Przemądrzałka
Cudną historyjkę z własnej przeszłości dziś usłyszałam. Miałam 5,5 roku. Wakacje spędzaliśmy na wsi na Mazurach, dokąd przywędrowała do nas grupka harcerzy składająca sie w dużej mierze z braci mojego taty. Wybraliśmy się na jakieś pływadło i jedna z koleżanek Szanownych Stryjów (awansowana później do roli żony, dzieki czemu mialam okazję to uslyszeć) zaczęła gadać ze mną. Już wtedy lubilam wodę, wiosłowanie, żeglarstwo i takie tam więc rozmowa kreciła się wokół tego wątku - a konkretnie poszlo o te zagłębienia w wodzie tuż przed wioslem, fale w tym miejscu i lokalne wiry. I Ania chcac dopasować poziom dyskusji do mojego wieku zaczela opowiadać, że to wodne nimfy, rusałki i inne wróżki siedzą tam i machają łapkami w wodzie. Podobno zmierzyłam ją spojrzeniem godnym co najmniej profesora uczelni słuchajacego wyjatkowo tępego ucznia i udzieliłam wyjaśnienia odnośnie przepływu wody , ciśnienia i ogólnie mechanizmu przemieszczania łajby. Pięć i pół roku!!!! Cóż, już ...