legenda o autobusie
Ja tu sie bardzo staram, żeby jednak nie pisać za dużo o obecnej sytuacji politycznej. naprawdę sie staram.
Dziś po raz kolejny poległam.
Załapalam sie niestety tylko na kawałek "Faktów po faktach". Ale i to wystarczyło.
Piękna Nelly jest moją ulubienicą od dawna - zawsze, jak coś powie, to klękajcie narody.
Tym razem też sie nie zawiodłam.
Nelly - erudytka wielka - przywołała mitologię grecką. Konkretnie legendę o Ikarusie...
Dostałam prawie czkawki ze śmiechu próbując sobie wyobrazić latające Ikarusy, które były ciężkie, grube i niezbyt lotne. I wiecznie zapchane pasażerami, tudzież nie trzymające się rozkładu.
I przypomniała mi sie historia sprzed lat dwunastu. 30 grudnia byliśmy z wówczas-jeszcze-nie-mężem w Sanoku. Czekaliśmy na dworcu PKS na autobus, który się spóźniał. Zimno było solidnie, wieczór, marzył nam sie już powrót do domu, ciepła herbatka i tak dalej. Podano komunikat, że autobusu nie będzie, więc Skorupiak wściekły do nieprzytomności pognał tocząc pianę z pyska do dyspozytorni po dalsze szczegóły - przede wszystkim te dotyczące transportu zastępczego, podstawienia innego pojazdu czy coś. I po chwili widzę, zę wraca zataczając sie ze śmiechu. Okazało sie, że pani dyspozytorka uświadomiła go, iż autobusu nie ma, gdyż.... zdefekował. Chodziło jej o defekt, czyli usterkę, ale kobieta chyba w ogóle nie znała słowa defekacja, i jej sie posklejało.... Jak sobie wyobraziliśmy autobus kucający pod drzewkiem i podnoszący kółeczko w celu siknięcia olejem silnikowym, ewentualnie głębszego skupienia, to prawie spadliśmy z ławki.
Tyle dobrego, że w wesołych nastrojach doczekaliśmy na jakieś połączenie i wróciliśmy do domu chichocząc co chwila.
I teraz się zastanawiam. Czy Ikarus Nelly to ten sam, co kiedyś defekował pod drzewkiem? Bo to był straszny rupieć...
PS. Mimo mojego absolutnego braku jakichkolwiek talentów malarskich Nelly natchnęła mnie na tyle, że stworzyłam ilustrację do legendy o Ikarusie. Muszę znaleźć tylko aparat fotograficzny, to wrzucę...
Komentarze
Prześlij komentarz