlatego, zę dzieci są przyzwy

ty jesteś jak...

- Mama, ty jesteś jak płatek śniegu! - zawrzasnął nad uchem nieco śpiącej Matce Potomek Młodszy. -Hę? - zapytała niezbyt przytomnie spod poduszki adresatka owego komplementu. - Taka leciutka!!!    Hm. Różne porównania mogły mi przyjść do głowy, ale na to akurat w życiu bym nie wpadła...